Wszystke ręce na pokład!
Zmieniają się czasy, wymieniają pokolenia, ale żniwo zawsze jest większe niż liczba tych, którzy są gotowi podjąć na nim pracę, zwłaszcza, że praca to niełatwa, często niewdzięczna, nie od razu pozwalająca dostrzec efekty, a bywa, że i bardzo niebezpieczna. Dziś tę pracę nazywamy ewangelizacją.
2014-10-18
II Rok czytań
Łk 10, 1-9
Wnikliwym czytelnikom prezentowanych na naszej stronie internetowej rozważań, tekst dzisiejszej Ewangelii z pewnością wyda się znajomy. Rozważaliśmy go już bowiem nie jeden raz. Jednak jak to bywa z każdym niemal biblijnym tekstem, wierzę, że Duch Święty pomoże nam spojrzeć na niego z nieco innej strony.
Oczami wyobraźni widzę Jezusa przemierzającego miasta i wsie oraz towarzyszących Mu ludzi. Początkowo jest to zaledwie garstka uczniów; wybrańców, których powołał na samym początku swojej publicznej działalności. Z czasem dołączają do nich inni, także kobiety. Grono tych, którzy Mu niemal stale towarzyszą powiększa się. Ale w miarę zbliżania się do Jerozolimy, jeszcze szybciej rośnie liczba tych, którzy przychodzą, aby Go słuchać. Tymczasem tyle jeszcze kilometrów do przemierzenia, tyle miejsc, w które trzeba zanieść Dobrą Nowinę, tyle chorych, których trzeba uleczyć i grzeszników czekających uzdrowienia duszy. Za dużo na ludzkie możliwości jednego Człowieka, nawet takiego, jak Jezus.
Jest na to tylko jeden sposób. Jezus postanawia skorzystać z doświadczeń ludzi Starego Testamentu, zwłaszcza zaś Mojżesza. Mojżesz również miał świadomość ogromu pracy, jaką ma do wykonania, a przy tym zdawał sobie sprawę, że sam nie zdoła jej podołać. To wtedy postanowił skorzystać z rady swojego teścia i spośród starszych wybrał sobie siedemdziesięciu, aby pomogli mu kierować ludem Bożym. Podobnie postanowił uczynić Chrystus. Spośród otaczających Go uczniów wyznacza siedemdziesięciu dwóch, aby posłać ich przed sobą do każdego miejsca, do jakiego sam zamierzał się udać. Powiedział do nich: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Co wydaje się znamienne, Jezus nie od razu wyprawia ich na misję. Zanim zaopatrzy ich w wiele tyleż cennych, co i praktycznych rad i wskazówek, najpierw postanawia im uświadomić, jak wiele czeka ich pracy i jak wielkie jest „żniwo”, na którym przyjdzie im pracować. Dlatego też poleca im prosić „Pana Żniwa, aby wyprawił robotników na żniwo swoje”. To w istocie wezwanie do modlitwy o nowe powołania, wezwanie, które raz po raz powtarza Chrystusowy Kościół.
Bo zmieniają się czasy, wymieniają pokolenia, ale żniwo zawsze jest większe niż liczba tych, którzy są gotowi podjąć na nim pracę, zwłaszcza, że praca to niełatwa, często niewdzięczna, nie od razu pozwalającą dostrzec efekty, a bywa, że i bardzo niebezpieczna. Dziś tę pracę nazywamy ewangelizacją. Do tej ewangelizacji wzywa nas Kościół głosem swoich pasterzy – zwłaszcza zaś papieża Franciszka, który temu problemowi poświecił nawet swoją pierwszą adhortację. Częścią – i to bardzo istotną – tej ewangelizacyjnej posługi na Bożej niwie jest modlitwa. Tak jak kiedyś Jezus zachęcił do niej owych siedemdziesięciu dwóch, tak i dziś zdaje się prosić każdego z nas po imieniu, byśmy modlili się o wzrost powołań kapłańskich i zakonnych, ale także o większy zapał i ewangelizacyjną radość dla nas, którzy „wyruszymy” na Pańskie żniwo. Do tego „wyruszenia” powołani jesteśmy wszyscy, nawet ci, którzy nie opuszczają inwalidzkiego wózka, nawet starcy z dłoniami powykręcanymi artretyzmem, nawet, ci, którzy nie widzą czy nie słyszą. Bo Jezusowi wystarczy nasz zapał i gotowość do dawania o Nim świadectwa w każdej sytuacji naszego życia, tak aby «przybliżyło się królestwo Boże».