Dobry Papież Jan

Po rozmowie z pewnym elektrykiem, gdy dowiedział się, że ma dużą rodzinę i ledwie wiąże koniec z końcem, zarządził duże podwyżki dla robotników watykańskich.

2014-06-01

Był następcą Apostoła Piotra 4 lata, 7 miesięcy i 6 dni. Niewiele? Ale to właśnie on, Jan XXIII, w październiku 1958 roku zapoczątkował w Kościele nowy, powiedzielibyśmy: nowoczesny styl sprawowania władzy Piotrowej. Styl bliższy ludziom, mniej zwracający uwagę na „watykańską etykietę”, bardziej bezpośredni, otwarty na osoby o odmiennych przekonaniach, wychodzący na różnego rodzaju „peryferie”.

Pasterz, nie biurokrata

To od Papieża Jana rozpoczęły się, spotkania poza murami Watykanu, audiencje dla osób o „wywrotowych” poglądach, odejście od skostniałych zwyczajów kościelnych, używanie języka zwykłych ludzi i uśmiech dla każdego. Sobór, który zapowiedział, zainaugurował i któremu nadał ton, stał się wydarzeniem historycznym, stanowiącym oczywistą cezurę w dziejach Kościoła.

Warto pamiętać, że to, co już nas zwykle nie dziwi – choć czasem i dzisiaj zaskakuje! – zapoczątkowane zostało ponad 60 lat temu przez Papieża Jana. Umierał – tyle lat przed Janem Pawłem II – „na oczach całego świata”. 3 czerwca 1963 roku na Placu św. Piotra, jak pamiętnego 2 kwietnia 2005 roku, tysiące wiernych trwały na modlitwie, wpatrywały się w okno papieskiego apartamentu, wreszcie ze łzami polecały Bogu duszę ukochanego Ojca Świętego.

Był pierwszym papieżem od 1870 roku, który odbył oficjalne spotkanie poza Watykanem – na początku pontyfikatu udał się do więzienia. Rozmawiając z więźniami, pocieszał ich, mówiąc, że jego krewny też trafił za kratki – za kłusownictwo. Podczas innej wizyty zauważył, że niektóre cele są zamknięte. Kiedy dowiedział się, że przebywają tam najbardziej niebezpieczni przestępcy, poprosił o otwarcie wszystkich drzwi, „bo wszyscy ci nieszczęśliwi ludzie to dzieci Boże”… Mawiał też: „Jak nędzne jest życie biskupa czy księdza zredukowanego wyłącznie do roli dyplomaty lub biurokraty”. Dzisiaj echem tych słów są podobne wypowiedzi Papieża Franciszka...

Takich podobieństw można by znaleźć mnóstwo; dotyczyłyby zarówno podejścia do odczytywania Ewangelii „tu i teraz”, jak i spraw bardziej zewnętrznych, na przykład stosunku do papieskiego protokołu. Kiedy noszono Papieża Jana w sedia gestatoria (przenośny tron) mawiał, że to „bardzo niewygodny fotel” i wyraził pragnienie, by mógł chodzić na własnych nogach. Przekonywano go, że dzięki tronowi ludzie widzą go lepiej. Wtedy pogodził się z tym… upokorzeniem „z miłości do bliźnich”.

Fascynująca, a jednocześnie prosta i wzbudzająca ciepłe uczucia osobowość świętego Papieża Jana XXIII zasługuje na głębszą refleksję, a przede wszystkim na naśladowanie.

Dusza zbawiająca dusze

Wieloletni sekretarz Jana XXIII, ks. Loris Capovilla, od niedawna kardynał, otrzymał tuż po śmierci Papieża list od młodego człowieka. Mężczyzna przyznał, że nie był praktykujący i drażniła go matka, słuchająca przez kilka dni radiowych komunikatów o umierającym Papieżu. Przełomem stał się dla niego moment śmierci Jana XXIII. „Wracałem właśnie z pracy – napisał – kiedy na ulicy zobaczyłem płaczącego mężczyznę w moim wieku. Wybełkotał tylko: «Umarł» – jakby chciał powiedzieć: «Mój ojciec». Uścisnęliśmy sobie ręce – i to wystarczyło: dwaj obcy, ale w tym momencie bracia. Łzy napłynęły mi do oczu. W domu zastałem oczywiście rodzinę przed telewizorem. Znów ogarnęło mnie dziwne uczucie bycia sierotą. Mama przytuliła mnie wtedy, jak kiedyś, gdy byłem dzieckiem: matka rozumie wiele! Ojcze, chłopak, który nie wierzy w księży, który rzadko chodzi do kościoła, tego wieczoru, pragnąc przebaczenia, poszedł się wyspowiadać, aby móc pracować dla sprawiedliwszego świata – tak jak chciał tego on, podobnie jak ja, syn ubogich ludzi. Tak, nie jestem zbyt praktykujący, ale tak naprawdę czuję się chrześcijaninem i ta śmierć wzywa mnie do życia. Teraz wiem: Papież Jan, zanim się zorientowałem, wkroczył do mojego serca”.

