Solidarni w wierze
Jaka jest moja wiara? Czy nie zatrzymuję się wpół drogi, bo „łoże” zbyt ciężkie, bo „tłum” zbyt gęsty, a „dach” zbyt stromy?
2013-12-09
II Rok czytań
Łk 5,17-26
Bogactwo Jezusowej Ewangelii jest rzeczywiście niewyczerpane! Pozornie to tylko relacja z jednego wydarzenia, a tak wiele w niej człowieczych problemów! Ludzka solidarność i wiara, uzdrowienie i odpuszczenie grzechów, nie-święty gniew faryzeuszów i w końcu uwielbienie Boga. Zatrzymam się dziś tylko nad niektórymi z nich.
Ewangelia mówi o nich „jacyś ludzie”. Nie wiemy nawet ilu ich było, ani kim byli dla sparaliżowanego nieszczęśnika? Krewni, przyjaciele, a może sąsiedzi? Wiadomo tylko, że towarzyszyli mu w jego drodze do Chrystusa. Ot, jeszcze jeden przykład „miłosiernych Samarytan”. A przecież nie było łatwo. Z ciężkim łóżkiem nie sposób przecisnąć się przez stale narastający tłum. Ludzie potrafią być jednak bardzo pomysłowi, jeśli im na czymś zależy. I oni znaleźli sposób. „Wyszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa”. Zadali sobie sporo trudu, zwłaszcza, że to nie chodziło o nich samych, że to nie oni potrzebowali uzdrowienia. Nie wiemy, co było powodem ich determinacji. Litość dla chorego człowieka czy błaganie, które od lat czytali w jego oczach? Miłość czy poczucie obowiązku? Nie wiadomo nawet, czy przyszli tam po odpuszczenie grzechów, czy tylko po cud uzdrowienia ciała? Ostatecznie najważniejsza znów okazała się wiara, którą Jezus w nich odnalazł. I to nawet nie wiara głównego zainteresowanego, ale wiara ludzi, którym zależało na tym człowieku.
A ja? Jaka jest moja wiara? Czy czasem nie zatrzymuję się wpół drogi, bo „droga zbyt daleka”, bo „łoże” jest zbyt ciężkie, bo „tłum” zbyt gęsty a „dach” zbyt stromy? Czy nie rezygnuję, bo przecież „nie warto”, bo „i tak znów upadnę”, bo to „nie moja sprawa”, bo już dawno zapomniałam, jaki pokój w sercu mogą pozostawić słowa: „Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy”.
Panie utwierdź moją wiarę, w Twoją moc. Pozwól mi uwierzyć, że czekasz ze Swoją przebaczającą miłością nie tylko na mnie, ale i na moich bliskich i przyjaciół. Także na tych, których nazywam wrogami. Pozwól mi uwierzyć, że zawsze warto podnieść się z upadku i pomóc powrócić do Boga także innym ludziom. Uwierzyć niejako „w zastępstwie” naszych dorosłych dzieci, które od lat nie klęczały u kratek konfesjonału, czy przyjaciela, który po śmierci żony obraził się na Pana Boga.
Święty Łukasz kończy dzisiejszą Ewangelię słowami: „Wtedy zdumienie ogarnęło wszystkich; wielbili Boga i pełni bojaźni mówili: «Przedziwne rzeczy widzieliśmy dzisiaj». To jeszcze jeden dowód na to, że wszyscy musimy sobie wzajemnie pomagać w drodze do Boga. Czasem wiara jednych może wzbudzić lub utrwalić wiarę innych, a we wspólnocie z innymi ciężar „łoża” nie jest aż tak wielki, a droga do Boga nie wydaje się aż tak daleka.