O Spowiedzi świętej
Szkoła modlitwy. Nawrócenie to odwrócenie się od grzechu. Dokonuje się ono poprzez wrócenie do Pana Jezusa, do Jego miłości, do więzi z Nim.
2014-03-03
Przychodzimy do niej w kościele, przeżywamy ją w szpitalu, będąc w łóżku. Dla tych, którzy proszą o nią – jej duchowymi darami dzielą się kapłani, spiesząc z wizytą w pierwszy piątek bądź sobotę miesiąca. Spowiedź święta. Bez względu na to, czy przy kratkach konfesjonału, czy przy łóżku, czy też we własnym domu, zawsze ta sama przestrzeń Bożego Miłosierdzia, ten sam skruszony pokutnik i zawsze kapłan, który będąc szafarzem Bożego Miłosierdzia, sam potrzebuje dla siebie podobnego dotknięcia łaską Boga.
„Jeszcze nie teraz”
Przemierzający szpitalne sale kapelan proponując Spowiedź świętą tym, którzy nie przyjmują Komunii nieraz słyszy: „jeszcze nie teraz, może jutro, może za tydzień, za kilka miesięcy”. Te słowa bolą. I dobrze, że bolą. Gorzej gdyby nie bolały. Dlaczego? Bo Spowiedź to spotkanie z Miłosiernym Sercem Boga, które pragnie nasze serce podnieść, oczyścić, posklejać, zabandażować i uczynić nowym. Jezus przypominał o tym nieraz Świętej z Łagiewnik. W tym „trybunale miłosierdzia” – mówił do siostry Faustyny na początku XX wieku – znajdują się „największe cuda”. Aby je uzyskać „nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też odprawiać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud Miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni”. I dalej, tłumacząc, czym jest ów Boży trybunał zawierający w sobie przestrzeń zarówno Bożej Sprawiedliwości, jak i Miłosierdzia, mówił: „Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud Miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu Miłosierdzia Bożego” (Dz 1448). O biedni – możemy dodać – którzy odkładają Spowiedź na bliżej niesprecyzowany czas. Szczęśliwi zaś ci, którzy otwierają się na cud Miłosierdzia Wszechmogącego!
Szafarz Miłosierdzia
Kilka dni temu spotkałem na parkingu pana Tomasza. Przeklinał. Mówił, że wyszedł z więzienia. Chciał jedzenia. Kupiłem mu sandwicha i herbatę. Wziął je i… pokazał mi obrazek z napisem Jezu, ufam Tobie! Mówił, że codziennie modli się do Jezusa. Myślę, że Jezus nie tylko do siostry Faustyny, ale także do pana Tomasza i do mnie wypowiada słowa o dokonującym się cudzie Miłosierdzia w Sakramencie Pokuty. Kiedyś odkryłem ważną dla mnie prawdę zanotowaną na kartach Ewangelii. Otóż, cudu Miłosierdzia doświadczyli ci, którzy najbliżej byli Chrystusa, nad którymi Jezus pracował mozolnie trzy lata, a którzy w godzinie próby zawiedli, uciekli i zdradzili Go. Przeżyli jednak skruchę i uznali siebie jako „rozkładające się trupy”. Wtedy dotknęła ich łaska. I to właśnie ich Jezus wybrał na szafarzy Bożego Miłosierdzia, posyłając do ważnej misji: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 22-23). Czyż może być większa władza udzielona przez Boga człowiekowi na ziemi? Dlaczego więc nie uklęknąć przy kratkach konfesjonału, by doświadczyć dobrodziejstwa odpuszczenia grzechów za pośrednictwem następców Piotra, Jana, Tomasza, Mateusza…? Nie tylko przy okazji świąt, ale częściej, szukając w tej przestrzeni Miłosierdzia Bożego stałego impulsu do własnego nawracania się?
