Waga priorytetów
Jezus wyraźnie podkreśla swoje priorytety: Swoją więź z Bogiem stawia ponad wszystkimi innymi więzami rodzinnymi, ponad autorytetem rodzicielskim swej ziemskiej matki, a nawet ponad synowską czcią jaką darzy Maryję i Józefa.
2014-09-18
II Rok czytań
Łk 2,41-52
Tekst dzisiejszej Ewangelii, bez pogłębionych rozważań może zaskakiwać, a przynajmniej sprawiać nam nieco kłopotu ze zrozumieniem niektórych jego fragmentów. Bo oto 12-letni Jezus (według żydowskiego prawa ciągle jeszcze dziecko, które winno być poddane, czyli posłuszne rodzicom) samowolnie oddala się od nich, nie wyjaśniając dokąd i w jakim celu się udaje. Jego Matka - Maryja i Jego opiekun - Józef mieli prawo do niepokoju. Jest też całkiem naturalne, że poszukiwali zaginionego dziecka. To uczucie lęku czy nawet paniki zna przecież każdy rodzic, któremu zdarzyło się w tłumie choćby na chwilę stracić z oczu swojego synka lub córeczkę. Żadnej matki nie zdziwi też wymówka Maryi, którą skierowała do Syna po Jego odnalezieniu w jerozolimskiej świątyni: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Tym, co może zaskakiwać są raczej słowa Jezusa, który wydaje się nie rozumieć, a przynajmniej nie doceniać niepokoju swoich rodziców. Brzmią nieco szorstko w ustach Tego, który jak nikt inny powinien znać czwarte Boże przykazanie. Bolesny musiał się też wydać Maryi, ale jeszcze bardziej Józefowi, pewien dystans, jaki Jezus wprowadził w ich wzajemne relacje, pytając: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”. Tym samym wyraźnie podkreślił, Kto tak naprawdę jest Jego Ojcem. Ale to nie jedyne pytania, jakie może sobie postawić bardziej wnikliwy czytelnik Pisma Świętego. Wszak w kontekście zwiastowania i niezwykłego poczęcia także dzisiejsza postawa Maryi może rodzić pewne pytania: Czy Jej niepokój był w ogóle potrzebny? Czyż nie wiedziała, Kim jest Jej Syn?
Kluczowe dla zrozumienia, lub choćby tylko zbliżenia się do prawd wyrażonych w dzisiejszej Ewangelii jest właśnie owo pytanie Jezusa: „Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Jezus nie tylko dystansuje się od swoich ziemskich rodziców, ale także po raz pierwszy wyraźnie podkreśla swoje Boże Synostwo i bliskość z Ojcem Niebieskim. Nie oczekuje także odpowiedzi na swoje pytanie. Zdaje się zakładać, że byłaby to odpowiedź twierdząca. Ta odpowiedź jednak nie pada. Ewangelista pisze tylko, że: „Potem poszedł z nimi i wrócili do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu”.
Tekst dzisiejszej Ewangelii swoim wydźwiękiem i atmosferą bardzo przypomina mi inną, nieco późniejszą wypowiedź Jezusa, kiedy dystansując się od więzów krwi, wyjaśnia On swoim słuchaczom, że Jego matką i Jego rodziną są raczej ci wszyscy, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je.
Zarówno w jednej jak i drugiej Ewangelii św. Łukasz opisuje sytuację, w których Jezus wyraźnie podkreśla swoje priorytety: Swoją więź z Bogiem stawia ponad wszystkimi innymi więzami rodzinnymi, ponad autorytetem rodzicielskim swej ziemskiej matki a nawet ponad synowską czcią jaką darzy Maryję i Józefa.
Czy nie podobnie powinno być i w naszym życiu? Wszak doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, o czym często przypominał nam papież Jan Paweł II, że „jeśli Bóg będzie na pierwszym miejscu, to wszystko inne będzie na właściwym miejscu”. A jeśli kiedykolwiek będziemy mieli kłopot ze zrozumieniem tego, jeśli jakieś skrupuły czy wątpliwości każą nam w to wątpić, warto przyjąć postawę Maryi, która podobnie jak uczniowie Jezusa i my wszyscy, nie zawsze wszystko od razu i do końca zrozumiała. Potrafiła jednak „chować wiernie wszystkie te wspomnienia w swoim sercu”. Chować, kontemplować i rozważać.