Miłość, przebaczenie, wolność
Nie każda historia przebaczenia i miłości nieprzyjaciół skończy się happy endem. Mimo to - kochaj!
2014-02-23
Rok A
Mt 5,38-48
Patrzał na tę kobietę, taką bezbronną i maleńką na wysokim szpitalnym łóżku. Kiedy widział ją ostatnio, jako dziewięciolatek, wydawała mu się potężna i groźna. Wymachiwała mu przed oczami opróżnioną do połowy butelką koniaku. O tak, ich mama nie piła byle czego - miała klasę. Kiedy drugą ręką ciągnęła za włosy jego młodszego brata i powtarzała, że „zabije te bachory”, wiedział, że jedyne, co może zrobić, to krzyczeć. Tak głośno, jak pozwalały na to jego płuca. Brat trochę mu pomógł. W końcu ktoś usłyszał. Już nie pamięta kto. Następne lata to była wędrówka od domu dziecka do rodziny zastępczej i z powrotem. Wymyślił sobie, że jeśli będzie odpowiednio mocno uprzykrzał życie rodzinie, do której trafi, wróci do domu dziecka i nie rozdzielą go z bratem. Ale i tak rozdzielili. Brat w końcu trafił do rodziny, zresztą całkiem miłej, a on pozostał w domu dziecka. Nie rozpaczał. Nawet to było lepsze od powrotu do tej kobiety, która dała mu życie, ale nic poza tym.
A teraz leżała tam chora i pewnie oczekiwała, ze weźmie go na litość. Czego właściwie chciała? Że jej przebaczy?!
A jednak właśnie po to tu przyszedł. Kiedy usłyszał o niej od szpitalnego kapelana pragnął właśnie tego – przebaczyć. Sprawić, że jego życie stanie się znów jego życiem, że przestanie być zakładnikiem własnego gniewu i nienawiści.
Właściwie przebaczył, zanim otworzyła oczy i poprosiła go o to. Był wolny. Ale nagle nie to było najważniejsze. Chciał, żeby i ona odczuła ulgę. Chociaż tyle należało jej się za życie, które mu dała i które w ostatecznym rozrachunku wcale nie okazało się takie złe. Przysiadł na brzegu łóżka. „Jak się czujesz… mamo?” – zapytał, a ona nie odpowiedziała, chyba zbyt zdziwiona tym, że tu w ogóle przyszedł. Kiedy ujął jej rękę i zaczął ją gładzić, nagle zacisnęła powieki a po jej policzkach popłynęły łzy. Nigdy nie sądził, ze można tak długo płakać. I z każdą łzą wydawała mu się jakaś inna – jakby piękniejsza.
Dzisiejsza Ewangelia przypomina najważniejsze przykazanie Nowego Przymierza – Przykazanie Miłości: „Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego», a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” – mówi Jezus i chwilę później dodaje: „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.
Nie każda historia przebaczenia i miłości nieprzyjaciół skończy się happy endem. Nie zawsze na akt przebaczenia odpowiedzą mi wdzięcznością, a na miłość miłością. Ale to już naprawdę nie będzie mój problem.