Święte natręctwo

Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje.

zdjęcie: flickr.com

2014-10-09

II Rok czytań
 Łk 11,5-13

 

Uczniowie często widywali Jezusa rozmawiającego ze swoim Niebieskim Ojcem. Widzieli też, jak skuteczna to była modlitwa. Czy może zatem dziwić, że i oni zapragnęli, by Jezus nauczył ich tak się modlić? Chodziło im zapewne nie tylko o sam sposób modlitwy czy wypowiadane słowa, ale również o to, z jakim nastawieniem do tej modlitwy powinni przystępować. By mogli w pełni pojąć wszystko, co chciał im przekazać, wystarczyła krótka przypowieść. Opowiadała ona o natręcie, który nachodzi swego przyjaciela w środku nocy i zaprząta mu głowę własnym kłopotem. Wszystkie okoliczności sprzysięgły się przeciwko temu człowiekowi. Oto przybył do niego zdrożony podróżą przyjaciel, a on nie spodziewał się tej wizyty, szczególnie o takiej porze. Na dodatek okazało się, że w domu, jak to czasem bywa, nie ma nic do jedzenia. Nie miał innego wyjścia, jak udać się do sąsiada z prośbą o pożyczenie kilku bochenków chleba. I tak też uczynił. Choć sąsiad próbował wymówić się późną porą i możliwością przebudzenia dzieci, kiedy będzie wstawał z łóżka i odryglowywał zamknięte na noc drzwi, musiał również zdawać sobie sprawę, że pewnie wcześniej przebudzi je natręctwo pukającego do drzwi. Podobnego zdania był Jezus: „Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje”- powiedział.

Jezus mówiąc o modlitwie posługuje się także dobrze znanymi uczniom obrazami z codziennego życia rodzinnego. Przywołuje obraz ojca, który dziecku proszącemu o chleb nie poda przecież kamienia, temu, które pragnie ryby nie da węża, a temu, które prosi o jajko nie podaruje skorpiona. „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”- wyjaśnia Pan Jezus.

Jakże często zapominamy o tym, rezygnując w ogóle z modlitwy lub traktując naszą rozmowę z Bogiem, jak automatyczne „klepanie pacierzy”. Zdarza się, że usiłujemy się pokrętnie tłumaczyć: „Nie będę zawracał Panu Bogu głowy”, „Bóg jest wszechwiedzący, więc wie, czego mi potrzeba”, „Cóż mogą mi pomóc jakiekolwiek modlitwy?”.

Przy tym wszystkim zapominamy, że Bóg, który jest naszym najlepszym Ojcem, jak każdy dobry ojciec pragnie bliskości ze swoim dzieckiem, pragnie rozmawiać z nim językiem miłości i pragnie je obdarowywać. Trzeba tylko, byśmy powierzyli mu wszystkie swoje sprawy oraz zawierzyli Jego dobroci i miłości stokroć przewyższającej jakąkolwiek ziemską miłość. Jezus zachęca więc swoich słuchaczy do większej otwartości, szczerości, a nawet modlitewnego natręctwa. Każe nam uparcie pukać, prosić o stosowne dary i poszukiwać woli Ojca. A wszystko po to, by nam otwarto, byśmy mogli zostać obdarowani i byśmy zrozumieli, że Bóg zawsze daje więcej niż człowiek oczekuje, więcej niż jest w stanie to sobie wyobrazić.

Warto też może skorzystać z bardzo praktycznej rady papieża Franciszka, który zaledwie kilka dni temu, podczas jednej ze swoich homilii powiedział: „Każdy z nas ma swoją historię: historię łaski, grzechu, historię pielgrzymowania, wielu rzeczy... Dobrze jest modlić się naszą historią".  Pamiętajmy o tym zwłaszcza w chwilach, gdy ogarnia nas pokusa rezygnacji z modlitwy, bezmyślnego klepania wyuczonych w dzieciństwie pacierzy i sformalizowania naszych relacji z Bogiem, zamiast pielęgnowania serdecznych więzi na wzór tych, łączących ojca i jego dziecko.

 

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024