Los ziarna
Ziarno – każde, nawet to najmniejsze – ma przed sobą wspaniałe perspektywy; padłszy na glebę może wzrastać, dojrzewać i w końcu wydawać plon. Aby tak się stało i perspektywy nie pozostały na zawsze tyko perspektywami, muszą zaistnieć odpowiednie warunki.
2015-09-19
W czytaniach dzisiejszego dnia odnajdujemy przypowieść, którą zwykle nazywamy „przypowieścią o siewcy”. W istocie to raczej przypowieść o ziarnie. Ziarno – każde, nawet to najmniejsze – ma przed sobą wspaniałe perspektywy; padłszy na glebę może wzrastać, dojrzewać i w końcu wydawać plon. Aby tak się stało i perspektywy nie pozostały na zawsze tyko perspektywami, muszą zaistnieć odpowiednie warunki. Los ziarna zależy bowiem od gruntu, na jaki pada i od kilku innych uwarunkowań.
Wyjaśniając znaczenie swej przypowieści Jezus mówi: „Ziarnem jest słowo Boże. Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. To, co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu. W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość”.
Niedawno miałam okazję uczestniczyć we wspaniałych rekolekcjach. Rekolekcje to taki szczególny czas, gdy ziarno Słowa Bożego ma łatwiejszy niż w zwykłych warunkach dostęp do naszych dusz. Czujemy się wówczas lepiej przygotowani na przyjęcie Siewcy i Jego ziarna, mniej spraw nas niepokoi, kusi i absorbuje, a „gleba” wydaje się żyźniejsza… I tak jest rzeczywiście. Problem w tym, że rekolekcje trwają krótko, zbyt krótko. Ten „błogosławiony czas” może wystarczyć na to, aby „ziarno” w nas zakiełkowało, ale to jeszcze nie oznacza wzrostu, ani tym bardziej plonów. Potrzeba naszej „wytrwałości” od której Jezus uzależnia całe powodzenie zasiewu. Bo to od mojego wytrwałego pielęgnowania tego, co dzięki trudowi Siewcy kiełkuje w mojej duszy, zależy końcowy wynik – plon w postaci owoców