Szukając Boga
W dzisiejszej Ewangelii widzimy strapionych rodziców Jezusa. Nie można się dziwić ich zmartwieniu. Nie mogli przecież długo znaleźć swojego Syna i niepokoili się gdzie może On być.
2013-09-18
I Rok czytań
Łk 2, 41-52
Niejednokrotnie w naszym życiu mamy wrażenie, że nie możemy odnaleźć Boga. Wydaje nam się, że ukrył się przed nami, że nie chce, abyśmy Go odnaleźli. A przecież zwracamy się do Niego w modlitwie, prosimy, aby choć na chwilę stał się uchwytny, aby pomógł nam rozwiązać nasze życiowe rozterki. A On ciągle milczy.
Jezus na kartach dzisiejszej Ewangelii daje nam pocieszenie. Ukazuje swoich własnych rodziców – Maryję i Józefa, którzy bezskutecznie szukają zagubionego w Jerozolimie Syna. Jak często czujemy się w naszym życiu właśnie tak jak ziemscy opiekunowie Chrystusa. Jak często zdarza nam się w czasie naszej wędrówki zgubić Boga i nawet tego nie zauważyć. Maryja i Józef dziwili się jak Jezus mógł się od nich oddzielić i bez słowa pozostać w świątyni. Nie rozumieli, kiedy tłumaczył im, że Jego obecność w domu Pana jest naturalna i nie powinni dziwić się, że tam właśnie Go odnaleźli. Gdzież bowiem mamy szukać Zbawiciela jeśli nie w Jego własnym przybytku?
Idąc przez życie często pędzimy przed siebie. W natłoku codzienności, powszednich spraw, które musimy wykonać, niejednokrotnie w obliczu choroby i cierpienia nie zauważamy, że schodzimy z drogi, którą kroczył wraz z nami Pan. Wydaje nam się oczywiste, że powinien On uczestniczyć w naszym wyścigu z przytłaczającą rzeczywistością. Zapominamy, że to my winniśmy stale sprawdzać, czy jesteśmy na właściwej ścieżce – na Jego ścieżce.
Ileż to żalów niepotrzebnie przelaliśmy w takich sytuacjach na Boga. Ileż razy uważaliśmy, że nas zostawił i mieliśmy do Niego pretensje, że pozostaliśmy sami z naszymi problemami. Jezus mówi nam, że nigdy nas nie zostawia. Wystarczy przypomnieć sobie gdzie tak naprawdę powinniśmy Go szukać. On stale na nas czeka. Pragnie, abyśmy otworzyli nasze serca i zaufali jedynej drodze, która prowadzi do zbawienia. Bóg się przed nami nie ukrywa. To my często nie pamiętamy gdzie go możemy znaleźć. A On cierpliwie czeka, aby ująć nas w Swoje ramiona i kroczyć z nami aż do końca świata.