Niosę wszystkich chorych
Historia zakonnicy uzdrowionej z choroby Parkinsona.
2015-03-27
To nie mógł być przypadek. Pan Bóg chciał zapewne coś nam w ten sposób powiedzieć. Do beatyfikacji Jana Pawła II uznano cud mający trojaką wymowę. Niewytłumaczalnego z punktu widzenia medycyny uzdrowienia doznała osoba konsekrowana, która całe swoje życie poświęciła Bogu. Co więcej, przeżywa je w zgromadzeniu służącym życiu. A chorobę, którą była dotknięta, dzieliła z polskim papieżem… Trzy motywy tak ważne dla Jana Pawła II.
Chciała służyć
Siostra Marie Simon-Pierre Normand urodziła się w 1961 roku w Cambrai, na północy Francji. Jest najstarsza z pięciorga rodzeństwa. Dzieci państwa Normand przyszły na świat w katolickim szpitalu położniczym w Cambrai prowadzonym przez Małe Siostry Macierzyństwa Katolickiego. To do tego zgromadzenia zakonnego po latach wstąpi ich najstarsza córka.
Zakonnica wspomina, że wychowywała się w atmosferze żywej wiary. Jako dziewięciolatka, odwiedzając w szpitalu swoją mamę i nowo narodzoną siostrzyczkę, poczuła podziw dla pracujących na porodówce sióstr. Spodobała jej się zwłaszcza ich radość.
Gdy przyszedł czas wyboru zawodu, nie miała wątpliwości. Chciała być, jak one, pielęgniarką. W ich szpitalu przeszła konieczne praktyki, a później podjęła pracę. Zapragnęła też z bliska przyjrzeć się stylowi życia sióstr. Jednocześnie dużo się modliła i jeździła z chorymi na pielgrzymki do Lourdes. W 1981 roku postanowiła włączyć się w pełni w misję Instytutu Małych Sióstr Macierzyństwa Katolickiego. Charyzmatem tego zgromadzenia jest szeroko pojęta służba życiu i rodzinie. We Francji siostry mają kilka domów i prowadzą szpitale położnicze. Jest też jeden dom w Afryce, w stolicy Senegalu – Dakarze. Na stronie internetowej Instytutu siostry zaznaczają, że ich misją jest Ewangelia życia, tak istotna dla św. Jana Pawła II.
Moc modlitwy
Siostra Marie Simon-Pierre cierpiała na chorobę Parkinsona. Ponieważ Instytut żyje szczególnie nauczaniem papieża Jana Pawła II dotyczącym rodziny i życia, od 14 maja 2005 roku, na prośbę przełożonej generalnej, we wszystkich wspólnotach Małych Sióstr odmawiano nowennę, by uprosić u Boga uzdrowienie siostry. Wypraszały to uzdrowienie jako specjalną łaskę, by papież Jan Paweł II mógł być uznany przez Kościół za świętego, a jednocześnie by za jego przyczyną otrzymać wsparcie dla właściwej zgromadzeniu, proroczej misji Małych Sióstr Macierzyństwa Katolickiego w służbie rodzinie i życiu. Nocą z 2 na 3 czerwca 2005 roku s. Marie Simon-Pierre nagle wyzdrowiała z choroby Parkinsona. 14 stycznia 2011 roku papież Benedykt XVI uznał uzdrowienie jako cud przypisany papieżowi Janowi Pawłowi II, co otwarło drogę ku beatyfikacji.
Boży znak
19 stycznia 2011 roku miała miejsce jedyna – zgodnie z życzeniem siostry – konferencja z jej udziałem. Francuska zakonnica powiedziała wtedy m.in.: „«Francjo, co uczyniłaś ze swoim chrztem?» – oto jedne z pierwszych słów, jakie wypowiedział Jan Paweł II podczas swojej pierwszej wizyty we Francji w sierpniu 1997 roku. Pragnęłabym, by był to znak dla wszystkich. Również dla tych młodych, którzy wzięli wtedy udział w Światowych Dniach Młodzieży. I chciałabym, by kamery nie kierowały się na mnie, lecz na Chrystusa – na Tego, który przyszedł dla nas. I byśmy wszyscy Mu dziękowali”.
Podczas konferencji arcybiskup Christophe Dufour z diecezji Aix-en Provence i Arles wyraził nadzieję, że ten znak uzdrowienia pozwoli na odrodzenie wiary we Francji – by ci, którzy wierzą, otrzymali umocnienie, a wielu innych – by przebudziło się do tego wspaniałego skarbu, jakim jest wiara w Boga-Miłość. A w specjalnym komunikacie napisał: „Bóg uczynił znak. Bóg kocha życie. Jest Ojcem bliskim tym, którzy cierpią. Wzywa nas do służby na rzecz życia!”.
