Być misjonarką w Boliwii - cz. 2

Siostry aktywnie włączyły się w działalność ewangelizacyjną parafii poprzez duszpasterskie odwiedziny ludzi w odległych wioskach należących do parafii oraz przygotowanie dzieci i młodzieży do sakramentów chrztu, Pierwszej Komunii i bierzmowania.

zdjęcie: Archiwum prywatne

2014-10-24

Cochabamba

Na północno-zachodnich obrzeżach ponad milionowego miasta Cochabamba w 1998 roku dokonano poświęcenia kamienia węgielnego pod budowę kolejnej placówki misyjnej Córek Bożej Miłości, w ubogiej dzielnicy Adela Jordan. Ludność zamieszkująca ten obszar to głównie ubodzy rolnicy, potomkowie Indian Quechua, utrzymujący swoje rodziny wielodzietne z uprawy ziemniaków i warzyw na małych poletkach rozrzuconych pomiędzy wzgórzami kordyliery andyjskiej opasającej miasto. W tutejszym klimacie kontynentalnym w tym regionie każdego roku jest zbyt mała ilość opadów deszczu, stąd też nigdy nie ma tu wysokich plonów. „Raną zadawaną rodzinie w Boliwi jest emigracja któregoś z małżonków w celach zarobkowych, często pozostawiając dzieci bez rodzicielskiej. Osoby, które emigrują w poszukiwaniu lepszego jutra, najczęściej zostawiają swoje dzieci pod opieką kogoś z rodziny, czasem nawet niewiele starszego rodzeństwa. Bardzo często zdarza się tak, że w nowym środowisku wiążą się uczuciowo z innymi osobami i zapominają o swoich dzieciach pozostawionych  w kraju.” Z powodu  trudnej sytuacji ekonomicznej w rodzinach bardzo dużo dzieci pracuje, zarabiając na własne utrzymanie lub na materiały szkolne: sprzedają na ulicach gazety, słodycze czy inne produkty, wynajmują się do noszenia towarów przy rozładunku na placach targowych, myją samochody, pastują ludziom buty jako pucybuty.

7 stycznia 2000 roku bp Adalberto Rosat OFM w obecności przełożonych wyższych Zgromadzenia, wielu sióstr, 3 nowicjuszek Boliwijek i przyjaciół dokonał uroczystego poświęcenia domu pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusowego, a następnie s. Marii Elżbiecie Dąbrowskiej powierzono odpowiedzialność za tę misję.       

Tę placówkę misyjną założono jako dom formacyjny, który obejmuje postulat i nowicjat dla zgłaszających się dziewcząt zdecydowanych włączyć się w dzieło rozpoczęte przez Córki Bożej Miłości z Polski. Wybrano Cochabambę, ponieważ w tym mieście jest dużo instytutów i zakonów, co daje postulantkom i nowicjuszkom możliwość pełniejszej formacji teologicznej i duchowej poprzez uczestniczenie w zajęciach w Międzyzakonnym Instytucie Życia Konsekrowanego u sióstr Salezjanek.

W parafii Matki Bożej z Guadalupe, za którą był odpowiedzialny pierwszy proboszcz Boliwijczyk Marcelo Bazan, siostry dołączyły do dzieła ewangelizacji, przygotowując dzieci i młodzież do sakramentów Pierwszej Komunii i bierzmowania obejmując opieką duszpasterską grupy dzieci i młodzieży.

 S. Maria Elżbieta, oprócz odpowiedzialności za formację dziewcząt w postulacie i nowicjacie, podjęła współpracę z parafią – pomagała w formacji teologicznej katechistów świeckich. Po ukończeniu swej formacji teologicznej mogli oni włączać się w dzieło ewangelizacji w języku quechua w wioskach należących do parafii.

