Modlitwa i obecność
Jezus uczy mnie dzisiaj, że w moich relacjach z ludźmi powinny dominować dwie postawy – postawa modlitwy oraz postawa obecności.
2014-01-09
II Rok czytań
Mk 6, 45-52
Ani jedno, ani drugie nie jest proste. Bo oczywiście sympatycznie i przyjemnie jest zadawać się z kimś, kto jest ci życzliwy tak samo, jak ty jemu, kto interesuje się twoimi sprawami niezależnie od tego, czy czegoś od ciebie potrzebuje czy nie, kto gotowy jest ci pomóc i kogo najzwyczajniej w świecie obchodzi twoje życie. Ale co zrobić w sytuacji, gdy oddajesz komuś wszystko, a on w ogóle tego nie widzi, nie docenia i co gorsze – nie odwzajemnia? Jak wówczas ustrzec się przed falą gniewu i łez, która tylko czeka, by przetoczyć się przez twoje serce? Jak w takiej sytuacji ofiarować komuś swoją modlitwę i wierną obecność? Czy to w ogóle jest wykonalne?
Dzisiejsza Ewangelia oczywiście nie odpowiada na to pytanie wprost. Ale pokazuje Jezusa, który modli się i jest obecny w życiu Swoich uczniów niezależnie od ich zachowania. Jezus nigdy ich nie zostawił i nie zawiódł, choć Sam wielokrotnie doświadczył z ich strony opuszczenia, niewdzięczności, zdrady, niewierności i nieobecności. Ileż to razy uczniowie – a więc najbliżsi przyjaciele – byli zajęci swoimi sprawami, gdy Jezus miał im coś ważnego do powiedzenia albo gdy prosił ich o wsparcie? Ileż to razy zostawili Go samego, by potem przyjść z podkulonym ogonem, gdy sami potrzebowali pomocy? Kto spał, gdy Jezus doświadczał największego lęku przed męką? Kto uciekał z Ogrodu Oliwnego przed rzymskimi żołnierzami? Kto na dziedzińcu arcykapłana trzykrotnie mówił „nie znam tego człowieka”?
Próbuję w tym momencie spojrzeć na całe grono moich przyjaciół i bliskich znajomych. Ilu z nich ostałoby się, gdybym zaczęła przypominać sobie wszystkie niewierności, opuszczenia, braki odwiedzin i pamięci, milczące telefony czy puste miejsca przy stole… Ilu z nich zasłużyłoby na określenie „wierny” i „niezawodny”? Odpowiadam sobie na to pytanie w głębi swojego serca…
Na szczęście jest Ten, który wciąż powtarza: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się!”. Jezus ucisza wszelkie nawałnice gniewu, chęci odwetu, złości i smutku. On wypełnia te wszystkie nieobecności i pustki. On modli się za uczniów i w ten sposób pokazuje mi, że i ja powinnam oddawać moich „niewiernych” Jego Miłości.
Proszę dzisiaj Jezusa, by starczyło mi siły i tchu, gdy kolejny raz ktoś bliski memu sercu zostawi mnie w połowie drogi albo całkowicie zignoruje. Proszę, bym przeorane smutkiem serce potrafiła wówczas wypełnić ufną modlitwą i wierną pamięcią.