Umrzeć z miłości
Niektórym jednak udało się przeżyć. Ale nie jemu. Nie dlatego, że nie miał na to szansy, ale dlatego, że tak chciał. Tylko miłość jest zdolna do takich czynów.
2014-08-14
II Rok czytań
J 15,12-16
Czy potrafiłabym oddać życie za drugiego człowieka? Czy potrafiłabym umrzeć z miłości?
Zadaję sobie te trudne pytania rozważając słowa dzisiejszej Ewangelii. Szukam odpowiedzi na nie w dniu, w którym Kościół wspomina św. Maksymiliana Marię Kolbego. I… nie wiem, co odpowiedzieć, przynajmniej nie do końca. Życie jest przecież dla mnie największym dobrem, jakie otrzymałam od Stwórcy. Widzę jednak twarze moich synów i wiem, że za każdego z nich bez chwili wahania oddałabym życie. Widzę twarze moich wnuków i jestem przekonana, że potrafiłabym dla nich zrezygnować z własnego życia. I tyle. I tylko tego mogę być pewna.
Zanim Jezus powie do swoich uczniów: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” wyraźnie podkreśla, że to jest Jego przykazanie, „abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.
Przykazanie można rozumieć jak polecenie czy rozkaz skierowany do tych, którzy są zobligowani do posłuszeństwa. Ale przykazanie, które daje nam Chrystus, to bardziej wskazówka, rada czy drogowskaz, który pomoże nam trafić na Boże ścieżki. To zachęta skierowana do przyjaciół, a nie do „sług”, skierowana do tych, którzy „nie muszą”, lecz „chcą” kroczyć po Jego śladach, którzy pragną naśladować Go w jego miłości do człowieka. Bo miłość zawsze jest cenniejsza niż przymus. Tylko miłość potrafi zmienić człowieka, tylko ona potrafi skłonić go, by podarował komuś swoje życie.
Sierpień, 1941 roku. Auschwitz – hitlerowski obóz zagłady. Miejsce kaźni, które ludzie zgotowali ludziom. Niektórym jednak udało się przeżyć. Ale nie jemu. Nie dlatego, że nie miał na to szansy, ale dlatego, że tak chciał. Po ucieczce jednego z więźniów hitlerowcy swoim zwyczajem skazali 10 innych osób na śmierć głodową. Wśród pechowców znalazł się pewien ojciec rodziny – Franciszek Gajowniczek. Wydawało się, że już nic nie może go ocalić. Tymczasem nagle jeden spośród tych, którym się udało, poprosił o zamianę. Chciał ponieść śmierć zamiast Franciszka. Nie wiadomo, kto był bardziej zaskoczony: skazaniec czy jego oprawcy? To przecież niemożliwe! Takie rzeczy się nie zdarzają. Nie tu. Nikt dobrowolnie nie rezygnuje ze swojego życia dla kogoś nieznajomego! A jednak… Oszołomiony gestapowiec wyraził zgodę, a o. Maksymilian Kolbe – franciszkanin z Niepokalanowa przez 2 tygodnie konał bez pokarmu i wody. Wreszcie 14 sierpnia 1941 roku oprawcy dobili go trucizną. Człowiek, o którym mówi się dziś, że najpiękniejszym epizodem życia uczynił swoją śmierć.
Tylko miłość jest zdolna do takich czynów. Z Miłości Ukrzyżowanej, ofiarnej i doskonałej wziął także swój początek Kościół i nieustannie karmi się tą ofiarną miłością Jezusa. Apostołowie mocą Jego miłości głosili Dobrą Nowinę, dokonywali cudów, pokonywali rozmaite przeciwności a w końcu dla tej miłości oddali swoje życie. Owocem tej miłości stała się również krew męczenników wszystkich narodów i czasów.
Dzisiaj Jezus zaprasza i nas do zjednoczenia w Jego miłości. Mówi: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał”. Uwierzmy, że jesteśmy zdolni do miłości. Życie można oddawać na wiele różnych sposobów, także poprzez rezygnację z własnego „ja”, z własnych upodobań, z własnego czasu czy wygody. Nie zawsze będziemy powołani do aktów największego heroizmu, ale to miłość zawsze będzie sprawdzianem naszych uczuć i miejscem spotkania z Bogiem i człowiekiem.