O wołaniu do Boga
Z Księgi Psalmów. Człowiek często pozostaje bezradny wobec wielu sytuacji i wydarzeń. Wówczas powinien wzywać pomocy Boga. Proszę o otwarcie Pisma Świętego na Psalmie 130.
2015-03-27
Psalm ten, za łacińskim tłumaczeniem (św. Hieronim, Wulgata) pierwszego jego słowa, nazywany jest De profundis („Z głębokości”). Należy on do grupy psalmów pokutnych (lamentacja indywidualna). Wyróżniamy w nim cztery strofy: I – wersy 1-2 (wołanie o pomoc); II – wersy 3-4 (świadomość popełnionych grzechów); III – wersy 5-6 (nadzieja pokładana w Bogu); IV – wersy 7-8 (ufność Izraela).
Pierwszą strofę rozpoczyna słynne wołanie: „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie”(Ps 130, 1). U proroka Izajasza czytamy o „głębinie morza” (Iz 51, 10), a w Psalmie 69 i u Ezechiela o „głębokościach wody” (Ez 27, 34). W naszym psalmie orant nie precyzuje o jaką głębię chodzi, ale w tej, w której aktualnie się znajduje, jest mu źle. Może zmaga się ze sobą samym, z własną słabością, z problemami, które go pochłaniają, albo z własną grzesznością. Nie chce pozostać w tym stanie. Błaga Boga o pomoc. Językiem obrazu prosi Boga, aby skłonił ku niemu swoje ucho (wers 2). Potrzebujemy Boga, gdy czujemy się bezradni wobec siebie, wobec swojego życia, czy życia innych osób. Potrzebujemy Go, gdy zbyt głęboko pochłonęły nas jakieś sprawy. Potrzebujemy Go, aby ponownie odzyskać wolność i nadzieję.
Druga strofa może sugerować, że przyczyną trudnego stanu psalmisty jest doświadczenie grzechu. Grzech osłabia człowieka, czasem go zniechęca albo frustruje. Bywa, że odbiera nadzieję. Do grzechu albo trzeba się przyzwyczaić (zagłuszając sumienie) albo nieustannie wołać o Boże miłosierdzie nad sobą. I nie twierdzić, że „ja nie mam grzechów” lub „cóż to ja mam za grzechy?”. W Pierwszym Liście św. Jana Apostoła czytamy: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1, 8). Któż z nas pozostanie, jeśli Bóg szczegółowo zliczy nasze grzechy? (wers 3). Bóg chce przebaczać (wers 4), ale człowiek musi chcieć przyjąć to przebaczenie – w wierze i w miłości. Nic bowiem nie może dokonać się na siłę.
Nie bójmy się stałej pracy nad sobą. Zmaganie o siebie i o świętość kończy się dopiero wraz z kresem naszego ziemskiego życia, nie wcześniej! Doskonałość to nie bezgrzeszność, ale stała batalia z tym, co nie jest w nas dobre. Nie możemy też oczekiwać stanu, w którym tu na ziemi będziemy niewrażliwymi lub bezgrzesznymi „posągami z marmuru”.
Strofa trzecia (wersy 5-6), to strofa ufności. Może psalmista myślał o słowach, które po swoim grzechu, usłyszał król Dawid od proroka Natana: „Pan odpuszcza ci twój grzech” (2 Sm 12, 13). Może bardziej trzeba nam zatęsknić za słowami, które słyszymy w sakramencie pokuty i pojednania: „Bóg, Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”.
Tęsknota za Bogiem (wers 6) jest już Bożą łaską. Nie wszyscy w takiej samej mierze ją posiadają. Bóg odsłania się człowiekowi powoli, tak jak świt stopniowo rozjaśnia mroki nocy. I jak nie da się przyśpieszyć jutrzenki, tak też nie ma co poganiać Boga. Bóg ma swój czas, a Jego jest różny od naszego (zob. Ps 90, 4).
W ostatniej strofie (wersy 7-8) orant poszerza perspektywę swojego spojrzenia. Z oglądu własnego życia, przechodzi w spojrzenie szersze – przygląda się swojemu narodowi. Dostrzega swój grzech, ale i grzechy swoich rodaków. Nie oskarża ich, ale zachęca, aby każdy Izraelita ponownie zapragnął być z Bogiem, On jest bowiem Odkupicielem całego narodu, czyli każdego członka Narodu Wybranego. Bóg chce wybaczać: „Ja, właśnie Ja przekreślam twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów” (Iz 43, 25).
Jednym z trudniejszych ludzkich stanów jest zobojętnienie. Można stać się obojętnym na obowiązki, które trzeba wykonać, na ludzi, z którymi tworzy się rodzinę, na siebie samego, na grzech i w końcu (albo na początku) na wiarę w Boga. Czas może w tej postawie utwierdzać. Przestaje się wołać innych ludzi, siebie, Boga. Tylko patrzeć, jak głębia rozpaczy lub bezsensu się otworzy. Dopóki walczymy o siebie, o drugich – ufnie wołając do Boga – zwyciężamy.
Zobacz całą zawartość numeru ►