Siostra opowiada…
Siostra Marie Simon-Pierre dawała świadectwo swego uzdrowienia wiele razy i przed bardzo różnymi słuchaczami. Poniższa relacja to fragmenty kilku wywiadów z s. Marie Simon-Pierre, a zwłaszcza rozmowy, jaką przeprowadzili z nią dziennikarze „La Croix” 23 kwietnia 2014 roku.
29 czerwca 2001
Kiedy usłyszałam diagnozę – że mam chorobę Parkinsona – natychmiast stanęła mi przed oczyma postać Jana Pawła II, który już wtedy był bardzo chory. Okazało się, że cierpię na tę samą chorobę! Muszę się przyznać, że od tej chwili nie mogłam patrzeć na Jana Pawła II, bo widziałam wtedy siebie za kilka lat… Wiedziałam, że wyląduję na wózku inwalidzkim i nie umiałam w tym momencie tego zaakceptować. Miałam wtedy 40 lat. Z jednej strony chciałam odsunąć od siebie ten obraz, a z drugiej – chciałam być z papieżem w jedności.
2-8 kwietnia 2005
Kiedy umarł Jan Paweł II, poczułam się opuszczona. Byłam z nim duchowo związana. Zawsze podziwiałam jego moc i odwagę; męstwo, z jakim znosił swoje cierpienia, a zarazem jego wielką pokorę. Jego śmierć przyjęłam jak stratę przyjaciela, który mnie rozumiał i dodawał mi sił. Jednak w czasie pogrzebu poczułam, że on jest blisko, że wciąż jest obecny i że z Nieba będzie mi towarzyszył.
13 maja 2005
W dniu otwarcia procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II moja przełożona zapytała, czy chcę, by wszystkie siostry modliły się za jego przyczyną o moje uzdrowienie. Zdziwiłam się i pomyślałam, że jest przecież tylu chorych, tyle dzieci niepełnosprawnych, tyle matek potrzebujących zdrowia… Powiedziałam jednak: „Dobrze, zgadzam się, by się za mnie modliły, ale tylko dlatego, że jeśli miałabym wyzdrowieć, chciałabym dalej służyć życiu i rodzinie”.
2 czerwca 2005
Tego dnia byłam całkowicie wyczerpana i wiedziałam już, że nie mogę dalej pracować na porodówce. Lewa strona ciała była coraz bardziej niesprawna. Nie mogłam też prowadzić samochodu. Poszłam wtedy do mojej przełożonej, s. Marie Thomas, z prośbą, bym mogła przerwać pracę. Ona jednak poprosiła mnie, bym jeszcze trochę wytrzymała, może do końca wakacji. Dodała, że w sierpniu chciałaby mnie wysłać do Lourdes. Podała mi wtedy kartkę papieru, pióro i poprosiła, bym napisała imię Jana Pawła II. Zaczęłam się bronić, mówiąc, że nie mogę już pisać. Wiedziałam, że moje pismo jest już nieczytelne. Ona jednak nalegała i po trzeciej prośbie napisałam – efekt był taki, jakiego się spodziewałam. Napis „Jan Paweł II” był nieczytelny! Siostra Marie Thomas powiedziała mi później, że było jej wstyd z powodu tego nalegania. Pozostałyśmy przez chwilę w ciszy, modląc się przed tym nieczytelnym pismem… Potem dodała mi odwagi, mówiąc: „Jan Paweł II nie powiedział jeszcze ostatniego słowa”. Ja spojrzałam na nią, uśmiechnęłam się i wyszłam. Powróciłam do swoich obowiązków. Był 2 czerwca, a więc dokładnie dwa miesiące od dnia odejścia papieża.
Noc z 2 na 3 czerwca 2005
Do swojego pokoju wróciłam między 21.30 a 21.45. To ważne, bo wiemy, że Jan Paweł II odszedł do domu Ojca o 21.37. Poczułam chęć wzięcia pióra do ręki. Napisałam kilka zdań i nie rozumiałam, co się dzieje, bo zorientowałam się, że pismo jest czytelne i że mogę pisać bez żadnego problemu! Potem położyłam się spać. Spałam wyjątkowo dobrze. Zwykle sztywnienie mięśni i bóle powodowały bezsenność. Obudziłam się o 4.30. Natychmiast wstałam i poczułam, że… jestem inna. Wielki pokój, wielka radość, siła wewnętrzna, jakaś przemiana w całym moim ciele. To było coś, czego nie mogę zapomnieć. Wstałam z lekkością, a normalnie przy chorobie Parkinsona człowiek jest spowolniony, zbiera się bardzo powoli. Moją pierwszą myślą było: pójść pomodlić się przed Najświętszy Sakrament – bo czułam, że przeżywam coś wyjątkowego; że coś się wydarzyło.
