Dążyć do komunii z Chrystusem
Szkoła modlitwy. Przekonanie, iż Bóg jest stale obecny w naszym sercu, że w każdym czasie, niezależnie od zewnętrznych warunków życia kieruje do nas swoje pełne miłości Słowo, jest najpiękniejszym darem, który możemy odkryć.
2014-10-02
W jednej z pieśni eucharystycznych śpiewamy: „Wszystko, wszystko chętnie zniosę, Panie, dla miłości Twej, tylko błagam, tylko proszę; Ty mnie w Sercu zawsze miej.” Słowa te są modlitwą – wołaniem do Jezusa, aby nas nie opuszczał, aby nosił nas stale w swoim Sercu.
Tajemnica relacji z Chrystusem
Przywołana pieśń wyraża pragnienie człowieka; wierzymy, że to Jezus najpierw chce w nas zamieszkać, uczynić z naszego serca „żywe tabernakulum”, w którym będziemy Go stale adorować. To wymaga z naszej strony otwarcia się na Niego, wzniesienia naszej duszy ku Niemu i głębokiego do Niego przylgnięcia. Gdy otwieramy się na Jego łaskę, On dotyka naszego serca podobnie jak promienie słońca przenikają kryształ. Kryształ lśni nie swoim światłem, lecz światłem pochodzącym z zewnątrz. Zanim dusza stanie się krystalicznie czysta musi poddać się oczyszczeniu i oszlifowaniu. Człowiek o takim sercu, przeniknięty do głębi łaską Boga staje się „drugim Chrystusem”. Przechodząc przez wiele prób, podobnie jak oczyszczane w ogniu złoto, staje się świadkiem Boga.
Nie ma innego źródła modlitwy jak miłość pochodząca od Ducha Świętego. On staje się żywym płomieniem rozpalającym nasze oziębłe serce. Przekonuje, iż w modlitwie rozmówcą jest sam Bóg. Jezus przychodzi do nas w darze Słowa, podnosi ku Ojcu i oczyszcza z tego, co w nas nie jest miłością. Słucha i wysłuchuje; czyni tak zawsze! To przekonanie, iż Bóg jest stale obecny w naszym sercu, że w każdym czasie, niezależnie od zewnętrznych warunków życia kieruje do nas swoje pełne miłości Słowo, jest najpiękniejszym darem, który możemy odkryć. Więź, o której piszę, jest komunią, wspólnotą między miłującym Bogiem, a otwierającym się na Niego stworzeniem. Niektórzy święci przeżywali tę jedność tak głęboko, iż określali ją jako zaręczyny duchowe; nazywali ją małżeństwem. Podobnie jak przy tworzeniu wspólnoty z drugim człowiekiem (w małżeństwie, w rodzinie) konieczne jest podtrzymywanie relacji, tak modlitwa bez więzi z Chrystusem jest niemożliwa. Dobrej modlitwie obca jest rutyna. Jednym sercem kochamy Boga i człowieka; i jednym sercem przyjmujemy miłość od Boga i od człowieka. Stąd pogłębienie więzi z Bogiem owocuje dojrzalszymi relacjami z bliźnimi.
Komunia – jedność woli Boga i człowieka
Przeszkód w modlitwie jest wiele. Jest nią nade wszystko nasz własny egoizm, który nie tylko utrudnia, lecz wręcz uniemożliwia więź z człowiekiem i z Bogiem. W postawie egoizmu jesteśmy tak skoncentrowani na sobie, na swojej samotności i cierpieniu, że nie potrafimy dojrzeć i usłyszeć drugiego. Być może o wiele prosimy Boga, ale w gruncie rzeczy szukamy po swojemu szczęścia, nie uwzględniając Boga i Jego zbawczego planu oraz potrzeb bliźniego. A Bóg pragnie działać poprzez nas, by pociągnąć innych ku sobie, także w tym środowisku, w którym żyjemy; w takim stanie zdrowia, jaki posiadamy; z takim cierpieniem, z którym się zmagamy. Miłość do Boga to przede wszystkim jedność naszej woli i woli Boga, to podporządkowanie się w pełni Jemu. To podporządkowanie się jest także miłością. Nie jest to krótka droga, potrzeba na niej długodystansowców.
