Posklejać ikonę rodziny
"Zadaniem nas, chrześcijan, jest złożenie na nowo w jedną całość ikony rodziny”.
2013-12-29
„Dziś ma miejsce święto przedziwne; nie święto Pańskie ani Matki Najświętszej, ani jednego ze świętych, ale święto Rodziny. (…). Jest to święto Najświętszej Rodziny - ale jednocześnie święto każdej rodziny. Bo słowo «rodzina» jest imieniem wspólnym Najświętszej Rodziny z Nazaretu i każdej rodziny. Każda też rodzina podobnie jak Rodzina Nazaretańska jest pomysłem Ojca niebieskiego i do każdej zaprosił się na stałe Syn Boży. Każda rodzina pochodzi od Boga i do Boga prowadzi". Te słowa pochodzą z najnowszego, bardzo pięknego i ważnego Listu, jaki Episkopat Polski skierował do nas z okazji dzisiejszego święta.
Tak wiele mówimy – i słusznie – o roli kobiety, żony i matki w rodzinie. Czy jednak nie za rzadko i nie za cicho podejmujemy temat roli, jaką w rodzinie ma do spełnienia mężczyzna: roli kochającego męża i odpowiedzialnego ojca?
Nieraz myślę, że gdyby tylko Bóg chciał, mógłby ochraniać Maryję i Swego Syna od chwili Jego poczęcia na tysiąc „ponadnaturalnych” sposobów. Mógłby na przykład osłonić Maryję przed ludzkimi pomówieniami, a Jezusa przed złością Heroda tarczami niezliczonych zastępów anielskich. A jednak nie uczynił tego. Wybrał jednego zwykłego mężczyznę, Józefa, aby zastąpił Bożemu Synowi ziemskiego ojca oraz otaczał opiekę i obdarzał przyjaźnią Jego Matkę, Maryję.
Większość z tych, którzy podjęli decyzję o założeniu rodziny, wkrótce po pierwszych radosnych uniesieniach, zaczyna rozumieć, że życie rodzinne na ogół nie jest sielanką. Nie było sielanką także życie Józefa i Maryi. Święty Józef doskonale rozumiał, że do jego obowiązków małżonka i przybranego ojca należy nie tylko troska o dach nad głową czy codzienny chleb dla rodziny, lecz także zagwarantowanie bezpieczeństwa zarówno Matce jak i Dziecku. Aby te zadania skutecznie realizować, trzeba było zrezygnować z własnej wygody, czasem z własnej męskiej dumy i przekonania o swej nieomylności. Zdał się więc na Boga, który poprzez swych Posłańców raz po raz oznajmiał mu Swoją wolę. Tak było, kiedy anioł we śnie polecił Józefowi, aby nie lękał się przyjąć pod swój dach brzemiennej Maryi, jak i później, kiedy kazał mu wraz z Dzieckiem i Jego Matką uchodzić do Egiptu przed wściekłością Heroda. Tak było również wtedy, gdy pozwolił mu wracać do Galilei. Zarówno Józef i Maryja należeli do tych, którzy wolę Boga stawiają na pierwszym miejscu. „A jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym miejscu” – brzmią mi dziś w uszach słowa, które lubił powtarzać bł. Jan Paweł II. To prawda, która zawsze się sprawdza. Zawsze! Także w życiu wielu współczesnych rodzin.