Zeszłam do oratorium, biorąc ze sobą małą książeczkę Jana Pawła II o tajemnicach Różańca. Odmówiłam tajemnice światła, które on dał Kościołowi. Później, o szóstej rano, mamy w kaplicy jutrznię, a po niej Mszę. Przechodząc do kaplicy, zorientowałam się, że moja lewa strona – dotąd nieruchoma, jakby martwa – zaczyna się poruszać! Podczas Eucharystii nabrałam pewności, że zostałam uzdrowiona... To było coś, czego nie potrafię wytłumaczyć słowami, to za trudne – to trzeba przeżyć. Tego nie da się zrozumieć; to coś tak bardzo wyjątkowego, że nie można znaleźć słów. Słowa są za ubogie.
Dzień toczył się jak zwykle z tym, że w południe nie wzięłam już żadnych leków, bo czułam, że nie są potrzebne. Około czternastej poinformowałam przełożoną o tym, co przeżyłam: że już nie jestem taka jak przedtem – że mogę już jeść, mogę biegać, mogę chodzić po schodach, jestem lekka, a przede wszystkim, że jest we mnie niewytłumaczalny pokój. Przełożona poprosiła, bym jeszcze raz napisała: „Jan Paweł II” i zobaczyła wielką zmianę w moim piśmie.
7 czerwca 2005
W tym dniu miałam umówioną wcześniej konsultację z leczącym mnie neurologiem. Widząc, że swobodnie się poruszam, był zdumiony i zapytał, czy wzięłam podwójną dawkę leków. Odpowiedziałam, że przestałam brać leki i wyjaśniłam, co się stało.
Ku beatyfikacji
Postulator procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Jana Pawła II ks. Sławomir Oder tak opisał przebieg wypadków, które przyczyniły się do beatyfikacji papieża: „Jak wiemy, cud, który posłużył do ogłoszenia Karola Wojtyły błogosławionym, wydarzył się 2 czerwca 2005 roku. Szczegóły opisała mi matka Marie Thomas, przełożona generalna Małych Sióstr Macierzyństwa Katolickiego. W zaledwie 20 linijkach listu pisanego ręcznie ujęła wszystko, co potrzeba. To wystarczyło, by zrozumieć, że chodzi o nadzwyczajny przypadek. Z tekstu dowiedziałem się, że pewna siostra – Marie Simon-Pierre – dotknięta chorobą Parkinsona zdiagnozowaną w 2001 roku, zauważyła natychmiastowy zanik wszelkich objawów po tym, jak małe siostry z Francji i z Senegalu zakończyły nowennę o jej uzdrowienie za wstawiennictwem Jana Pawła II w intencji jego beatyfikacji, jeśli taka jest wola Boga”.
„Dwie rzeczy od razu zwróciły moją uwagę. Po pierwsze, siostra Marie Simon-Pierre została uzdrowiona z choroby Parkinsona, a więc z tego samego schorzenia, na jakie cierpiał Jan Paweł II w ostatnich latach życia. Po drugie, jedną z ważnych i bliskich sercu Karola Wojtyły misji była obrona życia i macierzyństwa – a taki jest charyzmat zgromadzenia s. Marie Simon-Pierre. Dlatego też przedstawiłem ten przypadek ekspertom” – dodawał w rozmowie z włoskim dziennikarzem.
Przez rok, do marca 2007 roku, analizowano dokumentację medyczną, przesłuchano s. Marie Simon-Pierre i 15-tu świadków. Trzech lekarzy wystawiło opinię o wyzdrowieniu niedającym się wyjaśnić z punktu widzenia medycznego. Następnie, na podstawie przesłanych akt, pracowała Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych.
Jeden z siedmiu lekarzy wysunął hipotezę, że zakonnica nie miała choroby Parkinsona, lecz zespół parkinsonowski, który charakteryzują objawy podobne do choroby Parkinsona. Po analizie wszystkich dokumentów komisja orzekła jednak, że wyzdrowienie s. Marie Simon-Pierre było z punktu widzenia medycyny „niewytłumaczalne, natychmiastowe, całkowite i definitywne”. 14 stycznia 2011 roku Benedykt XVI uznał je za cud za wstawiennictwem swego poprzednika. Było to jedno z 271 zebranych w procesie uzdrowień przypisywanych wstawiennictwu Jana Pawła II. W większości dotyczyły one Włochów, a ich przedmiotem – według kardynała Dziwisza – było najczęściej uwolnienie od niepłodności lub choroby nowotworowej.