Można ją porównać do rozwoju motyla, który zanim się pięknie rozwinie, potrzebuje przejść przez kilka stadiów rozwoju, musi się wyrwać z kokonu. Rozwój duchowy, odkrywanie woli Boga, wiąże się z poznawaniem swojej przeróżnej kruchości i grzeszności. Ich konsekwencją jest chwiejność naszych postanowień. Nosimy w sobie ukryte pragnienia, aby uchodzić za bohatera, za świętego, za męczennika; nie znosimy niedocenienia naszych „szlachetnych postaw”. W gruncie rzeczy boimy się być dzieckiem, być sobą, czyli zależnym od Boga i od drugiego człowieka.
Drogi dziecięctwa uczy Jean Vanier, o którym piszemy w numerze. Twórca Arki daje nam za wzór osoby niepełnosprawne, które przez autentyczność sposobu bycia, bliskie są postawie ubóstwa duchowego. Choroba i niepełnosprawność uniemożliwiają człowiekowi udawanie kogoś, kim nie jest. Stąd te osoby stają się niezwykłym darem dla społeczeństwa!
Uniżenie drogą prawdy
Do kroczenia tą drogą zachęca nas także Apostoł Narodów. Pisząc hymn o uniżeniu się Chrystusa miał na uwadze konkretną wspólnotę chrześcijan żyjącą w Filippi. Przeżywała ona problemy, o których pisze autor listu. Chorobą wspólnoty były: współzawodnictwo, próżna chwała i szukanie własnych interesów. Św. Paweł opisując ogołocenie Syna Bożego zachęcał członków tej wspólnoty: „To dążenie niech [także] was ożywia; ono [było] w Chrystusie Jezusie”, aby posiadali „tę samą miłość i wspólnego ducha (…), w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie” (Flp2, 2).
Budowanie komunii z Bogiem na modlitwie nierozerwalnie jest związane z tworzeniem więzi z bliźnimi. Wspólnota odkrywa przed nami nasze duchowe ubóstwo. Ale to właśnie odkrycie może stać się dla nas wielkim darem, dzięki któremu Bóg oczyszcza nasze serce. Bóg nie chce, abyśmy udawali, że Go kochamy, że żyjemy w głębokiej jedności z Nim, jeśli żyjemy podzieleni we wspólnocie. Powierzając naszą kruchość Jezusowi, On coraz bardziej zamieszkuje nasze serce i coraz bardziej działa poprzez nas, realizując dzieło zbawcze nie tylko w naszym życiu, ale także pośród naszych bliźnich.
Wspólnotą są nie tylko osoby, które spotykają się na co dzień. Apostolstwo Chorych jest wspólnotą osób, które łączą się ze sobą duchowo. Często z powodu choroby nie ma możliwości spotkania się. Bł. Karol de Foucauld (zm. w 1916 roku) żył w odosobnieniu na pustyni w Algierze przez wiele lat. Marzył o wspólnocie małych braci i sióstr Jezusa. Ona zrodziła się dopiero po jego śmierci. Pracował i żył z Chrystusem Eucharystycznym, którego stale adorował. Pragnę zakończyć rozważania słowami modlitwy, które kiedyś bł. Karol ułożył: „Ojcze, powierzam się Tobie, uczyń ze mną co zechcesz. Cokolwiek uczynisz ze mną, dziękuję Ci. Jestem gotów na wszystko, przyjmuję wszystko, aby Twoja wola spełniała się we mnie i we wszystkich Twoich stworzeniach. Nie pragnę nic więcej mój Boże, w Twoje ręce powierzam ducha mego, z całą miłością mojego serca. Kocham Cię i miłość przynagla mnie, by oddać się całkowicie w Twoje ręce, z nieskończoną ufnością, bo Ty jesteś moim Ojcem”.
Zobacz całą zawartość numeru ►