Siostry zaangażowały się w parafialny projekt opieki nad dziećmi pracującymi połączony z dożywianiem – pomagają w odrabianiu lekcji, ćwiczą z dziećmi czytanie, pisanie i tabliczkę mnożenia. Dzieci te często są zaniedbane i brudne, gdyż tuż po skończonych lekcjach w szkole zazwyczaj niedożywione idą do pracy. Później, gdy wspólnota się powiększyła, kilka sióstr dołączyło do grupy, która sprawowała pieczę duszpasterską nad więźniami i odwiedzała ich w więzieniu San Pedro w Cochabambie. S. Hieronima Król od 5 lutego 2001 roku podjęła pracę opiekuńczo-wychowawczą w domu dziecka „Salomon Klein” prowadzonym przez woluntariuszkę Shioko i utrzymywanym przez sponsorów z Japonii. W następnych latach siostry podjęły się nauki katechezy około 450 dzieci i młodzieży w szkole podstawowej i liceum im. Alejo Calatayud, gdzie i ja pracowałam z dziećmi z ubogich rodzin mieszkających na peryferiach miasta. Ubóstwo, brak pracy czesto skłaniał ojców do migracji w inne strony kraju w poszukiwaniu lepszego życia. Pozostawały matki z kilkorgiem dzieci żyjące wielkiej nędzy, oczekując powrotu mężów, którzy nigdy nie wracali...

Od 2013 roku  S. Agnieszka Wilk dołączyła do działającej w arcybiskupstwie Cochabamby sekcji Katechezy i Biblii odpowiedzialnej za formację młodzieży i katechistów, która jest odpowiedzialna za przygotowanie kursów, dni skupienia i rekolekcji. W domu dziecka „Ciudad de los niños” prowadzi także kółko misyjne dzieci i należy do grupy liturgicznej animacyjnej. W dalszym ciągu siostry kontynuują wszystkie te dzieła na rzecz rozwoju.

Melga

Wieś Melga położona jest na wyżynie andyjskiej około 40 km na północny wschód od Cochabamby, charakteryzuje ją klimat suchy kontynentalny, zamieszkuje ją około 2 000 ludności w centrum i odległych małych wioskach, są to głównie potomkowie Indian Quechua. Utrzymują się z uprawy ziemniaków, kukurydzy, bobu, groszku zielonego oraz hodowli bydła, owiec i kóz. W rejonach tych opady deszczu występują bardzo rzadko, dlatego ludność nigdy nie ma wysokich plonów, co prowadzi do ubóstwa. Sytuacja ta zmusiła ludzi do szukania innych źródeł utrzymania. Wielu rolników posiada w rejonie Chapare nielegalne plantacje krzewu koki uprawianej dla produkcji kokainy.

Od 2012 roku siostry wspomagały parafię Matki Bożej Anielskiej, włączając się w dzieło ewangelizacji poprzez przygotowanie dzieci i młodzieży do sakramentów świętych, dojeżdżając regularnie na katechezę.

6 stycznia 2013 roku w Melga podczas uroczystości, której przewodniczył abp Tito Solari, w obecności przełożonych Zgromadzenia Córek Bożej Miłości, wielu sióstr i nowicjuszek została otwarta kolejna placówka misyjna. Odpowiedzialność za tę wspólnotę i dzieła powierzono s. Dilmie Montaño Mejía.

Siostry zaangażowały się w opiekę duszpasterską dzieci, a także w wyjazdy duszpasterskie do wiosek leżących na terenie parafii, prowadzą nadal przygotowanie dzieci i młodzieży do sakramentów Pierwszej Komunii i bierzmowania. Powierzono siostrom projekt „Comedor” (Jadłodajnia), obejmujący dożywianie i pomoc w odrabianiu lekcji 50 dzieci i młodzieży. Wśród dzieci i młodzieży tego rejonu jest wysoki procent niedożywionych, ponieważ rodzice często pozostawiają je same kilka dni lub tygodni, gdy wyjeżdżają do Chapare na plantacje koki. Od 2014 roku siostry zaczęły uczyć katechezy w szkole podstawowej należącej do sieci szkół salezjańskich. Dzieci i młodzież pochodzą z ubogich rodzin, nie mają podręczników szkolnych, dlatego też są plany zorganizowania w najbliższym czasie biblioteki i zakupu podręczników.