Pozwolę sobie przywołać przypadek pewnej rodziny. Nie znam ich osobiście; są przyjaciółmi moich znajomych. Pobrali się dość wcześnie, już na trzecim roku studiów. Dwójka zakochanych do nieprzytomności i zupełnie nieprzygotowanych do małżeństwa dzieciaków. Pod koniec czwartego roku okazało się, że Julia jest w ciąży. Zastanawiała się, czy w ogóle powiedzieć o tym Pawłowi. Po co, skoro i tak zamierzała się „tego” pozbyć. Kiedy jednak okazało się, że nie ma skąd pożyczyć pieniędzy na „zabieg”, zdecydowała, że nie ma wyjścia i musi powiedzieć o tym mężowi. Może uda się pożyczyć pieniądze od jego rodziców? Początkowo i jego informacja o dziecku wprawiła w osłupienie. Jak sobie poradzą? Przecież nie mają jeszcze żadnych dochodów, dopiero za rok będą bronić swoich magisterskich prac, nie mówiąc już o dalszych planach. Trudno. Trzeba będzie nieco przegrupować swoje priorytety. Zbliżył się do żony z radosnym uśmiechem, którym próbował przykryć własny niepokój. Chciał ją przytulić, dodać jej otuchy. „Zwariowałeś! – krzyknęła odpychając go z całej siły – Nie zamierzam tego urodzić!”. Nie rozumiał o czym ona mówi. Chyba nie zamierzała zabić ich dziecka?! Na to nie mógł pozwolić. „Nie załatwię Ci tych pieniędzy. Mogę pójść do pracy. Studia poczekają. Poradimy sobie” – przekonywał. „Nigdy ci tego nie wybaczę- krzyczała - Z nami koniec, rozumiesz!”. Nie rozumiał. Nie chciał rozumieć nawet kiedy zabrała swoje rzeczy i wróciła do matki. Rzucił studia, podjął pracę. Miał w końcu dyplom technika elektromechanika. Przychodził codziennie albo pod uczelnię albo do domu jej matki. W końcu zaproponował: będzie ją utrzymywał tak długo, jak długo z nikim innym się nie zwiąże, także po urodzeniu dziecka. A jeśli nadal nie będzie chciała do niego wrócić ani wychowywać ich dziecka, to on ją zastąpi. Jeśli trzeba, będzie matką i ojcem. Jego rodzice obiecali, że też mu trochę pomogą. W głębi serca miał nadzieję, że wszystko się ułoży, byle tylko Julia urodziła. Wynajął kawalerkę, urządził w niej kącik dla dziecka i w cztery dni po urodzinach córeczki przyjechał pod szpital, aby zabrać Julię i maleńką Bożenkę do domu. Na Julię czekała już jej matka. „Zabierz ją” – powiedziała sucho Julia wręczając mu becik z córeczką, i nie patrząc na męża wyminęła go w drzwiach szpitalnej sali. Pierwsze lata były naprawdę trudne. A Paweł nie dał za wygraną. Wiedział, że postępuje słusznie. Był przecież ojcem a ojciec musi chronić swojego dziecka, jeśli trzeba nawet przed jego własną matką. Chciał też chronić swoją rodzinę. To dlatego rożnymi sposobami, nieraz uciekając się do podstępu, organizował niby przypadkowe spotkania małej Bożenki i Julii. Po trzech latach Julia wróciła. Nigdy, przez 14 lat, jakie upłynęły od tamtej pory, ani jednym słowem nie wrócił do tamtych dramatycznych wydarzeń. Wiedział, że Julii i bez jego słow nie opuszczała pamięć tego, co kiedyś zamierzała zrobić. To była jej pokuta. Paweł żałuje tylko, że nie potrafi „wykasować” z jej pamięci tamtych bolesnych chwil. Może ją tylko kochać. Ją, Bożenkę i ich młodszego syna Marka.
Gdy poznałam rodzinną historię Pawła i Julii, przypomniałam sobie słowa, jakimi jeden z pierwszych wpisów na Twitterze papieża Franciszka, dotyczący rodziny, słowami: „Powiedziałbym, że zadaniem nas chrześcijan jest złożenie na nowo w jedną całość ikony rodziny” - skomentował bodajże abp Paglia.
Myślę, że mimo głębokiego kryzysu, jaki dotyka współczesną rodzinę, ciągle jeszcze możemy to uczynić. Może nam w tym pomóc przykład Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa. Dlatego uważam, że Święta Rodzina to jeden z najgenialniejszych „pomysłów” Pana Boga.