Madonna i brudne stopy

Refleksja nad kolejnym dziełem Michelangela Caravaggia.

zdjęcie: WWW.FREECHRISTIMAGES.ORG

2015-05-02

Turyści odwiedzający Wieczne Miasto zawsze kierują swoje kroki w stronę Piazza Navona – słynnego placu, na którym w połowie XVII-go wieku wzniesiono na polecenie papieża Innocentego III najsłynniejszą chyba fontannę Rzymu. To Fontana dei Quattro Fiumi (Fontanna Czterech Rzek), na której tle dobrze jest zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie do albumu.

Arcydzieło w cieniu

Wielu zwiedzających wędruje potem dalej w stronę Basilica Santo’Agostino (Bazylika św. Augustyna), gdzie można uklęknąć przed grobem św. Moniki, matki Doktora Kościoła, któremu dedykowana jest wspomniana świątynia. Będąc w tym miejscu nie godzi się pominąć Capella Cavalletti – na pozór ciemnej kaplicy, w której znalazło swoje miejsce malarskie arcydzieło mistrza baroku – Michelangela Caravaggia. Owym dziełem jest pokaźnych rozmiarów obraz olejny „Madonna dei Pellegrini” („Madonna Pielgrzymów”). Pobieżny ogląd malowidła utrzymanego w ciemnych tonach kolorystycznych może rozczarować. Wystarczy jednak podejść bliżej, sięgnąć do kieszeni po drobny bilon i wrzucić do specjalnego automatu, który od razu włączy specjalne reflektorki oświetlające obraz – „na żądanie”. To wtedy ożywają kolory i wyłaniają się detale. Rozpoczyna się nadzwyczajna medytacja…

Gościna Boga

Na progu włoskiego domu stoi młoda Kobieta. To dom stary i biedny – tynk odpada, ściany zagrzybione i szare, odrzwia obtłuczone. Kobieta jest piękna i zupełnie „nie pasuje” do szarości i kurzu, którego pełno dookoła. Jej przedziwne szlachectwo podkreśla suknia w kolorze purpury – kolorze zarezerwowanym dla królów i cesarzy. Gładkolica Pani wyszła na zewnątrz mieszkania najpewniej przypadkowo, być może po to, by przywołać swojego Syna. To na pewno On przez niedomknięte drzwi dojrzał zdrożonych wędrowców i pobiegł w ich stronę. Może to oni właśnie pomachali do Niego albo obdarzyli Go uśmiechem zaufania. Teraz wyrośnięty Syneczek spogląda na nich z perspektywy opiekuńczych ramion Matki. Pielgrzymi upadli na kolana i złożyli modlitewnie żylaste dłonie; uśmiechają się, a ich oczy z uwielbieniem wpatrują się w Kobietę z Dzieckiem. Mają za sobą kilometry pątniczego szlaku. Ich ubrania wyblakły od jaskrawego słońca, a przemoczone deszczem sandały rozpadły się i leżą pewnie gdzieś na poboczu wyboistego traktu. Teraz ich bose i obrzmiałe stopy odliczają każdy krok, przyjmując jako pokutę ostrość przydrożnych chwastów i twardość polnych kamieni.

Ciepło Matki

No i właśnie te stopy! Jakże zadziwiająca jest ich obecność na obrazie. Kiedy patrzy się nań analitycznym wzrokiem, ze stosownym komentarzem przewodnika lub znawcy sztuki – owe stopy – dosłownie podrażniają wyobraźnię i kaleczą artystyczny smak. Wszak Caravaggio najpierw „ubrudził” je zaschniętym błotem i „przepocił” spiekotą drogi, a potem bezlitośnie ulokował niemal pod samym nosem ludzi, którzy podziwiają dzieło. Jeśli jednak stanąć przed tym obrazem „na żywo”, w ciszy i z otwartym sercem, najpierw dostrzega się delikatną i ciepłą postać Niewiasty. To Ona – w beztroskiej pozie, z założoną nogą i spokojem na twarzy, spogląda z wyrozumiałością w stronę pielgrzymów. To Jej ciepło i dobroć są na pierwszym planie malarskiego arcydzieła. Nie ma wątpliwości – to Maryja ze swoim Jednorodzonym! To właśnie „na Jego Imię zgina się wszelkie kolano”; a Matka Chrystusowa podaje Go jako – „Drogę, Prawdę i Życie” wszystkim ziemskim tułaczom.

Płaszcz opieki

Kiedy już oderwałem wzrok od artystycznej wizji Caravaggia, przypomniały mi się polskie sanktuaria, gdzie na zmęczonych – na duszy i ciele – pielgrzymów oczekuje Matka. Odżyły oblicza Piekarskiej Lekarki Chorych, Cudownej Lekarki z Lichenia, Matki Boskiej Uzdrowienia Chorych z Gidel, Lekarki Dusz z Jasnej Góry, Niebieskiej Lekarki z Łobudzic, Szafarki Zdrowia z Kalwarii Zebrzydowskiej. Od wieków zginają się przed Nimi kolana ziemskich wędrowców, którzy taszczą ze sobą „brudne stopy” – wad, złości, niezabliźnionych krzywd, chorób, cierpienia, czasem także zwątpienia. Ci sami pielgrzymi przynoszą jednak w swoich sercach choćby ziarno miłości, iskrę nadziei albo choćby najbardziej zeschłe źdźbło wiary. Jestem przekonany, że Ona – Matka najpierw dostrzega właśnie to dobro! Ożywia je i pobudza, a potem przedstawia swojemu Synowi, który dokonuje cudu przemiany.

Drogi chory Przyjacielu, życzę Ci, by także do Ciebie, na próg Twojego życia, wyszła piękna Maryja z Jezusem na rękach i przyjęła od Ciebie ofiarę gorącego serca. Potem zaś, by przedstawiła Cię samemu Zbawicielowi. On obmyje Twoje stopy! 


Zobacz całą zawartość numeru ►

 

Z cyklu:, Numer archiwalny, Miesięcznik, Z bliska, 2015-nr-05, Autorzy tekstów, Glanc Jacek

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024