Beatyfikację wyznaczono na 1 maja 2011 roku. Siostra Marie Simon-Pierre była na niej obecna. Nocą przed uroczystością na starożytnym stadionie Circo Massimo w Rzymie odbyło się czuwanie modlitewne pielgrzymów przybyłych na beatyfikację. Zebrani wysłuchali trzech świadectw o Janie Pawle II: wieloletniego rzecznika prasowego Watykanu Joaquino Navarro-Vallsa, metropolity krakowskiego kardynała Stanisława Dziwisza i oczywiście s. Marie Simon-Pierre.
Misja dziś
Zdaniem siostry, jej niewyjaśnialne z punktu widzenia medycyny uzdrowienie jest „pośmiertnym dziełem Jana Pawła II”. Dziennikarzowi agencji Zenit s. Marie Simon-Pierre wyznała po beatyfikacji: „To wspaniałe, jest to coś wielkiego i wyjątkowego! Niosę wszystkich chorych, którzy powierzają się naszej modlitwie – mojej i całej mojej Kongregacji Małych Sióstr Macierzyństwa. Mam w sercu wszystkie te osoby: cierpiących na chorobę Parkinsona, na raka, wszystkie małżeństwa pragnące mieć potomstwo, wszystkich chorych i tych wszystkich, którzy w jakiś sposób są życiowo zranieni”.
Podczas wspomnianej konferencji prasowej w styczniu 2011 roku s. Marie Simon-Pierre ujawniła, że od czasu jej uzdrowienia zgromadzenie otrzymuje wiele próśb o modlitwę od chorych z całego świata, również z Polski. Zapewniła, że siostry modlą się codziennie w ich intencji. „Niech nie opuszczają rąk, niech zachowają ufność i nadzieję. Na końcu tunelu zawsze jest maleńkie światło. Chrystus przyszedł dla każdego człowieka. On jest Zbawicielem, Lekarzem, który przyszedł, żeby nas uleczyć i który towarzyszy każdemu człowiekowi w jego cierpieniu” – zwróciła się do chorych.
Owoce łaski
Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa jedna ze współsióstr uzdrowionej zakonnicy, s. Marie Simon-Pierre stara się odpowiadać sama na wiele nadchodzących listów, ale nie jest łatwo pogodzić to z pracą w klinice, którą wciąż wykonuje. Jest też możliwość wysyłania próśb o modlitwę drogą internetową. Na stronie zgromadzenia (maternites-catholiques.cef.fr) widnieje długa lista osób, które powierzają się modlitwie francuskich zakonnic.
Siostra Marie Simon-Pierre wzięła również udział w kanonizacji Jana Pawła II 27 kwietnia 2014 roku. Opowiadała ze wzruszeniem, jak wraz z s. Tobianą, polską pielęgniarką Jana Pawła II, brała z rąk Benedykta XVI relikwiarz. „Nie zapomnę jego wzroku – relacjonowała. Relikwiarz był ciężki, ale czułam się, jakby prowadzili mnie aniołowie. Jednocześnie miałam wrażenie, że niosę cały świat – wszystkich chorych, niepełnosprawnych, zranionych. W miarę upływu czasu jestem coraz bardziej wzruszona. Ta łaska się we mnie zakorzenia. Mam z Janem Pawłem II swego rodzaju umowę. Dlatego mam odwagę modlić się za jego przyczyną w intencji chorych. Na przykład za pewnego chłopca chorego na serce, który był leczony w naszym szpitalu. 2 kwietnia 2006 roku, w rocznicę śmierci Jana Pawła II, lekarze nie znaleźli u niego żadnych śladów choroby”.
Łaska dla duszy i ciała
Proszący o modlitwę nie zazdroszczą siostrze ani nie porównują się z nią. Jedynie z nią dziękują. „Mówią mi często, że modlą się za mnie, bo to na co dzień musi być niełatwe” – opowiada s. Marie Simon-Pierre. A później powierzają mi swoje intencje. Wszystkich tych chorych noszę w sercu i składam ich sprawy w Eucharystii. Bo moje uzdrowienie nie było tylko fizyczne. Było czymś, co dogłębnie przemieniło moje życie duchowe – wiążąc je jeszcze ściślej z Eucharystią i z adoracją”.
Zobacz całą zawartość numeru ►