Anielska misja
Od dzieciństwa oswojona z cierpieniem, do końca życia pozostała wierna krzyżowi, dźwigając go z poddaniem się Bożej woli i ofiarując cierpienia w intencji nawrócenia grzeszników.
2015-02-27
Raz po raz mamy okazję wpatrywać się w sylwetki mniej lub bardziej znanych świętych i błogosławionych, których historie życia niosą z sobą wyraźne przesłanie dla kolejnych pokoleń chrześcijan. Przypatrujemy się ich dziełom, podziwiamy je i dziękujemy za nie Bogu. Staramy się także nauczyć od nich tego tak charakterystycznego rysu świętości, jakim jest bezwarunkowe przylgnięcie do ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa. Jedną z takich osób jest hiszpańska zakonnica – Genowefa Torres Morales.
Szkoła samotności
Genowefa urodziła się 3 stycznia 1870 roku w gminie Almenara, w Kastylii, liczącej dziś ponad 6 tysięcy mieszkańców. Przyszła na świat w chłopskiej, prostej rodzinie, jako najmłodsza z sześciorga dzieci małżonków Józefa i Vincenty. Już nastepnego dnia po narodzinach religijni rodzice ponieśli swe najmłodsze dziecko do Chrztu. Genowefa bardzo wcześnia zaznała goryczy i samotności związanej z rozłąką z najbliższymi. Gdy miała zaledwie osiem lat utraciła rodziców oraz czterech spośród pięciu swoich braci. Pozostała sama ze starszym bratem – Jose. To był dla dziewczynki bardzo trudny etap życia. Musiała porzucić szkołę, gdzie dotąd zdobywała elementarne wykształcenie. Nigdy jednak nie porzuciła katechezy. Z determinacją i niezwykłą dla jej wieku dojrzałością próbowała prowadzić dom dla siebie i brata. Na miarę swoich dziecięcych sił starała się wpływać na brata, co nie było łatwym zadaniem, zwłaszcza, że po śmierci rodziców Jose stał się jeszcze bardziej niż dotąd krnąbrny i podatny na zły wpływ kolegów.
Z bólem za pan brat
Ogromną pomocą dla małej Genowefy stały się książki z żywotami świętych, które odkryła zaledwie dwa lata później, przygotowując się do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. To ich bohaterowie uczyli ją wsłuchiwania się w Bożą wolę i zrozumienia, że taka postawa pomaga dźwigać ciężary życia niezależnie od tego, jak wielkie by one nie były. Czytanie żywotów świetych oraz udział w katechezie stały się dla niej jedyną formą spędzania wolnych chwil, których zdawało się stale ubywać. Czas pokazał też, że wysiłek jaki wkładała w prowadzenie domu i zmartwienia związane z bratem znacznie nadwyrężyły wątłe siły dziewczynki. Wkrótce ciężko zachorowała. Podczas choroby dokuczały jej intensywne bóle głowy, które nie opuściły jej już do końca życia, a błędna diagnoza przyczyniła się do dalszego pogorszenia stanu jej zdrowia. Zlekceważony wcześniej guz, który pojawił się na nodze Genowefy, okazał się nowotworem i wkrótce stało się jasnym, że aby uratować życie 13-letniej dziewczynki, trzeba będzie poświęcić jej nogę. Zdecydowano się na amputację. Przeprowadzona w warunkach domowych i bez znieczulenia operacja, przysporzyła Genowefie dodatkowych, niewyobrażalnych cierpień. Pod wpływem bólu często traciła przytomność, ale wszystkie swoje cierpienie, podobnie jak całe swoje życie, postanowiła ofiarować Chrystusowi. Starała się być zawsze pogodna i wprowadzać wokół siebie dobry nastrój. Trudny, ośmiomiesięczny czas choroby i rekonwalescencji usiłowała wykorzystać jak najlepiej, pogłębiając własne życie duchowe poprzez włączenie swego cierpienia w cierpienie ukrzyżowanego Jezusa i ofiarowanie go Bogu w intencji nawrócenia grzeszników.
