Ewangelia z dzisiejszej niedzieli tchnie nadzieją. Wielki Post jest czasem wracania w ramiona Ojca. Wracania nawet z najdalszych stron. W obrazie syna marnotrawnego mogę dzisiaj zobaczyć samego siebie. Swoje odejścia i swoje powroty. Oby każdy grzech w moim życiu kończył się powrotem w miłosierne ramiona Ojca.
Jezus stawia dzisiaj przed oczy naszego serca celnika i jego modlitwę. To jego modlitwa, nie faryzeusza, jest godna naśladowania. Stoi on przed Bogiem zawstydzony i pełen skruchy. Zrozumiał swój grzech. Jest jak główny bohater powieści Wiktora Hugo – nędznikiem.
Kochać bliźniego jak siebie, a Boga z całej swojej mocy i wtedy niedaleko będę od królestwa Bożego. A może już jestem?
Jezu, chcę Cię dziś przeprosić za każde wypowiedziane słowo, w którym nie było miłości i proszę, aby z moich ust wychodziło tylko słowo dobre, czułe, delikatne, przywracające godność, nadzieję, pokrzepienie.
Ludzie chorzy jako członkowie nowego ludu Bożego także mogą odczytać swoje cierpienia jako element zbawczego planu Boga. Łącząc je z krzyżem Jezusa i ofiarując za zbawienie świata, świadomie w tym planie uczestniczą.
Maryja uczy nas zawierzenia, to znaczy posłuszeństwa Bogu we wszystkich okolicznościach życia. Chciejmy zatem i my na co dzień mówić Bogu nasze „tak”, jak to uczyniła Maryja, i pełnić Jego wolę każdego dnia.
Rodacy Jezusa zgromadzeni w synagodze nie chcieli przyjąć i zaakceptować tego, co mówił. Ich lęk zadziałał instynktownie, bo gdyby przyjęli Jego naukę, musieliby zrewolucjonizować i zmienić swoje dotychczasowe życie. A tego nie chcieli, bo było im wygodnie żyć tak, jak żyli.
Spójrz na siebie sprzed dziesięciu lat a może sprzed roku. Czy widzisz, że dzisiaj jesteś lepszy, bardziej opanowany, bardziej zaangażowany w sprawy Boże? Jeśli tak, idź tą drogą ku życiu wiecznemu. Proś jedynie o większą gorliwość. Jeśli nie dostrzegasz zmian lub jest jeszcze gorzej niż było, to po prostu nawróć się.
Nie odbieraj sam sobie radości wspólnego świętowania, przekrocz próg dzielący cię od Ojca i powracającego brata.
Gdy czytam te historie, uświadamiam sobie, że w Bogu nie ma sytuacji beznadziejnych. Nie ma grzechu, który nie mógłby być zamieniony w perły, nie ma historii człowieka zeszpeconej, która nie mogłaby być odmieniona Jego łaską. Nie ma sytuacji beznadziejnej, jeśli Jemu powierzymy naszą bezradność. Bóg zawsze wygrywa, nawet jeśli nam się wydaje, że wszystko jest przegrane.