Zaproszeni
Kiedy słucham i wypełniam Słowo, to wkraczam w krąg najbliższych Jezusa. Tutaj – u stóp Słowa – jestem Jego przyjacielem, bratem, siostrą i matką.
2014-09-23
II Rok czytań
Łk 8, 19-21
Maryja i bracia Jezusa podjęli się trudów podróży, by się z Nim spotkać. Ich pragnienie spotkania nie mogło się jednak ziścić z bardzo prostego powodu: Jezusa otaczał taki tłum ludzi, że fizyczną niemożliwością było dostać się w Jego pobliże. Także ja, kierowana określonym oczekiwaniem, pragnieniem, często podejmuję rozmaite działania. Wyznaczam sobie cel i dążę do niego. I wcale nie muszą to być wielkie sprawy, ale zwyczajne, błahe, codzienne. Nagle okazuje się jednak, że nie mogę zrealizować tego, co sobie zaplanowałam. Zawsze jest też jakiś powód tej niemożności. Raz go znam, a innym razem nic o nim nie wiem.
Pismo Święte nic nie mówi o uczuciach i emocjach, jakie pojawiły się u Maryi i braci Jezusa w sytuacji, w jakiej się znaleźli. Ale byli to normalni ludzie, więc pewnie towarzyszyła im cała gama uczuć. Te uczucia z pewnością były też różne u każdego z nich: smutek, rozczarowanie, niezadowolenie, chęć rezygnacji ze spotkania, złość na tłum, zdenerwowanie, złość na samego siebie, że się nie przewidziało tej sytuacji, może złość na Jezusa, że swoją popularnością niejako do tej sytuacji doprowadził…
Jezus kochał swoją Matkę i braci, był z nimi zżyty i na pewno byli Mu oni bardzo drodzy. Ale sytuacja trochę się zmieniła. Jezus nadal kocha, ale teraz nie krewni, nie Matka są ważni, ale najważniejsza jest wola Ojca. Bo tak już z Bogiem jest, że spełnia ludzkie oczekiwania, ale często w sposób, jakiego się człowiek nie spodziewa. Kiedy słucham i wypełniam Słowo, to wkraczam w krąg najbliższych Jezusa. Tutaj – u stóp Słowa – jestem Jego przyjacielem, bratem, siostrą i matką.
Spójrzmy jeszcze na jeden moment tego fragmentu Ewangelii. Jezus niejako każe czekać swojej rodzinie i wskazując na wszystkich zebranych wokół, mówi, iż są oni dla Niego podobnie ważni, jak Jego bliscy. Co za wywyższenie człowieka! Jak wielka to miłość, skoro przygarnia do serca wszystkich, traktując ich, jak własną rodzinę. W tłumie byli ludzie prości, ludzie chorzy, ludzie usuwani poza nawias społeczności ze względu na swoje choroby lub ze względu na sposób życia. Byli też i bogatsi, bardziej szanowani, wykształceni. Jezus nie robi między nimi różnicy. On traktuje wszystkich jednakowo. Wszyscy są jednakowo zaproszeni.
To obietnica Boga, że będziemy Jego najbliższymi. Już jesteśmy! Kryteria są dwa: wsłuchiwanie się w Słowo Boga i życie według niego.