Razem w różnorodności
Ludzie różnią się między sobą... Czy można wyobrazić sobie orkiestrę bez wielu różnych instrumentów? Nie powinniśmy więc naszej odmienności traktować jako zagrożenia. Ona może wzbogacić nas bardziej, niż sądzimy.
2014-02-26
II Rok czytań
Mk 9,38-40
Dwoje z moich wnucząt to bliźnięta jednojajowe. Kiedy mieli się urodzić, zastanawialiśmy się, w jaki sposób zdołamy ich odróżnić. Dziś mają już po 3 i pół roku. Chyba ani razu się nie pomyliłam. Mylą się tylko ci, którzy nie przebywają z nimi dość często. W przeciwieństwie do większości rodzin bliźniąt, ich rodzice starają się ubierać ich inaczej. I to nie po to, aby ułatwić obcym ich rozpoznanie, ale dlatego, że dostrzegają i szanują ich różnorodność i odmienną osobowość każdego z nich.
Przed laty zdarzyło mi się rozmawiać z pewną wspaniałą, głęboko wierzącą osobą, tak wspaniałą, że nie mogłam wprost uwierzyć, że poza zwykłymi praktykami religijnymi nie włączyła się w życie którejś z małych wspólnot działających przy naszej parafii. Powiedziała mi wówczas coś, co mnie trochę zawstydziło: „Próbowałam, i to kilka razy… Ale za każdym razem czułam się jak intruz, który wtargnął na jakieś spotkanie tylko dla wtajemniczonych. Niektórzy byli nawet gościnni, próbowali okazać mi serdeczność, ale i oni – przynajmniej takie odniosłam wrażenie – dali mi do zrozumienia, że są ode mnie w jakiś sposób lepsi, że lepiej znają Biblię, przeszli kilka „stopni wtajemniczenia” na rozmaitych specjalistycznych rekolekcjach, posiedli wiedzę teologiczną o której mnie się nie śniło, lepiej ode mnie wychowują swoje dzieci, no i w ogóle są dużo bliżej nieba, niż ja. Nie zostałam tam, ponieważ bałam się, że kompleksy w które przy nich wpadnę oddalą mnie od Boga i sprawią, że zacznę wątpić, czy On kocha mnie tak samo, jak każdego z nich”.
Podobny dylemat opisuje dzisiejsza Ewangelia: „Apostoł Jan rzekł do Jezusa: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w imię Twoje wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami”.
Uczniowie Jezusa także tworzą pewną „małą grupę”. Czują się wybrani, wyróżnieni, powołani do wielkich rzeczy. Większych niż inni. Przecież nie na darmo towarzyszą Jezusowi, dzielą jego życie, słuchają Jego nauk. A tu nagle jakiś intruz próbuje ich naśladować.
Pewnie Jan był przekonany, że Jezus ich pochwali, tymczasem On odrzekł: „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”.
Ludzie różnią się między sobą, także bliźniacy. Tak w swoim wspaniałym zamyśle postanowił nasz Stwórca. I chwała Mu za to. Czy można wyobrazić sobie orkiestrę bez wielu różnych instrumentów? Nie powinniśmy więc naszej odmienności traktować jako zagrożenia. Ona może wzbogacić nas bardziej, niż sądzimy. Doświadczyłam tego niedawno, podczas spotkania z Rodzicami bł. Chiary Luce Badano. Ich wzruszające świadectwo zamieściliśmy na naszej stronie internetowej (tutaj). Ale swoje świadectwo o Błogosławionej złożyli wówczas także jej przyjaciele: Chicca Coriasco i jej starszy brat Franz. Muszę przyznać, że to jego świadectwo wywarło na mnie największe wrażenie. Sądzę zresztą, że nie tylko mnie „wcisnęło” ono w fotel. Franz Coriasco jest osobą niewierzącą, agnostykiem (jak sam często podkreślał), tymczasem współuczestniczył w autentycznej ewangelizacji! Dla wielu z nas było to swoistym odkryciem prawdy zawartej w słowach Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”.
Może trochę innymi słowami, ale to samo wyraził pewien kapłan, który dowcipnie podsumował świadectwo Franza Coriaco. Zwracając się do niego, powiedział: „Franz, ja nie wierzę, że Pan nie wierzy”.