Villa Tunari  

Miasteczko Villa Tunari jest położone w rejonie niziny boliwijskiej około 170 km na północny wschód od Cochabamby, charakteryzuje je gorący klimat tropikalny z wilgotnością dochodzącą nawet do 98%, ma około 4 000 mieszkańców. Głownie są to osadnicy z innych regionów kraju, którzy przybyli w poszukiwaniu pracy i łatwiejszego życia. Ludność utrzymuje się głównie z uprawy owoców cytrusowych, rybołówstwa, turystyki i drobnego handlu. Najpoważniejszym problemem całej prowincji Chapare, w tym również miasteczka, jest nielegalna uprawa krzewów koki dla produkcji kokainy, w którą jest zaangażowana zdecydowana większość gospodarstw ze względu na wysokie zyski bez dużego nakładu pracy.

Wszystko dzieje się w ukryciu – plantacje znajdują się w głębi dżungli, trudnodostępne i dobrze strzeżone przez specjalnie wyszkolonych ochroniarzy. Problem ubóstwa dotyczy jedynie tych ludzi, którzy nie posiadają plantacji ani stałej pracy i jest to niewielki procent w skali całej ludności tego obszaru. W odpowiedzi na zaproszenie włoskiego misjonarza ks. Mauro Palamini do pomocy w parafii św. Antoniego w Villa Tunari siostry rozpoczęły działalność ewangelizacyjną i przygotowawczą w styczniu 2006 roku, remontując stary dom parafialny, w którym miały zamieszkać. Wspólnota została założona 1 lutego 2007 roku, za tę misję czteroosobową polsko-boliwijską zgromadzenie powierzyło mi odpowiedzialność na siedem lat.

Siostry aktywnie włączyły się w działalność ewangelizacyjną parafii poprzez: duszpasterskie odwiedziny ludzi w odległych wioskach należących do parafii, przygotowanie dzieci i młodzieży do sakramentów: chrztu, Pierwszej Komunii i bierzmowania, objęły opieką duszpasterską grupę dzieci.

W szkole podstawowej i liceum należących sieci popularnych szkół salezjańskich każdego roku siostry obejmują nauką katechezy około 1 000 dzieci i młodzieży. Dzieci i młodzież w szkołach objęte są szczególną edukacją prewencyjną dotyczącą narkotyków, ze względu na miejsce zamieszkania w tej tzw. czerwonej strefie narkotycznej. Do liceum im. Francisco Vignaud, w którym uczyłam religii uczęszcza około 400 młodzieży. Pamiętam nasz smutek i zakłopotanie kiedy dowiedzieliśmy się, że Victor z niedalekiej wioski jest w więzieniu - uczeń klasy maturalnej. Po śmierci ojca, jako najstarszy z 6 dzieci postanowił pomagać matce w utrzymaniu domu pracując popołudniami i w weekendy. Znalazł pracę : zanosić obiady kokalerom, którzy w ukrytych zakątkach dżungli, w silosach deptali liście koki na kiszonkę. A ta w dalszej obróce laboratoryjnej przetwarzana jest na kokainę. Wraz z dyrektorem szkoły i proboszczem pisaliśmy pisma i uczyniliśmy wszystko, aby wypuszczono go z więzienia i mógł wrócić do szkoły. Trwało to chyba ze dwa miesiące, Victor doznał tam szoku. Kiedy się udało i wyszedł na wolność, powiedział, że nigdy więcej nie chce mieć do czynienia z narkotykami. Ucieszyliśmy się, że lekcja ta przyniosła dobre skutki dla niego i wielu jego przyjaciół.

Siostry pomagają także w dokształcaniu kobiet z wiosek należących do parafii, zrzeszonych w wiejskim klubie kobiet, z zakresu: higieny, dobrego żywienia i katechizmu.

Widząc zaniedbanie dzieci w odrabianiu lekcji spowodowane niskim zainteresowaniem rodziców lub częstą ich nieobecnością otworzono w sali parafialnej świetlicę środowiskową „Divino Niño”, która jest czynna codziennie od 14:00 do 17:00. Uczęszczają do niej dzieci z klas od pierwszej do piątej i z pomocą sióstr odrabiają swoje lekcje, ćwiczą czytanie, pisanie i tabliczkę mnożenia, mają możliwość korzystania z książek biblioteki parafialnej, a także są dożywiane.

