Życie? Jestem za!
Owszem, na polityce się nie znam. Nie trzeba się jednak na niej znać, żeby wiedzieć, że w parlamencie stała się rzecz zła.
2013-09-29
Polityka to dziedzina na której absolutnie się nie znam. Nie rozróżniam tych wszystkich partii, liderów, plakatów, chorągiewek czy baloników. Łatwo byłoby mnie wywieść w pole, kto jest kim. Koalicja, opozycja – dla mnie to jeden czort. Kiedy jednak jestem świadkiem takiej debaty, jaka miała miejsce w ubiegły piątek (27 września) w polskim Sejmie – budzi się we mnie wojownik. Nie polityczny, nie partyjny, nawet nie ideologiczny. Rodzi się we mnie wojownik o prawdę. Owszem, na polityce się nie znam. Nie trzeba się jednak na niej znać, żeby wiedzieć, że w parlamencie stała się rzecz zła.
Posłowie omawiali obywatelski projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, który wprowadza zakaz tzw. aborcji eugenicznej. Wyjaśniając – chodzi o wprowadzenie zakazu aborcji także w tych przypadkach, gdy występuje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby, zagrażającej jego życiu. Pod projektem zebrano 400 tysięcy podpisów. Złożyli go w lipcu przedstawiciele Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Stop aborcji. Projekt niestety przepadł z kretesem. Posłowie odrzucili go w pierwszym czytaniu.
Choć pod projektem podpisało się 400 tysięcy obywateli, opowiadających się za życiem i przyznających prawo do niego także dzieciom chorym i niepełnosprawnym, to jednak nic skutecznie nie stanęło na przeszkodzie, by ważne obywatelskie głosy wylądowały w sejmowym koszu. Obawiam się, że nie pierwszy i nie ostatni raz.
Na przeszkodzie poselskim zamiarom próbowała odważnie stanąć pani Kaja Godek – pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Stop aborcji. Sama jest matką dziecka z Zespołem Downa. Swojej argumentacji i merytorycznej wiedzy nie wyciągała zatem „z kapelusza” ale z codziennego doświadczenia, które zdobywa, opiekując się niepełnosprawnym synem. Miała na szczęście po swojej stronie kilku posłów, którzy stanęli murem za nią i za projektem.
Wrażenie robi wypowiedź posła Tadeusza Woźniaka, który broniąc słuszności obywatelskiego projektu, złożył jednocześnie świadectwo wiary: Piąte przykazani mówi: „Nie zabijaj!„. I niech nikomu na tej sali nie wydaje się, że jest mądrzejszy od samego Pana Boga, że poprawi Pana Boga, który nie do końca słusznie ten świat urządził. Apeluję do wszystkich państwa: nie zamykajcie pod kluczem, w swoich domach, swojej wiary! Nie zostawiajcie jej za drzwiami tej sali! Nie dawajcie sobie wmówić, że na tej sali nie ma prawa być Boga!
Krzyki, chamskie docinki, ostentacyjne opuszczanie sejmowej sali. Kiedy na to patrzę, myślę sobie: Mój Boże, w dziwnym żyję kraju. To kraj w którym w majestacie prawa można zabić chore dziecko, ale absolutnie nie godzi się trzymać na łańcuchu przy budzie bezpańskiego i agresywnego psa – bo cierpi. To jakieś absurdalne wywrócenie do góry nogami jasnej i klarownej moralności. To podeptanie Bożego prawa!
W obliczu tych wydarzeń i toczącej się wokół nich gorącej dyskusji, decyduję się na modlitwę. Ufną i prostą. To chyba najlepsze, co mogę zrobić. Wierzę, że Bóg jest większy od wszelkiej ludzkiej władzy i przewyższa każdą ustawodawczą instancję. Ufam, że On ocali to, co Sam stworzył. On jest Panem każdego życia.