Dar, który wyzwala
O dziele Krucjaty Wyzwolenia Człowieka i o sile świadectwa opowiada ks. bp Adam Wodarczyk.
2015-07-31
KS. WOJCIECH BARTOSZEK: – Podejmując w bieżącym numerze miesięcznika tematykę związaną z Płodowym Zespołem Alkoholowym (FAS) – tragiczną konsekwencją spożywania alkoholu przez kobiety w ciąży – chcemy nawiązać do postaci Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, który założył Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. Co spowodowało, że ks. Blachnicki rozpoczął to dzieło?
KS. BP ADAM WODARCZYK: – Od wczesnej młodości Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki odznaczał się szczególną wrażliwością na ludzkie problemy, a przejawem tej wrażliwości była między innymi jego troska o ludzi dotkniętych problemem alkoholowym. Zapewne miało to związek z faktem, że od 10 roku życia ks. Franciszek był harcerzem, a jak wiemy, jednym z elementów przysięgi harcerskiej jest to, że harcerz nie pije i nie pali. To z pewnością w wyraźny sposób ukształtowało jego charakter i świadomość w tym względzie. Po wojnie, kiedy już jako kapłan podejmował pracę apostolską wśród wiernych, zauważył, że na Śląsku istnieje spory problem związany z alkoholizmem. Dlatego w latach 50-tych XX wieku w duchu przygotowań narodu polskiego do jubileuszu 1000-lecia Chrztu Polski, ks. Franciszek podjął inicjatywę trzeźwościową o nazwie Krucjata Wstrzemięźliwości, która miała także przyczyniać się do odnowy moralnej w narodzie.
– Krucjata to dzieło związane z modlitwą i postem w intencji osób uzależnionych…
– Tak. Osoby wchodzące na drogę Krucjaty, poprzez codzienną modlitwę oraz post (abstynencję od alkoholu) podejmowane w intencji wyzwolenia ludzi uzależnionych, biorą za nich konkretną odpowiedzialność. Krucjata w ciągu trzech lat zgromadziła blisko 100 tysięcy ludzi. Niestety została ona ostatecznie zlikwidowana przez brutalną interwencję Służby Bezpieczeństwa w 1960 roku. W wyniku tych działań Sługa Boży na kilka miesięcy znalazł się w więzieniu w Katowicach, został też skazany na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Po opuszczeniu aresztu ks. Blachnicki swoją działalność trzeźwościową rozwinął na szeroką skalę w ramach Ruchu Światło-Życie. W Ruchu oazowym czynnik trzeźwościowy od zawsze był istotnym elementem formacyjnym członków. Ci, którzy decydowali się na stałą formację, wśród różnych elementów duchowości, przyjmowali także postawę abstynencji jako wyraz tzw. nowej kultury.
– Historia pokazała, że zlikwidowanie Krucjaty Wstrzemięźliwości nie przeszkodziło ks. Blachnickiemu w dalszym szerzeniu ducha trzeźwości w narodzie.
– Papież Jan Paweł II krótko po swoim wyborze na Stolicę Piotrową, podczas audiencji generalnej 23 października 1978 roku, przemawiając do Polaków, zwrócił się do nich z prośbą: „(…) Proszę, abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności”. Ksiądz Franciszek Blachnicki odczytał te słowa jako konkretne zaproszenie do działania. Uznał, że słowa te są ważne i że trzeba podjąć jakiś czyn, który będzie odpowiedzią na tę papieską prośbę. Niespełna kilka miesięcy później przygotował plan nowego dzieła – Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, która została ostatecznie proklamowana 8 czerwca 1979 roku w Nowym Targu, podczas pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego do naszej Ojczyzny. Była to kolejna inicjatywa ks. Blachnickiego, która miała przyczynić się do duchowego i moralnego odnowienia narodu polskiego. Wszystko to odbywało się wówczas także w atmosferze przygotowań do 600-lecia obecności Maryi w wizerunku jasnogórskim, które trwały w polskim Kościele. To pokazuje, że ks. Blachnicki trafnie odczytywał potrzeby Kościoła i wychodził im na przeciw. Warto przypomnieć, że postulat obrony ludzkiej godności został wyraźnie sformułowany przez Jana Pawła II nie tylko we wspomnianym przeze mnie przemówieniu, ale także wielokrotnie później, między innymi w jego pierwszej encyklice „Redemptor hominis”.
