Jestem jak Judasz
Nie tylko Judasz zdradził Chrystusa. Każdy nasz grzech wydaje Go na śmierć.
2014-04-16
II Rok czytań
Mt 26,14-25
Czytając słowa dzisiejszej Ewangelii pewnie nie jednego z nas nachodzi pytanie – jak można było zdradzić Jezusa? Czyż ten Judasz nie wydaje się być uosobieniem zła? Zdradził swojego Mistrza, Nauczyciela, Zbawcę. Dopuścił się czynu tak karygodnego, że przechodzi to nasze ludzkie pojęcie. Łatwo nam oceniać, szczególnie z perspektywy tak długiego czasu. Wydaje nam się, że jesteśmy inni i gdyby to od nas zależało, to Jezus nigdy nie zostałby wydany. Czy rzeczywiście?
Tak naprawdę każdy nasz grzech jest w mniejszym lub większym stopniu zdradą Chrystusa. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w imię przyjemności czy własnej wygody oddalamy się od Pana. Zapominamy, że każde zło, które zdarza nam się popełnić, jest odrzuceniem miłości Boga. Tak łatwo nam się ocenia innych, a tak trudno dostrzega własne słabości.
Na szczęście Chrystus zawsze czeka na nas z otwartymi ramionami. Czeka, aż zachcemy przyjąć dar Jego miłości. Czeka, aż powrócimy na Jego ścieżkę. Przecież umarł na krzyżu za nasze grzechy. Za wszystkie nasze grzechy – zarówno te lżejsze, jak i cięższe. Jezus jest cierpliwy i jeśli tylko zechcemy przyjąć Go do naszego życia, zadomowi się w nim na dobre.
Naturą zła jest to, że wydaje się być ono kuszące. Zachęca nas dając chwilową przyjemność czy ułatwiając nam wędrówkę po często wyboistej drodze. Ale radość nasza jest krótkotrwała, a początkowe ułatwienia przeradzają się w jeszcze większe trudności. Wybierając zło i pozornie łatwiejsze rozwiązania, sami komplikujemy sobie życie. Na szczęście mamy wolną wolę i możemy decydować jakimi wartościami kierować się w życiu. Nawet jeśli zdradzimy Chrystusa wybierając zło, zawsze możemy do Niego powrócić. On jest Odkupieniem. On, umierając, miał nasze grzechy przed oczami. I mimo że tak często zło wygrywa w naszym życiu, mamy Zbawiciela, który kocha nas pomimo naszych słabości.