Żyć bez maski
Jeśli choć trochę czujemy się zaniepokojeni słowami Jezusa, nie lękajmy się. To zdrowy, ożywczy niepokój. Pozwala nam zawołać: „Panie, pod tą maską jestem ja, grzeszny człowiek".
2014-08-25
II Rok czytań
Mt 23,1.13-22
Słowa, które Jezus wypowiada pod adresem uczonych w Piśmie i faryzeuszów ale także pod adresem wszystkich innych – także współczesnych – obłudników, bolą jak policzek. Dobrze, jeśli jeszcze bolą. Powinny boleć!
Te twarde i mocne zarzuty dziwnie kontrastują z osobowością Jezusa, a właściwie z Jego ckliwym obrazem, który stworzyliśmy sobie na własny użytek. Jezus, który nieraz mawiał o sobie, że nie przyszedł, aby sądzić, ale by zbawić wszystkich grzeszników, kieruje dziś do słuchaczy swoje ostro brzmiące „biada wam”. Kieruje je zwłaszcza do tych wszystkich, którzy mają o sobie tzw. „dobre mniemanie”. Czyż faryzeusze nie uważali się za ludzi wykształconych w Bożym prawie? Pewnie nie mieli też wątpliwości, że są ludźmi pobożnymi, zachowują Boże prawa i bardzo dobrze służą swoim współwyznawcom. Skąd więc to oskarżenie: „Zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą”. A potem z ust Jezusa padnie jeszcze i ten straszny zarzut: „Obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami”.
To ciekawe, ale odnoszę wrażenie, że te ostatnie słowa w jeszcze większym stopniu niż do współczesnych Jezusowi obłudników odnoszą się do nas – chrześcijan XXI wieku. Prawda wymaga, aby to sobie jasno powiedzieć; wśród osób niewierzących, tych, którzy odeszli od Boga i tych, którzy dziś nazywają siebie wrogami Kościoła, wielu jest takich, którzy odwrócili się od Chrystusa i jego nauki, bo nie znaleźli jej potwierdzenia w postawach życiowych nas, którzy mienimy się Jego świadkami. Bo i dziś nie brakuje „faryzeuszów”. Są wśród nas – duchownych i świeckich. Zakładają swe maski pychy, samozadowolenia i hipokryzji, za którymi kryją się zwykli grzesznicy z gatunku tych, co to mają o sobie „dobre mniemanie”. To najbardziej grzeszny rodzaj wśród grzeszników. To ci, co to „nie mają się z czego spowiadać” i ci, którzy „nie widzą belki w swoim oku”. To ci, co „modlą się pod figurą” i wydaje im się, że mogą zbliżyć się do Boga, wdeptując w ziemię bliźniego. To ci, co kochają pozory a nienawidzą prawdy o sobie. To ci sami, do których Jezus powie: „Biada wam, przewodnicy ślepi”.
Jeśli choć trochę czujemy się zaniepokojeni słowami Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, nie lękajmy się. To zdrowy, ożywczy niepokój. Pozwala nam zawołać do Jezusa: „Panie, pod tą maską jestem ja, grzeszny człowiek. Ulituj się nade mną”. Podobne spostrzeżenie zawarł w jednej ze swoich książek Alessandro Pronzato, kiedy pisał: „Gdy uznaję, że moja religijność jest zarażona hipokryzją, gdy wyznaję że jestem faryzeuszem, gdy nieubłagalna mowa oskarżycielska Chrystusa dotyka mnie do żywego i powoduje, że czuję się z tym źle, już wkraczam na drogę zbawienia. Gdy uwalniam się od „drugiego oblicza”, Chrystus mnie rozpoznaje. Może jako grzesznika. Ale przynajmniej jestem rzeczywiście sobą. Pan wie wówczas, co zrobić, by mnie zbawić".