– Ta wielka duchowa droga miała początki w konkretnym doświadczeniu. Ksiądz Franciszek pracując duszpastersko w parafii, widział problem uzależnienia. Widząc zaś problem, postanowił działać.
– Myślę, że bardzo ważnym doświadczeniem były konkretne kontakty z ludźmi. Ksiądz Blachnicki pracował w parafii św. Marii Magdaleny w Tychach, to tam niejako zaczynał swoje kapłaństwo. To był rok 1950. Jak wiemy, w Tychach działały już wtedy Browary i to z pewnością mogło przyczynić się do tego, że ks. Franciszek dosyć szybko zetknął się z problemem uzależnienia w swojej duszpasterskiej codzienności. Problem można zobaczyć wtedy, kiedy spotka się potrzebującego pomocy człowieka. I ci konkretni potrzebujący ludzie budzili w nim wyjątkową wrażliwość. Ksiądz Franciszek widział pewien rozdźwięk moralny w polskim społeczeństwie, gdzie z jednej strony na poziomie deklaracji ogromna liczba ludzi mówiła o swoim przywiązaniu do wiary katolickiej i do Kościoła, a z drugiej strony na poziomie praktycznego życia dostrzec można było upadek obyczajów związany nie tylko z nadużywaniem alkoholu, ale w ogóle ze zobojętnieniem moralnym, z degradacją relacji rodzinnych, z upodleniem człowieka. Ksiądz Franciszek wiedział, że trzeba temu postawić tamę. Wiedział, że trzeba zwyczajnie pomagać tym uzależnionym ludziom i że to nie może być tylko praca prewencyjna na poziomie działań czysto ludzkich jak terapia, ale on tę troskę wprowadził na poziom nadprzyrodzony. Czerpał natchnienie ze słów Pana Jezusa, który nauczał, że są takie rodzaje złych duchów, które trzeba wypędzać modlitwą i postem. I właśnie Krucjata – zarówno ta pierwsza z lat 50-tych, jak i ta trwająca obecnie już 36 lat – niosą w sobie ów element nadprzyrodzoności: modlitwę i postawę abstynencji czyli postu podejmowanego w duchu miłości bliźniego, w duchu odpowiedzialności za osoby uzależnione. Dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka ks. Blachnicki związał z ewangelizacją. Uważał bowiem, że autentyczne wyzwolenie człowieka uzależnionego, dokonuje się wówczas, gdy oprócz wyjścia z nałogu ma miejsce także jego uzdrowienie wewnętrzne, kiedy on odnajduje swoją żywą relację do Boga.
– Można powiedzieć, że ks. Blachnicki miał szczególny dar: z jednej strony widział jednostkowy problem u konkretnego człowieka, ale z drugiej strony potrafił też szerzej spojrzeć na zjawisko uzależnienia w skali całego narodu. Dlatego stworzył pewien program odnowy, ideę.
– Myślę, że ks. Blachnicki był wizjonerem i prorokiem. Patrząc na konkretne sytuacje, z którymi spotykał się jako duszpasterz, wykładowca i animator wielu inicjatyw pastoralnych, miał niezwykłą zdolność tworzenia wizji i programów, które mogły być wdrażane i realizowane na szeroką skalę. Równocześnie posiadał także umiejętność przechodzenia z poziomu idei do budowania konkretnego środowiska ludzi, którzy mogliby daną ideę czy program podjąć i wcielić w życie.
– Ksiądz Blachnicki powiedział kiedyś: „Abstynencja wyzwala drugiego człowieka przez solidne stanięcie obok niego, tam gdzie chcemy go doprowadzić. Jest to taktyka podania dłoni zamiast głoszenia haseł i programów, które jeszcze nie przynoszą wyzwolenia. Wyzwalając innych, wyzwalamy siebie”. To nie hasła i programy zmieniają człowieka, ale bycie z drugim człowiekiem. Towarzyszenie człowiekowi na jego drodze życia, pomaga przyprowadzić go do Chrystusa.