Zanim jednak nastąpiła „święta śmierć”, było długie, „walczące” o świętość życie. Kiedy czyta się „Dziennik duszy” Jana XXIII, pojęcie walki duchowej narzuca się samo. Przyszły papież rozpoczął swoje notatki w wieku zaledwie 14 lat, gdy przebywał w niższym seminarium duchownym. Uderza w nich wyjątkowa dojrzałość oraz nieustanny wysiłek, by pozostać wiernym wybranej drodze, pragnienie życia blisko Boga, w pokorze i posłuszeństwie. Od początku wie, że ma zostać kapłanem i pragnie tego. Równocześnie odczuwa swoją słabość i rozumie, że tylko wytrwała praca nad sobą i zaufanie Bogu, który prowadzi Swoimi drogami, pozwoli mu zrealizować marzenia.

W dzień św. Wawrzyńca, 10 sierpnia 1905 roku, po święceniach kapłańskich, które przeżył jedynie ze swymi przełożonymi, napisał list do biskupa swojej diecezji Bergamo oraz do swoich rodziców. Popołudnie spędził „sam na sam z Bogiem” – jak zanotował.

U schyłku życia, 11 sierpnia 1961 roku, zapisze w „Dzienniku”, że cotygodniowa spowiedź praktykowana od dziesiątków lat, pozostaje dla niego „solidną podstawą w dążeniu do doskonałości: przynosi uspokojenie wewnętrzne” i pomaga być przygotowanym „każdej godziny i każdej chwili dnia” na stawienie się przed Panem. Kilka dni później, w uroczystość Wniebowzięcia, doda, że odmawiany w całości Różaniec jest dla niego „ustawiczną medytacją oraz spokojną, codzienną kontemplacją”. Podczas rekolekcji przygotowujących do rozpoczęcia Soboru napisze natomiast: „…czymże jest to życie papieża, jeśli nie odprawianiem dzień po dniu prawdziwych rekolekcji dla zbawienia własnej duszy, pragnącej zbawić dusze wszystkich ludzi, odkupionych przez Chrystusa, Zbawiciela Świata?”.

Anegdoty i wspomnienia

„Namiestnik Chrystusa! Ach, nie jestem godny tej nazwy, ja, biedny syn Battisty i Marianny Roncallich, dwojga niewątpliwie zacnych chrześcijan, lecz jakże skromnych i pokornych” – pisał Jan XXIII w „Dzienniku duszy” niespełna dwa lata przed śmiercią.

Oboje rodzice dożyli konsekracji biskupiej syna w roku 1925. Jak podkreślał często Papież, rodzina była biedna, ale szczęśliwa. Dla dziesiątki dzieci – pięciu córek i pięciu synów – w domu były jedynie dwie pary skórzanych butów. Na co dzień noszono drewniaki lub chodzono boso. W tym kontekście słowa Jana XXIII przytoczone przez jednego z jego biografów, Roberta Quardta, mogą wywołać głęboką refleksję: „Nie przychodziło nam na myśl, że czegoś nam brak, bo w istocie nie brakowało nam niczego…”. Czterogodzinny marsz do szkoły i ze szkoły stanowił dla dziesięcioletniego chłopca poważny wysiłek, toteż troskliwa matka przygotowywała mu w domu dodatkowy posiłek w postaci… jednego jajka!

Po roku rodzice przenieśli Angela do Bergamo, do Konwiktu Biskupiego. Później wstąpił do niższego seminarium duchownego. Prowadzone przez niego od tego czasu notatki później, dzięki ks. Lorisowi Capovilli, zostały za zgodą Papieża wydane pod tytułem „Dziennik duszy”. Można w nim prześledzić duchową drogę chłopca i młodzieńca, później gorliwego księdza, a wreszcie wielkiego, ale do końca odznaczającego się prostotą i pokorą Papieża.

