Od „Hosanna!” do „Ukrzyżuj!”
Razem z niezliczonym tłumem chcemy krzyczeć z radości: „Hosanna Synowi Dawidowemu”, ścieląc przed Nim swoje szaty i machając z radością palmami. Jednak od Niedzieli Palmowej jest już blisko do Wielkiego Piątku.
2024-03-23
Niedziela Palmowa – czas radości i triumfu. Pamiątka uroczystego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy. Razem z niezliczonym tłumem chcemy krzyczeć z radości: „Hosanna Synowi Dawidowemu”, ścieląc przed Nim swoje szaty i machając z radością palmami. Jednak od Niedzieli Palmowej jest już blisko do Wielkiego Piątku. Nie minie bowiem pięć dni, a tak samo głośno tłum będzie krzyczeć „Ukrzyżuj go!”, a tymi samymi palmami, które rozkładali Jezusowi do stóp, będą szydzić z Niego, bijąc Go po twarzy. Bo to ci sami ludzie, którzy krzyczeli „Hosanna” żądali potem śmierci Jezusa.
Słuchając dziś opisu Męki Pańskiej i rozważając jej głębię, chcę trwać w dziękczynieniu za łaskę zbawienia, za którą Jezus zapłacił wielką cenę. Choć wartość jej jest nieoceniona, chcę uwierzyć i zrozumieć, jak bardzo Jezus mnie umiłował. A dowodem tej bezgranicznej Miłości jest Jego męka i śmierć. Jezus jest Królem, jednak nie takim na obraz ludzki, królewskość Jezusa nie jest więc z tego świata. Czy Apostołowie nie oczekiwali właśnie tego, by Jezus objawił światu swą moc? Ich nadzieje będą rozwiane w dramacie wielkopiątkowym. W tym dniu Jezus nie miał nic z blasku i nic z powabu tego świata. Podał On grzbiet swój bijącym i policzki swe rwącym Mu brodę. Nie zasłonił On twarzy przed zniewagami i opluciem. Zasłaniano przed Nim twarze, tak nieludzko był bowiem zeszpecony. Ecce Homo! – wykrzyknie Piłat – Oto człowiek. To Bóg cierpiący za zbawienie świata, cichy i pokorny jak baranek ofiarny.
A Apostołowie, gdzież są? Czy nie byli gotowi na wypicie kielicha męki wraz z Panem? Judasz zdradził swego Mistrza. Wydał Go Sanhedrynowi za cenę trzydziestu srebrników (taka była cena za niewolnika). Piotr zaparł się Jezusa i Jego z Nim przyjaźni. O reszcie Apostołów nic nie wiemy, prócz tego, że rozpierzchli się jak owce bez pasterza. Został tylko Jan, najmłodszy z grona apostolskiego. Do końca wytrwała też Maryja – Matka boleściwa, oczekująca na Zmartwychwstanie swego Syna. Jest więc nadzieja, że nic się nie skończyło, że to dopiero początek. Tak żywo brzmią jeszcze słowa Jezusa: „Oto idziemy do Jerozolimy i spełni się wszystko, co napisali prorocy o Synu Człowieczym. Zostanie wydany w ręce pogan, będzie wyszydzony, zelżony i opluty; ubiczują Go i zabiją, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Kiedy Jezus wypowiadał te słowa, Apostołowie nic nie rozumieli i nie pojmowali, bo nie takich wydarzeń oczekiwali. Widzieli Jezusa czyniącego znaki i cuda: uzdrawiającego i wskrzeszającego umarłych. Taki właśnie, i tylko taki, obraz Jezusa mieli uczniowie. A jaki ja obraz Boga noszę w sobie? Rozważając Mękę Jezusową pytam siebie właśnie o to, w jakiego Boga wierzę. Bywa czasem, że Pana Boga dopasowuję do mojego o Nim wyobrażenia. Chcę przyznać jednak, że moje o Bogu wyobrażenie zawsze będzie tylko częściowym, aż do chwili kiedy będzie mi dane móc Go ujrzeć takim, jakim jest. Pan jest większy od mojego serca, większy od mojego o Nim wyobrażenia.
Jezu Chryste, oswojony z cierpieniem, Ty przez mękę i śmierć Twoją odkupiłeś świat – wspomnij na mnie w Królestwie Twoim!