Czas wydać wyrok
Warto zauważyć, że chociaż ani sumienie, ani ów sprawiedliwy nic nie mówią, to milcząc, mówią więcej niż byłaby w stanie wyrazić jakakolwiek wypowiedź przed takim trybunałem. Milcząc, pozwalają mówić samej prawdzie.
2015-03-20
I Rok czytań
Mdr 2,1a.12-22
J 7,1-2.10.25-30
„Pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła” (Mdr 2,21). Złość zawsze zaślepia. Dzisiejsze pierwsze czytanie jest klasycznym tekstem ukazującym tę przewrotną logikę. Zaczyna się ona od poczucia bycia oskarżonym: „Zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne” (Mdr 2,12-14).
W istocie jednak to nie sprawiedliwy oskarża grzeszników, ale ich własne sumienie, które przewrotnie starają się zagłuszyć, wchodząc z nim w dyskusję. Aby jednak to było możliwe, muszą głos sumienia niejako wyrzucić na zewnątrz, przypisując go innemu człowiekowi – w dzisiejszym pierwszym czytaniu owemu sprawiedliwemu. Wtedy cały spór z głosem sumienia może się odbywać przed publicznością złożoną z ludzi podobnych do owych przewrotnych. Warto zauważyć, że chociaż ani sumienie, ani ów sprawiedliwy nic nie mówią, to milcząc, mówią więcej niż byłaby w stanie wyrazić jakakolwiek wypowiedź przed takim trybunałem. Milcząc, pozwalają mówić samej prawdzie.
„Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony (Mdr 2,17-20).
Ten tekst wręcz dosłownie urzeczywistnił się w całym procesie i męce Jezusa. Wszyscy właściwie oczekiwali rozstrzygnięcia: czy Jego słowa okażą się prawdziwe i zwycięży, czy umrze, co według nich oznaczałoby klęskę Jego orędzia. „Tak pomyśleli – i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych” (Mdr 2,21n). Nie zrozumieli, że Boże myśli są inne niż ludzkie i Bóg daje nie takie zwycięstwo, jakiego by się spodziewali ludzie. Jeszcze lepiej wyraża to następne zdanie z Księgi Mądrości: „Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności” (Mdr 2,23). Zwycięstwo w wymiarze tego świata niczego nie daje, bo ten świat przemija, jest chwilowy. Bóg daje zwycięstwo na swoją miarę. Objawia je zmartwychwstanie Chrystusa. Ale okazuje się, że nie jest ono dostępne dla tych, którzy z uporem chcą widzieć sukces w kategoriach tego świata.
Aby odkryć prawdę, czyli zobaczyć wszystko w podobny sposób, jak widzi Bóg, trzeba spojrzeć z miłością i wyrozumiałością. Właśnie z takiej perspektywy przemawia do nas Jezus na kartach dzisiejszej Ewangelii. Niezrozumienie Jego słów bierze się z tajemnicy wewnętrznego zranienia grzechem. Ze względu na to zranienie, trzeba walczyć o spojrzenie z miłością. Trzeba się w sercu zdecydować na miłosierdzie. Bez takiego zdecydowania wcześniej czy później zwycięży przewrotność myślenia i – podobnie jak Żydów za czasów Pana Jezusa – doprowadzi człowieka do zbrodni, która niekoniecznie musi się wyrazić skazaniem kogoś na śmierć, ale przejawi się w przewrotnym ośmieszeniu prawdy i sprawiedliwości.