Podczas wizyt duszpasterskich w wioskach zauważyliśmy, iż w niektórych rodzinach były dzieci niepełnosprawne. Kiedy rodzice szli do pracy a rodzeństwo do szkoły, często zostawały zamykane na skobel w jakimś pomieszczeniu, bo nie miał się kto nimi zająć, i nie były objęte żadną edukacją. Wychodząc naprzeciw tej potrzebie, 16 października 2008 roku założyliśmy warsztaty dla dzieci niepełnosprawnych, wykorzystując tymczasowo pomieszczenia parafialne. Dzieciom z lekkim stopniem upośledzenia zapewniono fizjoterapię, terapię zajęciową i edukację podstawową. Na początku bardzo trudno było przekonać niektórych rodziców do zapisania swych dzieci na warsztaty, gdyż uważali, że niepełnosprawni do niczego się nie nadają, więc byłby to dla nich zbędny wydatek.

Yisel Sacaca Zubelsa, 14-letnia dziewczynka sparaliżowana od pasa w dół, mieszkająca z matką analfabetką i bratem w prostym drewnianym domu bez łazienki na peryferiach Villa Tunari, do tej pory nie uczęszczała do szkoły, gdyż nie miała wózka inwalidzkiego. Parafia zakupiła dla niej wózek inwalidzki i dzięki temu dziewczynka zaczęła w Centrum swoją edukację podstawową. Było to dla niej nie lada wyzwaniem, lecz była bardzo wdzięczna i zadowolona z możliwości rozwoju. Po kilku latach, gdy opanowała czytanie i pisanie, została przepisana do wieczorowego centrum dokształcania w miasteczku, ponieważ nie mając żadnych problemów intelektualnych tam miała większe szanse rozwoju. Jakże wielką radościa było dla pani Kristiny i dla nas kiedy po półtorarocznej fizjoterapii jej 8 letni synek Brajan po paraliżu okołoporodowym sam zaczynał stawiać pierwsze kroki. Kiedy z terenu całej gminy na warsztaty uczęszczało 30 dzieci, pojechałam do La Paz i  złożyłam w Ministerstwie Edukacji całą dokumentację i dzieło to zostało zarejestrowane jako Centrum Edukacji Specjalnej „Sonrisas” (Uśmiechy). Uzyskany status prawny pozwolił nam ubiegać się o etaty dla zatrudnionych nauczycieli, gdyż do tej pory utrzymywali ich darczyńcy z diecezji Bergamo we Włoszech. Centrum uzyskało też prawo do finansowania potrzeb bieżących przez gminę Villa Tunari, otrzymało także teren pod budowę szkoły z odpowiednim wyposażeniem, która będzie powstawała w najbliższym czasie.  

Kilka razy w roku sąsiednia parafia franciszkańska w Chipiriri wypływa w duszpasterskie rejsy drogą rzeczną poprzez rzeki Chipiriri, Ichoa i Isiboro do odległych wiosek na obszarze Tipnis, w których czasami biorą udział także siostry. Zwykle organizuje się ekipę złożoną z: przewodnika tubylca, kapłana, lekarza lub pielęgniarki, sióstr lub katechistów, by na miarę możliwości udzielać pomocy nie tylko duchowej, ale też medycznej. Trasa obejmuje wizyty w przynajmniej kilku wioskach. Do łodzi na taką wyprawę zabiera się suchy prowiant spożywczy, leki, pomoce duszpasterskie, rzeczy osobiste i wodę, gdyż ludzie z wiosek korzystają z wody z rzek, nie mając innej możliwości.

Bardzo serdecznie pragnę podziękować moim starszym  i chorym Rodzicom, którzy przez tyle już lat mieszkając sami ofiarują swe trudy i cierpienia za misjonarzy i dzieło ewangelizacji. Każdy misjonarz musi pokonać różnice kulturowe, klimatyczne, zmaga się też z własnymi słabościami dlatego tej modlitwy tak bardzo potrzebuje. Dziękuję także za wsparcie modlitewne dla misjonarzy wszystkim cierpiącym członkom Apostolstwa Chorych. Cierpienie to wyjątkowy dar, jaki Bogu można ofiarować, choć bardzo trudny. Niech Dobry Bóg wam daje ulgę i pociechę w cierpieniu i wam błogosławi.

Autorzy tekstów, Teksty polecane, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024