Kochani na wieki
Pomyśl tylko: miłość, która nigdy się nie skończy, miłość, która już zawsze będzie dla nas źródłem radości. Aż chce się żyć! Wiecznie!
2014-05-22
II Rok czytań
J 15,9-11
Cała Dobra Nowina jest jedną wielką zachętą do radości i do miłości. Nie jest więc wyjątkiem dzisiejszy fragment z 15. rozdziału Ewangelii według św. Jana. Trzeba jednak przyznać, że to właśnie on nie pozostawia w tej kwestii żadnych wątpliwości. Jezus tak bowiem uzasadnia dziś swoje słowa: „To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”.
Czasem, gdy rozglądam się wśród współwyznawców i widzę ich posępne twarze, a nawet gdy w prawdzie popatrzę na samą siebie, miewam poważne wątpliwości, czy rzeczywiście ta cała rzesza ludzi uczestniczących w takim czy innym spotkaniu liturgicznym – w tym także i ja – mamy udział w radości którą Chrystus nas obdarza, już nie mówiąc o pełni tej radości?
Czy rzeczywiście mamy powód do takiej radości? Może warto przyjrzeć się najpierw innym fragmentom Ewangelii, zachęcającym nas do niej. Scena Zwiastowania. Anioł wita Maryję, mówiąc do niej: „Raduj się”, potem Jan Chrzciciel w łonie swej matki Elżbiety poruszył się „z radości”, a Maryja w swoim hymnie uwielbienia wyznaje: „Raduje się duch mów w Bogu moim Zbawcy”. Także sam Jezus podczas swojej ziemskiej misji niejeden raz „rozradował się w Duchu Świętym”.
Co jest źródłem naszej radości? To obietnica Jezusa. Przyznaje On, że w naszym ziemskim życiu będziemy mieć niejeden powód, aby się smucić, lecz ostatecznie nasz smutek przemieni się w radość, radość, która nie przeminie i której nikt i nic nam nie odbierze.
Nasz Zbawiciel nie odbiera nam prawa do smutku w niektórych, bolesnych okolicznościach naszego życia. On sam na przestrzeni swojej ziemskiej drogi niejeden raz miał przecież powód do smutku. Ale także On daje nam już tu, na ziemi, poznać przedsmak radości, jaką dla nas przygotował na wieczność. To radość tych, którzy czują się kochani. Poznałam kiedyś samotną kobietę, która przez czterdzieści lat żyła w przeświadczeniu, że jej życie jest bezużyteczne i puste, że została pozbawiona prawa do realizacji tego, do czego czuła się powołana. Pragnęła przecież być żoną i matką. Miała 42 lata, kiedy poznała człowieka, który jej życiu nadał sens. Nigdy przedtem ani potem nie widziałam człowieka, który w ciągu paru tygodni przeszedłby tak gruntowną metamorfozę. Gdyby ktoś miał wątpliwości, że miłość uskrzydla, powinien poznać tę kobietę. Pobrali się i są szczęśliwi. I mam nadzieję, że tak już pozostanie. Jednak pewności mieć nie mogę. Bo różnie to bywa z naszymi uczuciami.
Tymczasem Jezus oferuje nam miłość doskonałą, miłość swoją i swojego Ojca. „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości”.
Pomyśl tylko: miłość, która nigdy się nie skończy, miłość, która już zawsze będzie dla nas źródłem radości. Aż chce się żyć!