Za każdym razem Niebo się otwiera!
Gdybyż udało się na całe życie zachować pamięć i wrażenia tamtej świętej chwili, tak jak udaje się przez lata przechować białą chrzcielną szatkę, ususzoną gałązkę mirtu i chrzcielną świecę! Gdyby udało się zawsze pamiętać, czym jest Chrzest dla każdego z nas.
2014-01-11
Rok A
Mt 3,13-17
Wiele razy uczestniczyłam w tej uroczystości. Najpierw moja pierwsza chrzestna córka, potem trzech synów, a wiele lat później trzech – jak na razie – wnuków. No i jeszcze dzieci krewnych, przyjaciół, znajomych… Za każdym razem te same emocje, za każdym razem to samo wzruszenie.
W szklanej salaterce z wodą gałązki zielonego mirtu uplecione w maleńkie wianki chłoną wodę, by jutro prezentować się świeżo i pięknie. Białe ubranka przykryte tetrową pieluszką, aby nie skaził ich żaden okruch brudu. Świeca – źródło światła – jeszcze jeden symbol tego, co nastąpi już za kilkanaście godzin. No i Maleństwo… Świeżo wykąpane, różowiutkie, pachnące pudrem i nakarmione. Nieświadomie tego, co się wokół niego dzieje, zapada w błogi sen. Do jutra, Kruszynko. Bo to już jutro rozpocznie się dla Ciebie prawdziwe życie!
„Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego… A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.
Za każdym razem, gdy zanosiliśmy do Chrztu któreś z naszych dzieci, towarzyszyła mi wizja tej doniosłej sceny. I za każdym razem przychodziła refleksja, że skoro mój synek lub wnuk ma się za chwilę stać dzieckiem Bożym, to i nad nim unosi się głos Ojca Niebieskiego: „Ten jest mój syn umiłowany”, to i nad nim otwiera się Niebo.
Gdybyż udało się na całe życie zachować pamięć i wrażenia tamtej chwili, tak jak udaje się przez lata przechować białą chrzcielną szatkę, ususzoną gałązkę mirtu i chrzcielną świecę! Gdyby udało się zawsze pamiętać, czym jest Chrzest dla każdego z nas.
Pomóż mi, Panie, pamiętać, czym powinien być dla mnie ten najważniejszy moment mojego życia, w którym uczestniczyła cała moja rodzina: mama i tata, ale także cała Trójca Święta: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Pomóż mi zachować tę ojcowską Bożą miłość i przyjaźń, którą wówczas zostałam obdarzona! Bo kiedy nade mną otwarło się Niebo, otrzymałam największy dar, ale także największe zobowiązanie.
O Jezusie przyjmującym chrzest w Jordanie wiele lat wcześniej mówił prorok Izajasz: „On przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. On z mocą ogłosi Prawo, nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy. Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności”.
Ja także w tym wielkim dniu otrzymałam swoją małą misję do spełnienia. Nie potrafię otwierać oczu niewidomym, ale powinnam sprawiać, że dzięki moim czynom świat będzie się stawał z każdym dniem odrobinę lepszy.