Dotknąć Jezusa

Często myślimy z zazdrością o tych, którym dane było spotkać na swojej drodze Jezusa... wystarczyło im dotknąć frędzli Jezusowej szaty, aby uzyskać łaski, o które prosili.

zdjęcie: 1bp.blogspot.com

2014-02-10

II Rok czytań
Mk 6,53-56


Poznałam kiedyś człowieka cierpiącego na dziwną fobię: nie potrafił znieść bliskości drugiej osoby. Nikomu nie podawał ręki, nikogo nie dotykał. Przeszkadzało mu nawet otarcie się o rękaw kogoś siedzącego w pobliżu, choćby to był członek jego własnej rodziny. Trudne, a czasem wręcz niemożliwe, okazywało się zwykłe, grzecznościowe podanie ręki, nie mówiąc już o serdecznym uścisku czy pocałunku. Znaki, którymi ludzie okazują sobie przychylność, życzliwość czy miłość, dla takich nieszczęśników są torturą, która może ich przyprawić nawet o zgon wywołany zawałem serca.  

To nerwicowe zaburzenie zwane podobno hafefobią – na szczęście uleczalne – dotyka tylko nielicznych. Na ogół każda istota ludzka potrzebuje bliskości drugiego człowieka. Potrzebuje uścisku ręki, poklepania po ramieniu, przytulenia czy pogładzenia po twarzy. Ta potrzeba bliskości jest tym większa, im bardziej okoliczności życia pozbawiają człowieka tych gestów świadczących o tym, że nie jest sam, że jest ktoś, na kim może polegać, ktoś kto pomoże, kto ukoi ból, otrze łzę, ktoś kto wypełni samotność i sprawi, że cierpienie będzie choć trochę mniej dotkliwe.

Osób oczekujących na takie gesty pełne są nasze szpitale, hospicja, domy opieki czy nawet zwykłe mieszkania. Takich ludzi pełne były też okolice Genezaret w czasie, gdy przybył tam Jezus wraz ze swymi uczniami. Ewangelista pisze: „Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie”.

Często myślimy z zazdrością o tych, którym dane było spotkać na swojej drodze Jezusa. Ślepcy odzyskiwali wzrok, trędowaci zostawali oczyszczeni, paralitycy stawali o własnych siłach, zmarli wracali do życia. Niektórym – jak owej kobiecie cierpiącej na krwotok czy bohaterom dzisiejszej Ewangelii – wystarczyło dotknąć frędzli Jezusowej szaty, aby uzyskać łaski, o które prosili.

Szczęściarze… nie to, co my! – myślimy ze smutkiem i rezygnacją. Czy aby słusznie? Przecież Jezus i dziś uzdrawia! Przypomina nam o tym w swoim liście pasterskim wystosowanym do wiernych z okazji XXII Światowego Dnia Chorego także ks. Abp Wiktor Skworc, który pisze: „W naszych szpitalach, w tych świątyniach cierpienia na ścianach wiszą krzyże. Chrystus cierpiący, sam doświadczający wielorakiego bólu, pragnie być blisko człowieka chorego i niepełnosprawnego, ogarnia go Swoją miłością. Chrystus zmartwychwstały pragnie udzielać łaski uzdrowienia oraz umocnienia w cierpieniu. Cierpienie jest szczególnym miejscem, w którym człowiek może spotkać Chrystusa”.

Kiedy spotka mnie coś złego, pomóż mi Panie w ten sposób spojrzeć na moje cierpienie. Pragnę pamiętać, że właśnie wtedy, kiedy najbardziej cierpimy Jezus jest najbliżej; tak blisko, że łatwiej niż kiedykolwiek uchwycić się „frędzli u Jego płaszcza”, aby – jeśli taka będzie Jego wola – przywrócił zdrowie duszy i ciała lub „wniósł nadzieję w cierpienie i rozpacz”.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024