„Nadmiara” Boga
Bóg, kiedy daje – daje obficie. Daje rozrzutnie, daje hojnie, daje w nadmiarze. Taka właśnie jest miłość. Nie oblicza, nie kalkuluje, nie odmierza. Po prostu się udziela.
2014-08-25
II Rok czytań
J 2, 1-11
Fragment Ewangelii opisujący cud Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej jest tak znany, że może wydawać się oczywisty. Jezus przyszedł z Maryją na wesele do znajomych. W czasie uroczystości zabrakło wina, więc postanowił uratować biesiadników i dać im takie wino, jakiego dotąd jeszcze nie kosztowali. Ale czy aby na pewno w tym ewangelicznym opisie chodzi tylko o wino? Nie, nie tylko. Dzisiejsza Ewangelia mówi przede wszystkim o hojności Boga i posłuszeństwie człowieka.
Co jest miarą miłości Boga? Miarą miłości Boga jest „nadmiara”. Boża miłość jest hojna, zawsze się przelewa. Jak pisze św. Paweł: „Temu, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej niż to, o co prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała w Kościele i w Chrystusie po wszystkie pokolenia wieków” (Ef 3.20-21). Bóg daje dużo więcej, niż to, o co prosimy.
„Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary”. Dwie lub trzy miary to od 40 do 70 litrów. Po wyliczeniach wychodzi, że pojemność stągwi wynosiła czterysta dwadzieścia litrów. Jak na wino – sporo tego. Oczywiście gościom weselnym obiektywnie nie potrzeba było aż takiej ilości wina. Z pewnością zadowoliliby się kilkoma dzbankami. Ale Bóg, kiedy daje – daje obficie. Daje rozrzutnie, daje hojnie, daje w nadmiarze. Taka właśnie jest miłość. Nie oblicza, nie kalkuluje, nie odmierza. Po prostu się udziela.
By jednak Bóg mógł okazać swoją hojność, człowiek musi mu zaufać i być Mu posłuszny. Popatrzmy w tym miejscu na Maryję. Ona właśnie pokazuje, w jaki sposób trzeba ufać Bogu. Bez zastrzeżeń, bez lęku, bez warunków: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Ważnym szczegółem jest to, że w rozważanym fragmencie aż cztery razy pojawia się określenie „Matka Jezusa”. Jan Ewangelista nie używa określenia „Maryja”, ale właśnie „Matka Jezusa” albo „Niewiasta”. Można zauważyć tutaj podobieństwo do nazewnictwa z opisu w Księdze Rodzaju, gdy niewiasta – Ewa sprzeciwia się Bogu. Maryja jest „nową Ewą” i „nową matką żyjących”. To, co w Ewie umarło, w Maryi znów napełnia się życiem. Jan Ewangelista używając podobnego słownictwa, co Księga Rodzaju, daje nam wyraźny sygnał, że Maryja to „nowa Ewa”, która nie będzie wchodziła w dialog ze złym duchem, ale będzie rozmawiała z Bogiem. „Nowa Ewa” jest posłuszna, pokorna i święta.
Maryja nie stawia siebie w centrum, bo w centrum jest Jezus. To On zaradza wszelkim brakom, to On rozwiązuje problemy. Maryja prowadzi do Jezusa i na Niego wskazuje. I to jest najważniejsza lekcja dla nas. Ratunku trzeba szukać u Jezusa. On wie jak napełnić stągwie ludzkiego życia. On wie, czego potrzebuje serce człowieka.