Lekcja miłości św. Mikołaja
Dzień, w którym wspominamy świętego biskupa z Myry, zawsze będzie przypominał ludziom, że są powołani do miłości.
2013-12-06
Nie ma chyba człowieka, który nie znałby jego imienia. Z jego osobą zwykle kojarzymy to, co jest w człowieku najlepsze: wrażliwość na ludzkie potrzeby, dobroć serca, hojność, nieustanną gotowość do przyjścia z bezinteresowną pomocą.
Święty Mikołaj to jeden z najbardziej popularnych świętych na świecie, choć tak naprawdę niewiele z tego, co o nim wiemy można udowodnić historycznie. Ale choć jego osoba przez wieki obrosła wieloma, skądinąd pięknymi legendami, to święty biskup z Myry jest postacią jak najbardziej historyczną.
Urodził się prawdopodobnie około roku 270 w mieście Patara nad Morzem Śródziemnym, w prowincji Licja, która obecnie nazywa się Antalaya i leży na terytorium Turcji. W czasach współczesnych Mikołajowi Licja należała do Cesarstwa Rzymskiego, a jednym z głównych jej miast był słynący z zamożności port – Myra.
Mikołaj przyszedł na świat, jako pierwsze i jedyne dziecko znakomitego mieszczańskiego rodu. Jego rodzicom niczego nie brakowało. Dopełnieniem ich szczęścia byłoby jednak dziecko, którego przez wiele lat daremnie oczekiwali. Nie ustawali więc w modlitwach, praktykowali post i w tej intencji hojną ręką rozdzielali potrzebującym jałmużny. W końcu Bóg wysłuchał ich modlitw, a ich szczodrość wynagrodził darem najbardziej dla nich cennym – synkiem Mikołajem.
Już jako mały chłopiec, Mikołaj marzył o kapłaństwie. Być może przyczynił się do tego jego stryj, także noszący imię Mikołaja, który wówczas piastował godność biskupa Myry. To on pierwszy dostrzegł w chłopcu rodzące się powołanie i starał się je pielęgnować. Mały Mikołaj bardzo różnił się od swoich rówieśników. Ten pobożny i skromny chłopiec o dobrym sercu, od wczesnego dzieciństwa był szczególnie wrażliwy na potrzeby innych ludzi. Na miarę swoich dziecięcych możliwości starał się pomagać zwłaszcza ludziom starszym, chorym i ubogim, dzieląc się z nimi wszystkim, co posiadał. Kapłaństwo zmobilizowało go do jeszcze większego wysiłku, dlatego gdy panująca wówczas zaraza zabrała mu rodziców, cały odziedziczony po nich majątek rozdał ubogim mieszkańcom Patary. Jego biografowie wymieniają też wiele innych przykładów jego szczodrości. Jednym z najbardziej znanych jest pomoc, jakiej udzielił córkom zubożałego szlachcica. Aby ratować rodzinę przed ostateczną nędzą szlachcic ów nakazał im zarabiać na utrzymanie nierządem. Bóg wysłuchał jednak modlitw, jakie dziewczęta do Niego zanosiły. Wkrótce też wieść o ich sytuacji dotarła do Mikołaja. Postanowił działać. Pod osłoną nocy do sypialni ubogiego szlachcica wrzucił mieszki ze złotem, co uratowało rodzinę przed nędzą, a dziewczętom pozwoliło wejść w szczęśliwe związki małżeńskie.
Kiedy w Myrze zmarł dotychczasowy biskup, w jego miejsce wybrano Mikołaja, który starał się zarządzać powierzoną mu diecezją z największą troską i zapałem. Szybko też zaskarbił sobie serca wiernych nie tylko jako doskonały duszpasterz, ale także jako ich dobrodziej. Łagodny, pełen pokory a przy tym szczodry, nieustannie troszczył się o potrzeby swoich wiernych – nie tylko duchowe, ale także materialne. Bardzo dbał również o ty, by podlegli mu kapłani starali się być wzorem życia chrześcijańskiego dla wiernych i szanowali swą kapłańską godność. Wkrótce zasłynął także jako uzdrowiciel, a liczne podania i legendy przypisują mu przypadki wskrzeszania umarłych, rozmnożenia ziarna w latach nieurodzaju, czy ratowania ludzi od niebezpieczeństwa śmierci. Sława biskupa Mikołaja była tak wielka, że nawet cesarz Dioklecjan nie ośmielił się go zgładzić, jak to miało miejsce w przypadku wielu innych chrześcijan, ale jedynie wygnał go z Myry. Kiedy Kościół za czasów cesarza Konstantyna Wielkiego odzyskał wolność, Mikołaj powrócił do Myry i w ciągu długich lat pasterzowania starał się zdobyć dla Jezusa jak najwięcej dusz. Zmarł 6 grudnia ok. 342 r., a jego ciało pochowano z największą czcią w Myrze, która stała się wkrótce miejscem bardzo ważnym dla chrześcijańskich pątników. Najstarsze istniejące do dziś ślady kultu św. Mikołaja pochodzą z VI wieku. 9 maja 1078 roku, by ratować relikwie Świętego przed muzułmanami, którzy przejęli Myrę, włoscy kupcy wykradli je i przewieźli do Bari we Włoszech, nad Adriatykiem. Do dziś także i tam św. Mikołaj otaczany jest wielką czcią i szacunkiem, a za jego wstawiennictwem dochodzi do wielu uzdrowień. W świątyniach na całym świecie, o wstawiennictwo św. Mikołaja proszą zarówno katolicy, jak i prawosławni wyznawcy Jezusa. Uważany jest za szczególnego orędownika chorych, błagających zwłaszcza o przywrócenie wzroku. Proszą go o wsparcie także podróżujący i przebywający w niewoli. Jest orędownikiem rodzin, zwłaszcza tych, które mają rozmaite problemy rodzinne lub borykają się z niedostatkiem.
Święty Mikołaj jest także patronem dobroczyńców. Kiedy papież Jan Paweł II oddał hołd jego relikwiom, wypowiedział pod adresem tego Świętego znamienne słowa, nazywając go „patronem daru człowieka dla człowieka”. Szkoda, że – zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach – tak bardzo skomercjalizowano jego postać, odzierając tego wspaniałego Świętego z jego biskupich szat. Niezależnie od tego, w jak karykaturalny sposób współczesny świat dziś go przedstawia, jedno jest pewne – dzień, kiedy wspominamy osobę świętego Biskupa z Myry (lub z Bari, jak go określają inni), zawsze będzie przypominał ludziom, że są powołani do miłości, że stać ich na wielkoduszny dar z siebie, na hojność serca i bezinteresowną miłość. Niechaj nie ogranicza się ona do najbliższych i zapełniania kolejnymi plastikowymi rupieciami już i tak pełnych zabawek regałów własnych dzieci i wnuków. Niech dobroć, która wciąż w nas jest, otworzy nieco szerzej oczy i dostrzeże prawdziwą ludzką biedę, której można i trzeba zaradzić.