Dar i zadanie
Kiedyś samej sobie zadałam pytanie, z czego potrafiłabym zrezygnować, co poświęcić dla Chrystusa? Nie napiszę, jakiej udzieliłam na nie odpowiedzi – zbyt się wstydzę.
2014-07-10
II Rok czytań
Mt 10,7-15
Jakże hojnie zostali obdarowani! Piotr, Jan, Andrzej, Mateusz… i wielu innych wybranych Pana. Zwykli ludzi - jak my, pozornie niczym się niewyróżniający - a otrzymali tak wiele: potrafią uzdrawiać chorych, wskrzeszać umarłych a nawet wypędzać złe duchy… Któż nie chciałby ich sobie w ten czy inny sposób jakoś „kupić”, któż nie chciałby – choć jednego z nich – mieć po swojej stronie?
Ale oni nie handlują swoimi uzdolnieniami. Uzdrawiają chorych, wskrzeszają zmarłych, oczyszczają trędowatych i przepędzają szatana tam, gdzie jest jego miejsce. I to zupełnie za darmo! Idą i głoszą ludziom wspaniałą nowinę, że oto „bliskie już jest królestwo niebieskie” – za darmo. Może dlatego, że pamiętają tamtą wskazówkę Jezusa: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”. Mogliby mieć wszystko, mogliby żyć jak królowie, otoczeni ludzkim szacunkiem, wdzięcznością i uwielbieniem. To jedno zdanie Chrystusa zmienia wszystko. Sprawia, że rezygnują z „trzosa pełnego srebra i złota”, z wygodnego „dachu nad głową”, z zaszczytów i przywilejów, a zadawalają się tym, co przynosi dzień – jedną suknią na ramionach i skromną strawą…, wszak „wart jest robotnik swej strawy”. Ubodzy bogacze! Ktoś kiedyś słusznie zauważył, że ludzie bogaci, to nie ci, którzy wiele posiadają, lecz tacy, którzy niewiele potrzebują, w przeciwieństwie do prawdziwych biedaków, który potrzebuje stale więcej i więcej… Więcej pieniędzy, więcej zaszczytów, więcej władzy.
Ale na problem ten warto spojrzeć też od strony niematerialnej, za to mającej związek z duchową sferą naszego życia.
Kiedyś samej sobie zadałam pytanie, z czego potrafiłabym zrezygnować, co poświęcić dla Chrystusa? Nie napiszę, jakiej udzieliłam na nie odpowiedzi – zbyt się wstydzę.
Wydarzenia ostatnich tygodni pokazują jednak, że i dziś są ludzie, którzy dla Jezusa gotowi są poświęcić niemal wszystko. Świadczy o tym choćby deklaracja wiary, jaką zdecydowało się złożyć ok. 3000 lekarzy i studentów medycyny. Ktoś powie, że w skali kraju to niezbyt imponująca liczba, a w demokratycznym państwie w końcu nie ryzykują zbyt wiele. Czyżby? Kilka tygodni temu, za sprawą medialnej nagonki, poznaliśmy bliżej jednego z owych lekarzy. Profesor Bogdan Chazan, świetny lekarz z warszawskiego szpitala Świętej Rodziny, do niedawna uważany za jednego z najlepszych i niekwestionowanych specjalistów w dziedzinie ginekologii i położnictwa, z dnia na dzień stał się „wrogiem publicznym numer 1”, „mordercą kobiet”, „fanatycznym katolem”, nie wymieniając już tysięcy innych, dużo gorszych inwektyw, którymi obrzucany jest już nie tylko na forach społecznościowych, ale i w oficjalnych doniesieniach medialnych, w kuluarach parlamentarnych, w gabinetach wysokich urzędników państwowych i polityków. We wzorcowym szpitalu zarządzono równocześnie cztery kontrole, gdzie próbowano znaleźć „haki” na Profesora, zdyskredytować go i ośmieszyć. Odmówiono zarówno jemu, jak i ludziom, którzy pragnęli stanąć w jego obronie, prawa do swobodnej wypowiedzi. I za co? Za to tylko, że jako lekarz nie zgodził się odebrać życia dziecku, lecz chronił je w imię prawa Bożego, przysięgi Hipokratesa i prawa naturalnego, które powinno stać ponad jakimkolwiek prawem stanowionym przez człowieka. Odebrano mu dobre imię, pozbawiono prawa do obrony i przysługującego każdemu człowiekowi prawa tzw. domniemania niewinności. A teraz, zanim jeszcze powiadomiono o tym głównego zainteresowanego, zanim Trybunał Konstytucyjny ustosunkował się do zaskarżonego przez Naczelną Radę Lekarską zapisu konstytucyjnego świadczącego o braku konsekwencji w sprawie. tzw. klauzuli sumienia, doktora Chazana, na oczach całej Polski, pozbawiono pracy i poinformowano o wszczęciu wobec niego postępowania prokuratorskiego. To mało? Ilu z nas zdecydowałoby się dla Chrystusa i wierności Jego nauce stracić aż tyle?
A mógłby mieć wszystko: szacunek elit, sławę, pieniądze, ukochany szpital, któremu poświęcił lata swojego życia… Jednak spośród licznych „darmo otrzymanych” od Boga darów wybrał ten, który wymagał od Niego największych ofiar. Niech Pan doda mu sił.