Miłość ocenzurowana

To było już prawie dziesięć lat temu, ale z uścisku tamtej dziecięcej rączki nie udało mi się uwolnić do dziś. Ciągle też widzę przed sobą wielkie smutne i zdeterminowane oczy dziecka i słyszę jego wołanie o pomoc – w środku, w mojej duszy.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2014-01-22

II Rok czytań
Mk 3,1-6

„Pani daj, pani daj” – mała rączka czarnookiej dziewczynki o oliwkowej skórze szarpie mnie za bluzkę. Próbuję ją od siebie odsunąć, ale dziecko nie ustępuje. Jest coraz bardziej zdeterminowane i natrętne, a początkowo cichy głosik staje się krzykiem. Zaczyna mnie to coraz bardziej denerwować. Zwykle wobec żebrzących dzieci robię wyjątek; staram się przynajmniej kupić im coś do jedzenia. Ale nie tym razem. Rozgniewało mnie to natrętne żądanie; oczyma wyobraźni widziałam już czających się za rogiem rodziców lub opiekunów dziecka, którzy czekają na użebrany przez malucha łup i próbowałam sobie wytłumaczyć, że postąpiłam słusznie, że przecież nie powinno się wspierać żebractwa, że być może ten datek zostałby wykorzystany na zakup wódki, że są odpowiednie instytucje, które pomagają rzeczywiście potrzebującym itd., itd. Dziesiątki sensownych i logicznych uzasadnień… braku miłości.

To było już prawie dziesięć lat temu, ale z uścisku tamtej dziecięcej rączki nie udało mi się uwolnić do dziś. Ciągle też widzę przed sobą wielkie smutne i zdeterminowane oczy dziecka i słyszę jego wołanie o pomoc – w środku, w mojej duszy.

Znałam kiedyś człowieka, który większość z tego, co miał rozdawał innym. Próbowałam – i ja i inni jego znajomi – przekonać go, że źle robi, że dziś nikomu nie można ufać, że większość z tych, których wspiera, to zwykli naciągacze. Ale nie chciał słuchać. Powtarzał uparcie, że woli dać się oszukać dziesięciu, niż miałby przy okazji nie wspomóc jednego prawdziwie potrzebującego.

Dzisiejsza Ewangelia pokazuje Chrystusa uzdrawiającego uschniętą rękę pewnego człowieka. Ten człowiek nawet o to nie prosi, niczego się nie domaga. Mimo to Chrystus dostrzega jego potrzebę i obdarowuje go zdrowiem. Mógłby znaleźć setki uzasadnionych wymówek, aby tego nie robić. Choćby taką, że Prawo zakazywało tego w szabat, że kolejny raz narazi się faryzeuszom, którzy usilnie szukali pretekstu, by Go zgładzić… A On tymczasem pyta ich: „Czy wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?”.

Panie, dziękuję Ci za tę naukę. Pozwól mi zawsze pamiętać, że każde zaniechanie dobra jest złem. Przepraszam Cię za wszystkie te momenty, kiedy mogłam uczynić coś dobrego dla innych, a z tego zrezygnowałam: w imię wygody czy źle pojętych zasad postępowania. Nie pozwól bym cenzurowała własne odruchy serca, lecz spraw bym potrafiła się wsłuchiwać w Twój głos, którym przemawiasz do mnie poprzez sumienie.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024