„Aniołom kazał, aby strzegli ciebie"
My, dorośli, przywykliśmy traktować Aniołów z lekkim przymrużeniem oka i lekceważeniem; jako słodki, sympatyczny, ale niezbyt poważny relikt z dzieciństwa. A tymczasem One są – naprawdę są!
2015-10-02
W ciągu zaledwie kilku czy kilkunastu dni liturgia słowa przywołuje fragmenty Ewangelii, dotyczące sporu apostołów o to, który z nich jest największy i reakcję Jezusa na tenże spór. „On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje”. I jeszcze ostrzeżenie: „Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie”.
Już sam fakt, że Kościół kilkakrotne odwołuje się w czytaniach mszalnych do tego samego wydarzenia jest ważną wskazówką, że rozstrzygnięcie tego sporu przez Jezusa powinno być bardzo istotne dla każdego chrześcijanina. Wiele już na ten temat napisano, także na tej stronie internetowej. Dzisiaj, gdy wspominamy Świętych Aniołów Stróżów, pragnę zatrzymać się nad ostatnimi zdaniami tego fragmentu: „Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie”.
Biblia tak Starego jak i Nowego Przymierza często przywołuje istoty zwane Aniołami. Niektóre z nich występują bezimiennie, inne posiadają dobrze nam znane imiona: Gabriel, Michał, Rafał. Dzisiejszy fragment wyraźnie sugeruje, że każdy z nas, nawet ten najmniejszy z małych, być może mało ważny a nawet odrzucony przez „wielkich” tego świata, posiada swoje własnego Opiekuna – Anioła Stróż. I to nie byle jakiego, ale takiego, o którym sam Jezus powie, że „wpatruje się zawsze w oblicze Ojca mojego”.
My, dorośli, przywykliśmy traktować Aniołów z lekkim przymrużeniem oka i lekceważeniem, jako słodki, sympatyczny, ale niezbyt poważny relikt z dzieciństwa. A tymczasem One są – naprawdę są! Nie „znikają” wraz ze starą lalką czy konikiem na biegunach. Towarzyszą nam przez całe życie i zawsze bronią nas „od wszelkiego złego” patrząc prosto w Oblicze Boga Wszechmogącego.