Brama zbawienia
Możemy odczytać, że ową Bramą, przed którą stoimy, jest sam Jezus, który zmartwychwstał, otwierając w ten sposób bramy miłosierdzia dla wszystkich grzeszników. My stoimy na zewnątrz i nie możemy wejść, jeżeli uparcie sądzimy, że nie jesteśmy grzesznikami, że jesteśmy sprawiedliwi, dobrzy i pobożni.
2014-10-29
II Rok czytań
Łk 13, 22-30
„Raz ktoś Go zapytał: «Czy tylko nieliczni będą zbawieni?».
Ów bezimienny „ktoś” to w gruncie rzeczy każdy z nas, kto wchodzi w relację z Jezusem i stawia Mu niezwykle istotne pytanie o to, kto się zbawi?
Odpowiedzią Boga na wielkie dążenie ludzi do zbawienia jest miłość. Być zbawionym to znaczy być kochanym. Jest to dar, który oferuje nam Bóg, kochający człowieka. Doświadczyć zbawienia oznacza także kochać drugiego jako swojego brata, jak zwięźle ujął to św. Jan: „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci” (1 J 3,14). Miłość Boga jest darmowa, jest darem gratis. Co przeszkadza w jej osiągnięciu? Może to być na przykład chęć zasłużenia sobie na nią, kupienia jej za dobre uczynki. Może to być również opór przed uznaniem siebie za grzesznika, który w żaden sposób nie zasługuje na Miłosierdzie Boże, a może je otrzymać tylko za darmo, jako grzesznik wśród grzeszników. Przez te właśnie drzwi miłosierdzia nie chciał przejść starszy syn z przypowieści o miłosiernym Ojcu (zob. Łk 15,28), który zbuntował się przeciw swojemu bratu – ocalonemu grzesznikowi i przeciw Ojcu, wobec którego czuł się źle traktowanym niewolnikiem. Aby wejść w zbawienie, musiał przyjąć bezwarunkową miłość Ojca i zgodzić się na to, że Ojciec daje mu wszystko, choć on w żaden sposób na to nie zasługuje; musiał zgodzić się również na to, że takie samo prawo do zbawienia ma jego brat, który wyrządził ojcu wystarczająco dużo zła, by ten uznał go za wroga i potępił. Oto są ciasne drzwi, przez które niełatwo przejść. Historia starszego brata pozostaje otwarta. Własne jej zakończenie musi dopisać każdy z nas.
Jezus mówi dalej, że wielu będzie chciało wejść, lecz nie będą mieć siły. Akceptacja naszej bezsiły i niewystarczalności jest tym właśnie, co otwiera dla nas bramy Bożego Miłosierdzia. Nasza słabość i ograniczone możliwości są właśnie miejscem naszego zbawienia. Kimś takim jest Zacheusz, bohater innej Ewangelii – człowiek radykalnie niezdolny, by się zbawić o własnych siłach. To właśnie w jego dom Jezus wnosi zbawienie – dar ocalenia od wiecznej zguby.
Możemy odczytać, że ową Bramą, przed którą stoimy, jest sam Jezus, który zmartwychwstał, otwierając w ten sposób bramy miłosierdzia dla wszystkich grzeszników. My stoimy na zewnątrz i nie możemy wejść, jeżeli uparcie sądzimy, że nie jesteśmy grzesznikami, że jesteśmy sprawiedliwi, dobrzy i pobożni. Nie mogąc wejść z powodu własnej pychy, ryzykujemy pozostanie poza domem Ojca, a więc poza zbawieniem!
„Nie wiem, skąd jesteście”. To zdanie każe nam zapytać siebie samych, gdzie jest nasz dom, tzn. w oparciu o co określamy to, kim jesteśmy. Domownikami Jezusa są celnicy i grzesznicy (por. Łk 15, 2). Jeżeli zaliczamy siebie do sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia, nie ma nas w Domu Miłosierdzia. Wówczas jesteśmy bardzo daleko od Boga, od tej Miłości, która przyjmuje grzeszników, ułaskawia ich i uzdalnia, żeby w taki sam sposób miłowali innych, nawet tych, którzy na to nie zasługują.
Zbawić się może tylko ten, kto się zgubił. Tylko wtedy, gdy uznajemy się za grzeszników, otwierają się przed nami wąskie drzwi do zbawienia, przystęp do Bożego Miłosierdzia.