Droga Krzyżowa człowieka chorego
2015-02-18
Stacja I
Jezus skazany na śmierć
Pacjent to człowiek cierpliwy.
Stwierdzą, że trzeba operować lubamputować. On po namyśle wyraża zgodę.
Nie goją się pooperacyjne rany. Musi zacisnąć zęby, zmieniać opatrunki do skutku i wytrwale zażywać kolejne leki.
Przedłuża się uciążliwa terapia. Medycy zalecają mu dzielne oczekiwanie na jej efekty. On zaś odlicza dni, aż będzie lepiej.
Drogi chory Przyjacielu, pamiętasz Chrystusa, którego ustawiono przed piłatowym trybunałem?
Od Niego też zażądano ofiary czasu i cierpliwości.
Uwierz, On w Twoim bolesnym i uporczywym wyczekiwaniu stoi przy Tobie. Trwaj więc razem z Nim!
Stacja II
Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Jedni dowiadują się o tym w laboratorium, odczytując poziomy chorobowych markerów.
Inni słyszą to z ust diagnostów, kiedy odbierają wyniki tomografii lub rezonansu.
Kolejni oblewają się zimnym potem strachu, kiedy lekarze wręczają im analizy krwi lub biopsji i przekazują hiobową wiadomość o zaawansowanej chorobie.
Jeszcze inni drżą na myśl o słowach: „pogorszenie”, „wznowa” lub „nawrót choroby”.
Drogi chory Przyjacielu, czy i dla Ciebie choroba jest krzyżem, który trzeba przyjąć na wątłe ramiona?
Jeśli tak – przyjrzyj się Chrystusowi. On już swój krzyż przytulił.
Stacja III
Pierwszy upadek Jezusa
Są tacy, którzy nie potrzebują znieczulenia do usunięcia zgorzelinowego zęba.
Bywają też tacy, którzy nie zmrużą nawet oka przy wyjmowaniu głęboko zarośniętych szwów.
Inni „twardziele” odporni są na zmianę rozległych opatrunków;
a jeszcze inni za nic mają gastroskopię.
Drogi chory Przyjacielu, jeśli Ciebie paraliżuje myśl o najdrobniejszym nawet bólu;
jeśli nie istnieje nawet dla Ciebie pojęcie „zaciśnięcia zębów”… Nie martw się!
Być może to Twój „pierwszy upadek” na drodze krzyżowej choroby.
To nic nadzwyczajnego – Chrystus też bał się bólu.
Stacja IV
Spotkanie Jezusa z Matką
Wędrując po salach chorych nie sposób nie dostrzec całego albumu świętych obrazków.
Chorzy spoglądają na nie, by skupić modlitewne myśli.
Są więc: Matka Boska Piekarska Lekarka Chorych, Matka Boska Uzdrowienia Chorych z Gidel, Gietrzwałdzka Lekarka,
Lekarka Dusz z Jasnej Góry i Szafarka Zdrowia z Kalwarii Zebrzydowskiej.
Drogi chory Przyjacielu, czy i Ty masz swoją „prywatną” Matkę w chorobie?
Pamiętaj – to Ta sama, której matczyne serce krwawiło podczas gehenny Chrystusa.
Dzisiaj, Ona współcierpi z Tobą!
Stacja V
Pomoc Szymona
Radiolodzy są od poszukiwania prawdy o zdrowiu człowieka.
Chirurdzy wycinają to, co złe.
Ortopedzi skręcają połamane kości.
Kardiolodzy wspomagają serce, a okuliści zdejmują zaćmę.
Położne przyjmują na świat nowe życie.
Farmaceuci dozują dawki i mieszają lecznicze mikstury.
Wreszcie pielęgniarki opatrują rany i robią zastrzyki.
Drogi chory Przyjacielu, mówi się, że wszyscy ci ludzie – mają taki zawód.
To prawda, ale wielu z nich nieustająco pozostaje dla Ciebie jak Szymon z Cyreny
– gotowymi do pomocy „od serca”, bez zawodowego przymusu.
Może to dzięki nim jest Ci łatwiej na drodze choroby?
Stacja VI
Weronika ociera twarz Jezusa
Kiedy ciało trawi gorączka, potrzeba „kogoś”, kto przyłoży do czoła zimny okład.
Zdarza się, że spierzchnięte od pragnienia wargi wołają o „kogoś”, kto choć zwilży je mokrym gazikiem.
Bywa, że oblana potem twarz wymaga interwencji „kogoś”, kto delikatnie osuszy ją pachnącym ręcznikiem.
Drogi chory Przyjacielu, czyż nie znasz podobnych chwil ulgi?
Nie wiem, czy wspomogła Cię wtedy pielęgniarka, żona, mąż, brat albo matka.
Bez wątpienia to była Twoja św. Weronika ulgi w cierpieniu.
Bądź jej za to wdzięczny!
Stacja VII
Drugi upadek Jezusa
Czasem zapewniają: „Najgorsze ma pani już za sobą”. Potem okazuje się, że potrzebna jest jeszcze ryzykowniejsza reoperacja.
Statystyki medyczne potwierdzają: „Powikłania zdarzają się w tej kuracji niezmiernie rzadko”…
A Ty akurat należysz do grona tych nielicznych.
Na sali leżało was czworo. Ty przyszedłeś jako pierwszy. Twoi koledzy są już dawno w domu, a Ty dowiedziałeś się, że coś „idzie nie tak”.
Czyż to nie pech! Jakieś fatum! Złośliwość losu! A może to Panu Bogu „się zapomniało”!?
