By smutek zamienił się w radość
Może czasami tak właśnie trzeba? Może gdyby nasze oczy nie wylały łez, nasze usta nie potrafiłyby się uśmiechać?
2014-05-29
Któż z nas nie zna tego uczucia? Utraciłam kogoś najbliższego, spotkała mnie nieoczekiwana przykrość, wydano o mnie niesprawiedliwy sąd… I nagle jakby świat się zatrzymał a słońce przestało świecić. Wszystko stało się szare i takie beznadziejnie smutne. I jakże trudno uwierzyć, że jutro znów wstanie dzień, że może być lepszy, radośniejszy, że istnieje dla mnie jakaś dobra przyszłość. A obok – jakby nigdy nic – biegają ludzie zaaferowani własnymi sprawami. Tu i ówdzie rozlega się czyjś śmiech, jakaś para się całuje, ten i ów snuje plany na jutro, pojutrze, następny miesiąc...
Jakże trafnie Jezus przewidział nastroje swoich uczniów wtedy, kiedy już dokona się Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie! Gdy ci, którzy dopuścili się zamachu na Jego życie radowali się swoim podłym, choć krótkotrwałym zwycięstwem, dla apostołów i bliskich Jezusa nastała ciemna noc smutku i żałoby, czas „płaczu i zawodzenia”.
Może czasami tak właśnie trzeba? Może gdyby nasze oczy nie wylały łez, nasze usta nie potrafiłyby się uśmiechać? Może gdybyśmy nie doznali straty, nie wiedzielibyśmy, co się naprawdę w życiu liczy? Może nasze serca nie potrafiłyby współczuć bez doświadczenia krzywdy i niesprawiedliwości?
Jezus mówi uczniom: „Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość”. O jakiej radości mówi? Z pewnością nie chodzi Mu o tandetne namiastki szczęścia. Radość, którą On obiecuje nigdy się nie skończy. To prawda, że gdy ze smutku aż boli nas dusza, trudno uwierzyć w taką radość. Ale tak jak w ogniu hartuje się stal, tak trzeba czasem posmakować cierpienia, aby nasza radość mogła być pełna. Nie na darmo tylu świętych ludzi przeżywało, i to nieraz przez długie lata, tak zwaną „noc duszy”: ojciec Pio, Matka Teresa z Kalkuty, św. Teresa od Dzieciątka Jezus…
Dlatego, choć wydaje się to trudne, a czasem wręcz niemożliwe, nie zapominajmy dziękować Bogu za wszystko, co nas spotyka. Wzbudźmy wiarę w to, że każde wydarzenie naszego życia mieści się w Jego planach i z każdego smutku, On potrafi wyprowadzić nas w rzeczywistość nieprzemijającego szczęścia, którego ten świat dać nam nie może. Aby tak się stało, trzeba nauczyć się z ufnością powierzać Jezusowi wszystkie nasze doświadczenia – dobre, ale i te złe czy bolesne. Trzeba nauczyć się czekać z sercem gotowym na przyjęcie Jego radości.