Kiełkujące powołanie
Kiedy Genowefa odzyskała nieco sił, okazało się, że poruszając się o kulach nie potrafi obejść się bez pomocy innych ludzi. Nie mogła jednak liczyć na pomoc brata, dlatego w 1885 roku zamieszkała w Walencji, w „Domu Miłosierdzia” – sierocińcu prowadzonym przez siostry karmelitanki. Przebywała tam przez dziewięć lat, ucząc się krawiectwa, a korzystając z rad swojego duchowego kierownika ks. Carlosa Ferrisa – kapłana, który później wstąpił do jezuitów i założył leprozorium – wzrastała w pobożności i uczyła się wrażliwości na potrzeby innych ludzi. Coraz bardziej też dojrzewało w niej pragnienie wstąpienia do karmelitanek miłosierdzia. Niestety, z powodu swej fizycznej ułomności, która – jak się wydawało – uniemożliwiałaby jej zakonne praktyki, nie przyjęto jej do zgromadzenia. To musiał być dla pobożnej dziewczyny ogromny zawód, ale i ta przykrość nie zdołała zachwiać jej wiarą i zaufaniem, jakie pokładała w Bogu. Po opuszczeniu sierocińca nie mogła zamieszkać z bratem, gdyż jego żona nie zgodziła się opiekować osobą niepełnosprawną. Także i to upokorzenie związane z poczuciem odrzucenia Genowefa postanowiła ofiarować Bogu. Zamieszkała z dwiema towarzyszkami – Isabel i Amparo. Dzięki wyuczonemu w sierocińcu krawiectwu oraz hafciarskim uzdolnieniom młode kobiety mogły zarobić na skromne, wspólne życie. Genowefa nie ustawała jednocześnie w gorliwej modlitwie, a wierząc, że Bóg z pewnością przygotował dla niej swój plan, prosiła Go o właściwe rozeznanie własnego powołania.
Pokorna przełożona
Wkrótce jej modlitwy miały zostać wysłuchane. Genowefa, która sama od najmłodszych lat zaznawała samotności i odrzucenia, doskonale rozumiała cierpienia ludzi, którzy z różnych powodów na tę smotność zostali skazani. Korzystając z rad przyjaciół, pozwoliła dojrzewać planom utworzenia wspólnoty religijnej dla samotnych kobiet, dotkniętych chorobą lub ubóstwem, czasem owdowiałych lub opuszczonych przez dzieci, które założywszy własne rodziny, nie zadbały o los matek. Miało to być coś na kształt „ogniska domowego”, które osoby przybywające w nim mogłyby np. umeblować według własnego gustu i czuć się w nim jak najlepiej. Pierwszy taki dom powstał 2 lutego 1911 roku, w Walencji. Sama zaś Genowefa i jej towarzyszki zdecydowały się prowadzić życie na wzór zakonnego. Nowe stowarzyszenie powstało w 1912 roku jako „związek pobożny”, siostry początkowo składały śluby prywatnie, zaś od grudnia 1925 roku już na ręce biskupa Saragossy, który w tym samym roku zatwierdził zgromadzenie. W ten sposób, już oficjalnie, na prawie diecezjalnym, zaistniała wspólnota sióstr, która od 1953 roku, a więc od czasu zatwierdzenia przez Stolicę Apostolską, nosi nazwę Zgromadzenia Sióstr Najświętszego Serca Jezusa i Świętych Aniołów. Popularnie siostry nazywane bywają Angelikami lub Anielankami. Główny dom młodego zgromadzenia przeniesiono do Saragossy, a Genowefa została mianowana jego przełożoną generalną. Ta zawsze pełna pokory zakonnica czuła się niegodna swej funkcji. Nieraz mawiała o sobie: „Kimże ja jestem? Nikim więcej, niż ktokolwiek inny”. Z każdym dniem stawało się jednak jasne, jak słuszna była decyzja złożenia pieczy nad nową wspólnotą w ręce Genowefy. Takiej pracy mogła podołać tylko bardzo dzielna kobieta, „kobieta o sercu mężczyzny”.
Charyzmat służby
Choć siostra Genowefa nigdy nie przypisywała sobie żadnych zasług, było oczywiste, że to dzięki jej charyzmatowi i mozolnej pracy rozpoczęte dzieło w krótkim czasie zaczęło się rozwijać także w innych prowincjach Hiszpanii, między innymi w Madrycie, Barcelonie, w Pamlepunie, a później również poza granicami kraju. Siostry mimo bardzo trudnych warunków nie zaprzestały działalności nawet w okresie hiszpańskiej wojny domowej i udzielały schronienia zarówno zakonnicom, jak i osobom świeckim prześladowanym przez republikanów.
Podstawą duchowości założonego przez Genowefę zgromadzenia była częsta, nieraz nocna adoracja Najświętszego Sakramentu płynąca z głębokiej miłości do Eucharystii. To stąd siostry czerpały siłę do służby potrzebującym, opuszczonym i chorym. To przed Najświętszym Sakramentem i w czci oddawanej Najświętszemu Sercu Jezusa, uczyły się radzić sobie z małymi i większymi trudnościami. Rady i pociechy szukały także na modlitwie do Matki Najświętszej i Świętych Aniołów. Charyzmatem założonego przez Genowefę Torres zgromadzenia stało się łagodzenie samotności ludzi, którzy z różnych powodów mieszkają sami i potrzebują miłości, pocieszenia i troski nie tylko o ciało, ale i o ducha. Siostry Anielanki starają się więc przywrócić nadzieję w życiu tych, którzy ją utracili, zapewniając opiekę ludziom starszym do końca ich dni. Matka Genowefa uczyła swoje siostry postawy radosnej i ofiarnej służby własnym przykładem i słowami: „Miłość objawia się codziennie w dobroci, wzajemnym poszanowaniu, pomocy, łaskawości i małych ofiarach”. Wskazywała też na wartość cierpienia w życiu duchowym, powtarzając często: „Życie bez cierpienia jest życiem bez miłości, miłość bez cierpienia umiera”.