Drogi chory Przyjacielu, jeśli w czasie chorobowych niepowodzeń upadłeś pod krzyżem zwątpienia – Powstań!
Chrystus już stoi obok. On nie chce kroczyć samemu. On czeka na Ciebie!
Stacja VIII
Jezus pociesza płaczące niewiasty
Szpitalne odwiedziny to okoliczność bardzo specyficzna.
Jedni goście po prostu trwają przy chorym. Uśmiechają się albo mają łzy w oczach.
Zdarzają się tacy, którzy odmawiają „zdrowaśki” albo czynią na czole znak Krzyża Świętego poświęconą wodą.
Pełno jest też tych rozgadanych, głośnych i wszechwiedzących „znawców” chorób, którzy beztrosko czyniąc rwetes, zabijają szpitalną ciszę.
Drogi chory Przyjacielu, pamiętaj, że to właśnie Ty w swojej szpitalnej niedoli i cierpieniu możesz być najdoskonalszym pocieszeniem duszy nawiedzających Cię zdrowych ludzi. Stanie się tak wtedy, gdy Ty uciemiężony chorobą wskażesz na Chrystusa Miłosiernego i szepniesz – mimo wszystko – „Jezu, ufam Tobie!”.
Stacja IX
Trzeci upadek Jezusa
Są tacy, dla których medycyna jest już bezradna, a oni walczą o każdy dzień.
Są tacy, którzy po schorzeniach neurologicznych uczą się na nowo mówić.
Są tacy, którzy po tragicznych wypadkach cieszą się ledwo uczynionym krokiem.
Są tacy, którzy po traumie utraty najukochańszego dziecka, uczą się na nowo samych siebie.
Drogi chory Przyjacielu, czy spotkałeś takich ludzi?
To ci, którzy na przekór ludzkiej logice i kalkulacji powstali z Chrystusem kolejny raz.
Spojrzyj na nich, kiedy zaczniesz tracić sens walki o życie!
Stacja X
Jezus odarty z szat
To wyjątkowy ból… Wyjątkowy, bo nie fizyczny.
Doskwiera podczas badań lub zabiegów, kiedy naruszona zostaje granica intymności.
Pozostawia rany w umyśle, gdy kolejne, czasem zbyteczne, pary oczu odbierają cielesną prywatność.
Kaleczy, gdy tajemnica ciała staje się medycznie upublicznioną „normalnością”.
Drogi chory Przyjacielu, jeśli doświadczyłeś cielesnej lub psychicznej nagości;
jeśli cierpisz z tego powodu – pomyśl o wszechmocnym Synu Bożym, który nawet udrękę bestialskiego odarcia z szat przyjął dla naszego zbawienia.
Stacja XI
Jezus przybity do krzyża
Z ciężkiego kalectwa nie można się wyleczyć.
Nie można zażyć lekarstwa-antidotum na całkowitą głuchotę.
Nie ma pigułek, które przywrócą wzrok.
Nie wymyślono też medykamentów, które usuną z człowieka poważną niesprawność intelektualną.
Nie opracowano też procedury na przywrócenie sprawności po nieodwracalnym uszkodzeniu rdzenia kręgowego.
Kalectwo jest krzyżem, do którego chory jest przybity… I nie jest to stwierdzenie metaforyczne.
Drogi chory Przyjacielu, który każdego dnia z Chrystusem jesteś przybity do krzyża – dziękuję Ci za Twoją wiarę!
Stacja XII
Śmierć Jezusa
Wysoko, na bladych ścianach szpitalnych sal wiszą krzyże. Najczęściej są niepozorne i mocno naznaczone „zębem czasu”.
Medycy, którzy nieustannie nawiedzają te miejsca, prawie ich nie zauważają.
Nawet odwiedzający w szpitalach swoich znajomych ledwo dostrzegają ich obecność.
Co innego ludzie złożeni chorobą… Dla nich Krzyż to punkt orientacyjny na cały dzień i bezsenną noc. Dla wielu to ostatni obraz ziemskiej doczesności.
Drogi chory Przyjacielu, jeśli teraz wpatrujesz się w Twój Krzyż na ścianie, stoliku lub półce – pamiętaj – nie jesteś sam!
Stacja XIII
Ciało Jezusa zdjęte z krzyża
Czasem nie wystarcza już sił, by czuwać. Nie ma już wewnętrznej mocy, by walczyć.
Niekiedy brakuje nawet chęci, by żyć… Bo życie jest już tak bolesne i gorzkie.
Czasem trzeba przyjąć swoją bezsilność i absolutnie poddać się woli Boga… I niech On zadecyduje, czy to pora na opuszczenie krzyża choroby.
Drogi chory Przyjacielu, wierzę razem z Tobą, że On nieomylnie wie, jak długo jeszcze!
Stacja XIV
Ciało Jezusa złożone w grobie
Drogi chory Przyjacielu, na zakończenie rozważań Drogi Krzyżowej pragnę odwołać się do Twojej pamięci.
Gdy udręczone i martwe ciało Zbawiciela oddano już Jego świętej Matce.
Gdy przygotowano już dla Niego grób wykuty w skale, a potem obmyto, obłożono wonnościami i złożono w pieczarze na trzy dni…
Wielu myślało, że to już koniec „historii” Jezusaz Nazaretu, syna cieśli.
Pamiętasz, co było potem!? Było zmartwychwstanie, triumf życia i śmierć śmierci.
I to jest właśnie sens naszego życia, także życia naznaczonego chorobą.
Wierzmy więc w „(…) ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny”.
Amen!
Zobacz całą zawartość numeru ►