Kilka miesięcy temu słyszałem świadectwo nowego jałmużnika papieskiego arcybiskupa Krajewskiego o jego praktyce spowiadania się. Za czasu pontyfikatu bł. Jana Pawła II jako ceremoniarz nieraz towarzyszył Ojcu Świętemu w liturgii. Sama Eucharystia była i jest dla niego spotkaniem z Przenajświętszym Bogiem. Również towarzyszenie bł. Janowi Pawłowi II w świętych obrzędach było dla niego bodźcem do prowadzenia świętego życia. Stąd – jak mówił – zdarzało mu się nieraz spowiadać kilkakrotnie w tygodniu! Miał taką potrzebę, aby jego serce było bardziej dyspozycyjne na przyjęcie Bożej łaski.
Najtrudniejsze w spowiedzi
Chyba najtrudniejsze w spowiedzi jest przyznanie się do grzechów. W jednej z homilii Ojciec Święty Franciszek zachęcał: „Trzeba umieć nazywać własne grzechy po imieniu, bez ich ukrywania”. Współcześnie mamy tendencję do ukrywania ich i wybielania siebie, albo – co gorsze – nazywania dobrem zła. Nie mówimy „ukradłem”, ale „przywłaszczyłem sobie cudzą rzecz”; nie „cudzołożyłem”, ale „korzystałem z życia”; nie „oszukiwałem”, ale „kombinowałem”; nie „zabiłam dziecko”, ale „przerwałam ciążę, usunęłam płód” itp.
Robiąc rachunek sumienia (pierwszy warunek dobrej Spowiedzi świętej) ważne jest, abyśmy nie zapomnieli o najbardziej podstawowych prawdach naszej wiary. We Wprowadzeniu do Obrzędu Pokuty czytamy: „Sakrament Pokuty powinien się zaczynać od wysłuchania Słowa Bożego, bo Bóg przez Swoje Słowo wzywa do pokuty i doprowadza do prawdziwego wewnętrznego nawrócenia” (24).
Dzięki temu Słowu przypominamy sobie, iż to Bóg pierwszy nas umiłował i podjął inicjatywę, aby nas pojednać ze Sobą. To On dokonał wszystkiego – aż po śmierć Swojego Umiłowanego Syna na krzyżu – aby nas uwolnić od grzechów. Mówiąc jeszcze innymi słowy, gdy poznaję, jak bardzo Bóg mnie kocha, moje serce spontanicznie reaguje i prowadzi do tego, iż widzę i poznaję, kim jestem. Moje życie przeglądam w „lustrze” Słowa Bożego; to życie, na które składają się nie tylko zewnętrzne uczynki, ale również wewnętrzne motywacje, którymi się kieruję. Im bardziej poznaję Miłość Boga względem moich braci i sióstr, również mnie samego, tym bardziej ogarnia mnie wstyd ponieważ poznaję, jakim jestem nędzarzem. Ale to właśnie wówczas ważny jest akt wiary prowadzący do jeszcze głębszego zaufania Bogu. Inaczej skończę, jak Judasz.
W adhortacji O pojednaniu i pokucie Reconciliatio et Paenitentia bł. Jan Paweł II pisał, iż „dzięki lekarstwu Spowiedzi doświadczenie grzechu nie przeradza się w rozpacz” (RP 31). Także w Dzienniczku św. Faustyny czytamy: „Gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza ale z ufnością niech się rzuci w ramiona Mojego Miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo do Mojego litościwego Serca, one mają pierwszeństwo do Mojego Miłosierdzia” (Dz 1541).
Istnieje pewien apokryf (apokryf jest to starożytny tekst ukazujący życie Jezusa, którego autentyczność została słusznie zakwestionowana przez Kościół), w którym autor przedstawia przypowieść o zaginionej owcy w inny sposób niż czyni to św. Łukasz. Pamiętamy, że z grona stu owiec jedna się pogubiła i pasterz zostawiając całe stado, poszedł jej szukać. Dlaczego? Bo według apokryfu pogubiona owca była największa ze wszystkich, najbardziej tłusta i najbardziej ulubiona przez pasterza. Jak to dobrze, że w wersji oryginalnej, właściwej, jest inaczej. Pan Jezus, Dobry Pasterz – jak relacjonuje to św. Łukasz – szukał i nadal szuka owcy nie dlatego, że jest najdorodniejsza, ale dlatego, iż była i nadal jest w potrzebie, że pogubiła się, że nie daje sobie rady w życiu. Ta prawda wybrzmiewa także w pozostałych dwóch przypowieściach z 15. rozdziału Łukaszowej Ewangelii: o zaginionej drachmie i o powrocie syna marnotrawnego.
