Zawiedzeni
Jezus „rozczarowuje” mnie zawsze wtedy, gdy Jego plan jest inny od mojego widzimisię.
2013-12-13
II Rok czytań
Mt 11, 16-19
Aby właściwie zrozumieć sens dzisiejszej Ewangelii, trzeba powrócić na karty Starego Testamentu. W wielu miejscach mówi on o historii Narodu Wybranego, który od wieków oczekiwał obiecanego Mesjasza. Izraelici pragnęli wolności, gdyż od pokoleń żyli pod władzą okupanta – Asyryjczyków, Babilończyków, Rzymian.
Izraelici mieli własne wyobrażenie tego, który przyjdzie jako ich wybawca. Osobę obiecanego Mesjasza utożsamiali z rewolucjonistą i przywódcą politycznym. Wyobrażali sobie, że Mesjasz, czyli Boży Pomazaniec, dokona potężnego przewrotu i zaprowadzi społeczny porządek.
Tymczasem już Jan Chrzciciel – prorok zapowiadający przyjście Mesjasza – „pozbawia” Izraelitów nadziei na wybawcę, jakiego się spodziewają. Owszem, zapowiada nowy porządek i nową władzę – będzie to jednak porządek i panowanie nie w sensie politycznym. Jan Chrzciciel głosi niewygodną prawdę. Nie mówi tego, co lud chce usłyszeć. Idzie drogą pokuty i umartwienia i do tego samego wzywa ludzi. Lud nie chce jednak przyjąć prawdy o zbliżającym się Mesjaszu. Nie na takiego Mesjasza czekają. Skoro więc Jan Chrzciciel pozbawia ich złudzeń, twierdzą, że „zły duch go opętał”.
Podobne odrzucenie spotyka Samego Jezusa, gdy przychodzi na świat. Lud nie takiego króla sobie wymarzył, nie takiemu przywódcy chce powierzyć swoje losy. Gdy więc Jezus przychodzi do grzeszników i celników, gdy jada w domach „społecznych wyrzutków”, gdy zadaje się z tymi, których wszyscy omijają szerokim łukiem, mówią o Nim: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”.
Próbuję w świetle słów dzisiejszej Ewangelii zobaczyć także swoją postawę. Ileż razy byłam zawiedziona Jezusem, ileż razy nie był On w stanie sprostać moim oczekiwaniom, ileż razy mnie rozczarował…
Jezus „rozczarowuje” mnie zawsze wtedy, gdy Jego plan jest inny od mojego widzimisię. Gdy wyobrażam sobie Boga bez krzyża, Boga bez cierpienia, Boga bez odrzucenia. Jezus „rozczarowuje” mnie zawsze wtedy, gdy mówi to, co nie jest dla mnie przyjemne i wygodne, gdy stawia mi wymagania, gdy pokazuje mi, że muszę się nawrócić.
Bardzo mi dzisiaj po drodze z Izraelitami, którzy „się spodziewali”. Spodziewali się przywódcy politycznego i imperatora, a przyszedł Król w cierniowej koronie. Spodziewali się dziedzica wszelkich bogactw, a urodziło się kwilące Maleństwo w szopie. Ja również spodziewam się „po swojemu”. Nie przestaję jednak dziękować Bogu, że On wie lepiej i pokazuje mi Siebie takim, jakim jest naprawdę.