Nielogiczna miłość

Zgodnie ze Swoją zasadą, Jezus najpierw idzie do tych, którzy najbardziej potrzebują umocnienia. To właśnie ci ludzie są dla Niego najważniejsi!

zdjęcie: flickr.com

2014-04-26

II Rok czytań
Mk 16, 9-15

W dzisiejszej Ewangelii znów widzimy Jezusa, który najbardziej docenia i miłuje to, co słabe, grzeszne i niewierne. Wskazują na to wyraźnie dwa szczegóły.

Po pierwsze Maria Magdalena. To jej najpierw ukazał się Pan Jezus, choć niegdyś – jak podaje Ewangelia – miała w sobie aż siedem złych duchów. Jezus wcale nie rozpoczyna od najlepszych. Nie biegnie w pierwszej kolejności do ucznia Jana albo do Piotra, który będzie pierwszym papieżem. Zgodnie ze Swoją zasadą, Jezus najpierw idzie do tych, którzy najbardziej potrzebują umocnienia. To właśnie ci ludzie są dla Niego najważniejsi! Wcale nie ci wysoko urodzeni, ani ci zamożniejsi, ani ci sławni. Jezus nie wyróżnia tych najlepiej wykształconych i najbardziej ułożonych. Nie otacza się towarzyską elitą. Idzie do najbardziej potrzebujących, do poranionych, zalęknionych, do grzesznych.

Po drugie uczniowie Jezusa. Mieli oni problem z wiarą w Jego Zmartwychwstanie. Nie dają wiary relacjom świadków. Chrystus więc ukazuje się im osobiście. Z jednej strony pewnie się ucieszyli, widząc na własne oczy potwierdzenie wiadomości o Zmartwychwstaniu, której od innych nie chcieli przyjąć. Z drugiej, pewnie nie było to dla nich miłe, słyszeć od Zmartwychwstałego Jezusa wyrzuty, że są niedowiarkami i to upartymi. Najbardziej jednak zdumiewa fakt, że tych oto niedowiarków i tchórzy Jezus posyła z misją głoszenia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu. Ci, którzy mieli trudności z przyjęciem na wiarę słów Marii Magdaleny i innych, którzy widzieli Zmartwychwstałego, mają teraz sami iść, i to na cały świat, aby głosić wszystkim Dobrą Nowinę o zbawieniu. Czyżby Pan Jezus naprawdę nie miał lepszych kandydatów na świadków Swojego zwycięstwa nad śmiercią? Czyżby nie mógł wybrać bardziej zaufanych i mężnych uczniów?

Jezus kocha. A miłość rzadko bywa logiczna i rozsądna. Miłość Jezusa nie stawia warunków: będę twoim przyjacielem, jeśli ty będziesz bez zarzutu; będę cię kochać, jeśli ty będziesz kochać mnie; powierzę ci ważne zadanie, jeżeli okażesz się godnym zaufania; będę ci błogosławił, jeśli mnie nie zawiedziesz… Jezus nie działa w ten sposób. Jego miłość jest bez warunków i bez granic. On kocha do końca – zawsze wiernie i prawdziwie.

Gdybym potrafiła kochać jak Jezus, nie dziwiłabym się, że dla Niego najważniejsze jest to, co słabe i kruche. Gdybym potrafiła kochać jak Jezus, nie oburzałabym się faktem, że dotykały Go grzesznice i jadali z Nim celnicy. Gdybym potrafiła kochać jak Jezus, nie dzieliłabym ludzi na fajnych i niefajnych. Gdybym potrafiła kochać jak Jezus, umiałabym przebaczyć każdą krzywdę i zapomnieć każdy zadany ból.

Ja jednak nie potrafię kochać tak, jak On. Dlatego potrzebuję mocy Jego zmartwychwstania, Jego zwycięstwa. W mocy Jego miłości mogę wszystko.

Cogiel Renata Katarzyna, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024