Pełniąc kolejne ważne funkcje kościelne, Angelo Roncalli zawsze latem przyjeżdżał do Sotto il Monte. Nigdy nie wstydził się swego chłopskiego pochodzenia. Mając 63 lata, został nuncjuszem w Paryżu. Tam zaprosił raz do siebie swych czterech braci. Elegancko wystrojeni przez siostry na drogę, przybyli w krawatach, a wieczorem natrudzili się, by je rozwiązać. Ale najgorszy okazał się ranek… Ani oni, ani ich dostojny brat nie potrafili zawiązać krawatów. Nuncjusz z całą prostotą, bez skrępowania, przedstawiał więc francuskim dostojnikom braci bez krawatów!

Kiedy do Sotto il Monte dotarła wieść, że wujek Angelo został papieżem, całą noc na znak radości palono sztuczne ognie i ogniska, a następny dzień był wolny od nauki w szkole. Wszyscy żałowali tylko, że wuj Angelo jako papież już nigdy nie odwiedzi rodzinnych stron. Na koronację Papieża Jana XXIIII wyruszyła prawie 40-osobowa delegacja rodzinna. Wybierając się na tę uroczystość, siostra Assunta nie zapomniała zawieźć swojemu dostojnemu bratu domowej kiełbasy, „bo nie wiadomo, co mu tam w Rzymie dają do jedzenia”.

Wiele sympatii miał dla ludzi prasy. W pierwszych dniach po wyborze przyjął na specjalnej audiencji 500 dziennikarzy. Żartował z nimi o plotkach rozsiewanych na temat zakończonego konklawe, ale też – już na poważnie – zalecił im, by w swym sumieniu i swych słowach byli zwiastunami prawdy.

W trosce o innych

W pierwsze papieskie Boże Narodzenie 1958 roku, po południu Jan XXIII odwiedził chorych w dwóch rzymskich szpitalach. Podobne wydarzenie nastąpiło blisko 100 lat wcześniej, w 1854 roku, gdy Pius IX niósł pomoc duchową chorym w czasie epidemii cholery. Papież rozmawiał swobodnie z chorymi dziećmi. Żadne nie bało się go. Jeden z chłopców, zapytany o imię, odpowiedział rezolutnie: „Angelo”, na co Papież odrzekł: „Wiesz co, ja też tak się kiedyś nazywałem, ale teraz mam na imię Jan”.

Po rozmowie z pewnym elektrykiem, gdy dowiedział się, że ma dużą rodzinę i ledwie wiąże koniec z końcem, zarządził duże podwyżki dla robotników watykańskich. Natomiast przed świętami Bożego Narodzenia wydał w Watykanie zarządzenie, by każda z rodzin liczących powyżej czworga dzieci otrzymała specjalny upominek.

Jan XXIII cenił bardzo XVI-wiecznego kardynała Cezarego Baroniusza. Jego hasło: „Obedientia et pax” – „Posłuszeństwo i pokój” towarzyszyło jego posłudze – zarówno biskupiej, jak i papieskiej.

Miał wielkie nabożeństwo do Maryi. Czcił Ją w różnych wizerunkach. W 1956 roku odwiedził Fatimę. W Lourdes był aż dziesięć razy, po raz ostatni w marcu 1958 roku, gdy jako przedstawiciel Piusa XII poświęcił podziemną bazylikę pw. Piusa X. Mówiąc o nabożeństwie do Matki Najświętszej, użył Jan XXIII kiedyś takiego określenia: „Modlitwa do Matki Bożej podobna jest do rozmowy telefonicznej – kto wywołuje i przyzywa Ją, temu Ona też odpowiada”.

Śpij, Giovanni!

Angelo Roncalli był człowiekiem umiejącym przekazywać pokój; pokój naturalny, radosny, serdeczny. „Wraz z wyborem na papieża ów pokój ukazał się całemu światu i został nazwany dobrocią. W rzeczywistości Papież Jan przekazywał pokój, ponieważ pokój zapanował w głębi jego duszy, co było owocem długiej i trudnej pracy nad sobą, stopniowego oczyszczania serca”– powiedział Papież Franciszek 3.06. 2013 roku.

Najbardziej widoczne było bezwarunkowe otwarcie Papieża Jana na Boże plany, gdy przyszło mu zapoczątkować Sobór powszechny. Relacjonował, że kiedy powiedział kardynałom o swojej decyzji i spostrzegł ich zdumienie, wtedy uświadomił sobie, że rozpoczął rewolucję. „Wieczorem nie mogłem zasnąć – pisał – i pomyślałem sobie wtedy: Giovanni – dlaczego nie śpisz? Czy to ty, papież, rządzisz Kościołem, czy Duch Święty? To przecież Duch Święty, więc śpij, Giovanni!”. Zawsze pragnął, by ludzie byli dla siebie braćmi, niezależnie od wyznania, wykształcenia, stanu czy wieku. „Wolę raczej to, co łączy, niż to, co dzieli” – mawiał. Umierając, powtarzał: „Ut unum sint” – „Aby byli jedno…”.

