Najpierw miłość
Wszyscy wciąż drepczemy w starych łachach formułek i powinności. Potrafimy dobrze wymierzyć i przyszyć wygodną łatę Ewangelii do naszego życia. Smakujemy wino, ale nie zmieniamy serca. Wypełniamy praktyki, ale nie kochamy.
2015-09-04
I Rok czytań
Łk 5, 33-39
Okazuje się, że można być bardzo religijnym ale mało wierzącym! Uczniowie Jezusa nie poszczą, nie umartwiają się, nie odprawiają długich modłów. Bo i po co mają to robić, skoro jest z nimi Jezus… Kiedy Jezus jest blisko, trwa święto, jest radość. Post i modlitwa są po to, by nie stracić z Nim kontaktu, by nie pobiec za tym, czym kusi świat, który przemija, by nie ulec zmysłowości i by przede wszystkim nie poddać się w niewolę złego ducha, którego celem jest oddzielić nas od Boga.
Radość i święto, które są w nas łatwo jednak stracić, gdy przychodzi przyzwyczajenie i rutyna, pragnienie stabilizacji. Smakujemy wówczas „stare wino” zamknięte w bukłakach samego tylko prawa i rytuałów. Stajemy się zwykłymi formalistami w wierze. Jest w nas już tylko religijność, nie zaś głęboka i żywa wiara!
Tymczasem Jezus zaprasza nas do wejścia w nową, ciągle świeżą, odkrywczą i zaskakującą relację miłości z Nim. Ta relacja może wydawać się czymś ryzykownym, bo nieznanym i nowym. Ale tylko to „młode wino” autentycznej miłości i zażyłości z Jezusem będzie w stanie uczynić z naszego życia święto. Pamiętamy z pewnością słowa z wczorajszej Ewangelii: „Wypłyń na głębię”. To jest właśnie zachęta wejścia w nowe, nieznane i po ludzku niepewne.
W dzisiejszej Ewangelii „stare wino” symbolizuje religijność sprowadzoną do formalizmu i przyzwyczajeń, a nie wynikającą z przemiany serca. Stary bukłak to pobożność wyrażająca się tylko w rytuałach i formułkach. Jeśli człowiek swoją religijność sprowadzi tylko do tego, co powinien i co jest przykazaniem, wówczas trudno będzie mu zrozumieć, że można na co dzień chodzić w obecności Boga, że można świętować bliskość Oblubieńca, że każda chwila życia może być weselną ucztą. Religijny formalizm nigdy nie rozumie wewnętrznych poruszeń i tęsknoty za Bogiem.
Wszyscy wciąż drepczemy w starych łachach formułek i powinności. Potrafimy dobrze wymierzyć i przyszyć wygodną łatę Ewangelii do naszego życia. Smakujemy wino, ale nie zmieniamy serca. Wypełniamy praktyki, ale nie kochamy. Jesteśmy „w porządku” przed ludźmi, ale naprawdę nosimy w sobie zdzierców, oszustów i formalistów.
Dobrze, że Jezus zaprasza mnie do głębokiej, nieudawanej i zażyłej relacji miłości. Dobrze, że przed Nim nie muszę niczego udawać. Dobrze, że On daje mi nową szatę radości i nowe bukłaki nadziei.