– Owo towarzyszenie drugiemu człowiekowi porównałbym do postawy miłosiernego Samarytanina. W herbie Krucjaty umieszczony jest symbol dłoni wyciągniętej z pomocą do drugiej ludzkiej dłoni. I to jest właśnie postawa Samarytanina, który widząc człowieka w potrzebie, nie przechodzi obok niego obojętnie, nie pozostaje tylko na płaszczyźnie słów pocieszenia, ale podejmuje takie działania, które są w stanie odpowiedzieć na biedę, której ten człowiek doświadcza. Pamiętam dobrze spotkania formacyjne dotyczące Krucjaty, kiedy wielokrotnie zwracano nam uwagę, jak potężną siłą jest konkretny czyn, konkretne świadectwo. Siła świadectwa może być szczególną pomocą w tych środowiskach, gdzie wciąż jeszcze istnieje tzw. przymus picia. Bo jeśli w towarzystwie znajdzie się choćby jedna osoba, która potrafi powiedzieć: „dziękuję, nie piję”, to może ona swoją postawą dodać odwagi komuś, kto boi się lub nie potrafi odmówić. Nasze świadectwo zawsze może okazać się ratunkiem dla drugiego człowieka.
– Od kiedy Ksiądz Biskup jest w Krucjacie?
– Od 1983 roku. Wtedy podczas rekolekcji oazowych I stopnia złożyłem deklarację kandydacką. Natomiast 29 lipca 1984 roku podczas rekolekcji oazowych II stopnia, na Dniu Wspólnoty w Ustroniu, złożyłem deklarację członkowską.
– Czym dla Księdza Biskupa jest droga Krucjaty?
– Z jednej strony na pewno zobowiązaniem i wezwaniem do modlitwy w intencji osób zniewolonych. Jest także doświadczeniem konkretnej wspólnoty osób, z którymi ja idę w tej drodze. Bo Krucjata to jest armia Pana, to jest potężna rzesza ludzi. Przez lata, na pielgrzymkach Krucjaty, na oazowych Dniach Wspólnoty miałem okazję widzieć i budować się tym, że ciągle nowe pokolenia zdobywają się na składanie deklaracji abstynenckich. Droga Krucjaty miała i ma także konsekwencje w moim życiu. Kiedy chodziłem do technikum, miałem w klasie 30 kolegów wśród których potrafiłem zyskać akceptację i przyjaźń pomimo tego, że nie piłem. To nie było łatwe. Z czasem nauczyli się to szanować. Także moje prymicje były uroczystością bezalkoholową. Miałem łaskę jako kapłan błogosławić małżeństwa wielu moich przyjaciół, których wesela także były bezalkoholowe. Dzieło Krucjaty to konkretni ludzie, którzy tworzą pewien styl i kulturę bycia. Podobnie w kapłaństwie widziałem wielokrotnie, że także to środowisko potrzebuje świadectwa, że można w takiej postawie trwać i być szczęśliwym.
– Ale takie świadectwo kosztuje.
– Myślę, że to świadectwo, tak jak każde inne, domaga się wyrzeczenia. Ale ja nigdy nie traktowałem tego wyłącznie w ten sposób. Nie uważałem, że jest to z mojej strony jakieś ogromne poświęcenie czy trud. Krucjata była i jest dla mnie raczej błogosławieństwem i ochroną od rzeczy, które mogłyby mnie dotknąć, w wymiarze słabości czy pokusy. A więc droga Krucjaty to dla mnie zdecydowanie bardziej dar niż trud.
– Dziękuję za tę rozmowę i za to, że zgodził się Ksiądz Biskup poprowadzić tegoroczną, jubileuszową pielgrzymkę Apostolstwa Chorych na Jasną Górę.
– Bardzo się cieszę tym spotkaniem i muszę powiedzieć, że w moim sercu jest obecny motyw posługi wobec chorych. Moja babcia przez wiele lat była osobą obłożnie chorą, poruszała się na wózku inwalidzkim. Od wczesnego dzieciństwa pamiętam kolejne numery „Apostolstwa Chorych” przynoszone jej przez księdza wraz z Komunią Świętą w każdą pierwszą sobotę miesiąca. Traktuję to jako swoją duchową powinność, by być ze wspólnotą osób cierpiących, modlić się wraz z nimi. Wciąż mam przed oczyma obraz mojej babci, która choć dotknięta cierpieniem, znosiła je w duchu wiary, modlitwy, w pogodzie serca. Niezmiernie się cieszę, że będę miał możliwość uczestniczenia w tej pielgrzymce.
– Do zobaczenia więc 6 lipca na Jasnej Górze.
Zobacz całą zawartość numeru ►