Polskie wątki

„Chcę wam powiedzieć, że jeśli chodzi o moje powołanie, to narodziło się ono na podłożu budzących się uczuć do szlachetnych poczynań waszego bohaterskiego narodu” – powiedział Jan XXIII w 1962 roku do polskich biskupów przybyłych na Sobór Watykański II.

Nie wszyscy o tym wiedzą, ale Jan XXIII bardzo kochał Polskę. W młodości czytał książki Henryka Sienkiewicza, zaś jego ulubionym bohaterem był Michał Wołodyjowski. Odwiedził nasz kraj dwukrotnie. W roku 1912, jako młody ksiądz, odprawił Mszę w katedrze na Wawelu. Zwiedził też Wieliczkę. W sierpniu 1929 roku przyjechał do Polski jako delegat apostolski w Bułgarii. Odwiedził wówczas Warszawę i odprawił Eucharystię na Jasnej Górze. W księdze pamiątkowej napisał: „Fiat pax in virtute tua, Regina Poloniae et abundantia in turribus tuis” („Niech będzie pokój w mocy Twojej, Królowo Polski, i obfitość w wieżycach Twoich”). Matka Boża Częstochowska była mu bardzo bliska, również dzięki więzi, jaką miał z polskimi biskupami, a zwłaszcza z kardynałem Stefanem Wyszyńskim. To Jej wizerunek – jak poinformowała prasa po śmierci Jana XXIII – umieszczony był nad papieskim klęcznikiem.

Krótko przed śmiercią, w maju 1963 roku, Jan XXIII przyjął dwukrotnie na prywatnej audiencji polskich biskupów. Z Prymasem Tysiąclecia rozmawiał długo w cztery oczy. Natomiast jego ostatnie orędzie radiowe zostało skierowane do robotników zgromadzonych na pielgrzymce w Piekarach Śląskich. Łacińskie słowa i ich polskie tłumaczenie rozbrzmiewały na piekarskim wzgórzu 26 maja 1963 roku, tydzień przed odejściem Papieża do Wieczności.

Lęki cichną, powraca odwaga...

Jan XXIII potrzebował wzorów jak każdy chrześcijanin. Po latach takim duchowym mistrzem stał się on sam dla swojego sekretarza, wiernego ks. Capovilli. To on, świadomy wielkości Jana XXIII, uczynił bardzo wiele dla uczczenia pamięci i szerzenia jego kultu. W dniu przyjęcia biretu, pierścienia i tytułu kardynalskiego z rąk kardynała Angela Sodano w kościele parafialnym w Sotto il Monte 1 marca 2014 roku, blisko 100-letni arcybiskup Loris Capovilla, najbliższy świadek życia Jana XXIII – człowiek, który znał go jak nikt inny, wygłosił płomienne przemówienie. Podzielił się w nim swoim obecnym kontaktem z Janem XXIII, którego tak bardzo kochał. Słowa te mogą każdego z nas zachęcić do zwracania się do dobrego Papieża Jana jako orędownika naszych małych i wielkich spraw: „W mojej wierze umacnia mnie credo Papieża Jana: «Kończy się mój ziemski dzień. Chrystus żyje, a Jego Kościół prowadzi nadal Jego dzieła w czasie i przestrzeni». Jestem świadomy, że wszystko jest piękne i nowe w blasku Zmartwychwstałego. Wszystko jest łaską. Kiedy patrzę na pośmiertną maskę Jana XXIII sporządzoną przez Giacoma Manzù, kontempluję to oblicze majestatyczne i pełne pokoju, naznaczone cierpieniem; albo gdy biorę do ręki jedną z książek, którymi się delektował, lub jego listy czy „Dziennik duszy” albo jeszcze lepiej: kiedy znów się z nim spotykam i mówię do niego podczas modlitwy i kontemplacji, coś prostuje się we mnie. Przygnębienie – jeśli w ogóle jest – ustępuje, lęki cichną. Powraca odwaga. Rozkwita nadzieja. (…) I rodzi się we mnie pragnienie, by stać się apostołem Chrystusa nie chwiejnym czy powątpiewającym, lecz zdecydowanym i mocnym; pragnienie, by naśladować świętego Papieża”.

Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Numer archiwalny, Miesięcznik, Z bliska, Salik Dobromiła, Autorzy tekstów, 2014-nr-05

nd pn wt śr cz pt sb

29

30

1

2

3

4

5

7

8

9

10

11

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

Dzisiaj: 30.10.2024