Nawrócenie
Do czego w pierwszym rzędzie mamy się nawrócić? Nawrócenie to odwrócenie się od grzechu. Dokonuje się ono poprzez wrócenie do Pana Jezusa, do Jego miłości, do więzi z Nim. Nawrócenie to otwarcie się na Jego spojrzenie, podobnie jak uczynił to celnik Mateusz. Spojrzenie to rodzi skruchę, mówimy „żal za grzechy” (drugi warunek Spowiedzi świętej).
Wiara jest posianym w duszy ziarnem, które przez całe nasze życie wzrasta i dojrzewa. Jest nieustannie płynącą wodą. Nie jest wodą stojącą, jakimś bajorem. Stąd nie możemy mówić o zasiedzeniu w doświadczeniu naszej więzi z Bogiem. Bóg poprzez różne trudne dla nas sytuacje burzy nieraz naszą misternie poukładaną stabilizację życiową. To „burzenie” może towarzyszyć założeniu rodziny, podjęciu nowej pracy, przejściu na emeryturę, odejściu dzieci z domu, chorobie, starości i śmierci bliskiej nam osoby. Przez te nowe, często bolesne doświadczenia, Bóg podważa nasze dotychczasowe zawierzenie Jemu. Prowadzi nas do kolejnych etapów nawrócenia, do coraz głębszego przylgnięcia do Niego, aż do czasu, kiedy spotkamy się z Nim w Wieczności „twarzą w twarz” (1 Kor13, 12).
Kolejne trzy warunki
Sobór Trydencki nauczał, iż „ból duszy i obrzydzenie sobie popełnionego grzechu powinny poprowadzić nas do postanowienia niegrzeszenia na przyszłość”. Św. Ignacy z Loyoli zachęcał, aby postanowienie poprawy uczynić „przy łasce Pana Boga”. Był realistą i wiedział, iż nasze ludzkie postanowienia są kruche i potrzebują Bożej łaski. Po wyznaniu grzechu – które im krótsze i bardziej treściwe, bez specjalnego tłumaczenia się, tym owocniejsze – przychodzi nam zadośćuczynić za grzechy. Nieraz nazywamy to pokutą. Warto pamiętać, iż owa pokuta – często modlitwa, czy gest miłości wykonany wobec bliźniego – nie jest „zapłatą” za odpuszczony grzech. W przywołanej już adhortacji czytamy, że „żadna ludzka cena nie może wyrównać tego, co się otrzymało, owocu Przenajdroższej Krwi Chrystusowej”. I dalej: „po rozgrzeszeniu pozostaje w duszy chrześcijanina pewien obszar mroku, będący skutkiem ran grzechowych, niedoskonałości skruchy, osłabienia władz duchowych, w których tkwi jeszcze pozostałe zakaźne ognisko grzechu, wciąż wymagające walki z nim poprzez umartwienie i pokutę. Takie znaczenie ma pokorne i szczere zadośćuczynienie” (RP 31).
Na koniec warto spojrzeć na jeszcze jeden ważny wymiar naszego nawrócenia, który wpisuje się w duchowość Apostolstwa Chorych. Opisuje go autorka Dzienniczka: „W pierwszy piątek miesiąca przed Komunią ujrzałam dużą puszkę napełnioną Hostiami świętymi; jakaś ręka postawiła mi tę puszkę i wzięłam ją w rękę, a było w niej tysiąc Hostii żywych. Wtem usłyszałam głos: «Te Hostie są przyjęte przez dusze, którym wyprosiłaś łaskę szczerego nawrócenia w czasie tego Wielkiego Postu», a było to na tydzień przed Wielkim Piątkiem. Dzień ten spędziłam w wielkim skupieniu wewnętrznym, wyniszczając się na korzyść dusz” (Dz 640).
Podobnie jak św. Faustyna, również i my możemy poprzez ofiarę modlitwy i cierpienia wyprosić łaskę nawrócenia dla grzeszników. W Niebie dowiemy się, ilu z nich poprzez apostolstwo chorych zostało doprowadzonych do Chrystusa.
Zobacz całą zawartość numeru ►