Siostra Genowefa nazywana przez podopiecznych „Aniołem samotności” dla swych towarzyszek była żywym przykładem ofiarnej miłości. Od dzieciństwa oswojona z cierpieniem, do końca życia pozostała wierna krzyżowi, dźwigając go z poddaniem się Bożej woli i ofiarując cierpienia w intencji nawrócenia grzeszników.
Ostatnia podróż
Przez długie lata wydawała się niestrudzona w swej posłudze mimo licznych cierpień i od 1950 roku coraz bardziej słabnących sił. Ostatni etap swej krzyżowej drogi rozpoczęła w 1955 roku, kiedy to w czasie świąt Bożego Narodzenia jej stan bardzo się pogorszył, a 30 grudnia doznała udaru mózgu. Nie powróciła już do zdrowia. 5 stycznia 1955 roku ta skromna zakonnica, już za życia uważana za świętą, zapadła w śpiączkę i tego samego dnia zmarła w domu generalnym w Saragossie. Ciało Matki Założycielki złożono w krypcie zbudowanej pod ołtarzem głównym w domu generalnym. W grudniu 1994 roku doczesne szczątki Genowefy zostały przeniesione do nowej kaplicy, gdzie spoczywają pod ołtarzem i co roku odwiedzane są przez niezliczonych, pochodzących z różnych stanów, pielgrzymów.
Śladami Świętej
Naturalną konsekwencją świętego i owocnego życia Genowefy Torres Morales stał się proces beatyfikacyjny wszczęty w 1975 roku a ukoronowany 40 lat po jej śmierci beatyfikacją dokonaną przez papieża Jana Pawła II. Wydarzenie to miało miejsce 29 stycznia 1995 roku w Bazylice św. Piotra w Watykanie. Zaledwie osiem lat później, 4 maja 2003 roku, ten sam papież kanonizował ją w czasie swojej wizyty w Madrycie. Podczas homilii powiedział między innymi: „Nowi święci jawią się nam dzisiaj, jako prawdziwi uczniowie Pana oraz świadkowie Jego zmartwychwstania. (…) Święta Genowefa Torres była narzędziem miłości Boga do osób samotnych i spragnionych uczucia, pociechy oraz potrzebujących opieki duchowej i zdrowotnej. Tym, co wyróżniało i ożywiało jej duchowość była wynagradzająca adoracja Eucharystii, stanowiąca fundament i punkt wyjścia apostolstwa prowadzonego z pokorą i prostotą, samozaparciem i miłością”.
Dzieło św. Genowefy przetrwało do dziś i przynosi obfite owoce w kilku krajach świata. Ponad 170 sióstr pracuje między innymi w Hiszpanii, we Włoszech, w Meksyku, Wenezueli i w Kolumbii. Prowadzą tam domy opieki dla starszych kobiet, podejmują się też katechizacji oraz ewangelizacji w parafiach i szkołach. Często prowadzą domy rekolekcyjne i pielgrzymkowe, a także grupy formacyjne dla młodzieży oraz przedszkola.
Ból przemieniać w miłość
Stosunek do życia i obecnego w nim krzyża, a także ofiarna i radosna posługa św. Genowefy oraz jej bezwarunkowe zawierzenie Bogu i szukanie źródła pociechy w Najświętszym Sercu Jezusa, także dziś, w Roku Życia Konsekrowanego, mogą stać się doskonałym drogowskazem dla niejednej osoby, która odnalazła swoje powołanie w służbie Bogu i ludziom w ramach któregoś z zakonnych zgromadzeń.
Ta dzielna kobieta, której nie złamały żadne przeciwności życia, a brak nogi i inwalidzkie kule nie zdołały zamknąć w ścianach własnego cierpienia, goryczy i rozpaczy, uczy też odwagi wszystkich ludzi, których choroba lub nieszczęśliwy wypadek pozbawił fizycznej sprawności. Zrozumieli to już hiszpańscy biskupi, którzy w listopadzie 2003 roku poprosili Stolicę Apostolską o ogłoszenie św. Genowefy Torres Morales patronką osób niepełnosprawnych. Niech jej słowa: „Życie bez cierpienia jest życiem bez miłości, miłość bez cierpienia umiera” staną się inspiracją dla tych, którzy pragną własny krzyż przemienić w miłość, czyniąc z niego ofiarę wynagrodzenia za grzechy świata.
Zobacz całą zawartość numeru ►