Nie zgubić człowieka
Z okazji święta patronalnego Zakonu Maltańskiego publikujemy interesujący wywiad. O służbie potrzebującym oraz o potędze ludzkiej życzliwości opowiada dr Marcin Świerad, delegat Związku Polskich Kawalerów Maltańskich na teren Śląska.
2016-06-24
REDAKCJA: – Jest Pan członkiem Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Proszę wyjaśnić, czym jest ta organizacja?
DR MARCIN ŚWIERAD : – Związek Polskich Kawalerów Maltańskich jest częścią Zakonu Maltańskiego. Istnieją maltańskie związki narodowe, które skupiają w swych szeregach członków Zakonu z terytorium danego kraju. Związki narodowe podzielone są także na konfraternie, czyli przedstawicielstwa w poszczególnych regionach kraju.
– Początki Zakonu Maltańskiego sięgają XI wieku, a w Polsce jest on obecny od XII wieku.
– W XII wieku książę sandomierski Henryk oddał Zakonowi w posiadanie Zagość koło Wiślicy. Kawalerowie obsługiwali odtąd szpitale i hospicja dla ubogich. Tradycje Zakonu są w Polsce bardzo bogate i – co ważne – wciąż wierne pierwotnemu charyzmatowi.
– Ten charyzmat wyrażają słowa: „Tuitio fidei et obsequium pauperum” czyli „Obrona wiary i służba ubogim”.
– Tak. Służba najuboższym i szpitalnictwo od zawsze były główną misją Zakonu Maltańskiego. Mamy również bronić wiary i strzec Kościoła, co oczywiście na przestrzeni wieków rozumiano i realizowano w rozmaity sposób, nie wyłączając walki zbrojnej. Ponadto jesteśmy chyba jedynym zakonem na świecie, któremu misję obrony wiary nadano papieską bullą.
– Jaką działalność Zakon prowadzi w Polsce obecnie?
– Dzieł prowadzonych przez Zakon Maltański jest mnóstwo i wciąż rodzą się nowe inicjatywy. Jak już powiedziałem, naszym podstawowym zadaniem jest troska o chorych i potrzebujących. To wokół nich skupia się cała nasza aktywność. Wspomnę jedynie o kilku najważniejszych dziełach Zakonu. W Barczewie, na północy Polski, prowadzimy Zakład Opiekuńczo-Leczniczy, w którym przebywa wielu pacjentów w stanie apalicznym czyli wegetatywnym lub zbliżonym do niego. Są to zwykle pacjenci podłączeni do respiratora oraz innej aparatury podtrzymującej życie oraz ci, których rokowania medyczne są wielką niewiadomą. Zdarza się niestety, że takich chorych nie chce przyjąć i objąć długoterminową opieką żaden szpital, bo jak się wydaje, wyczerpano wszelkie możliwości ich diagnozowania i leczenia. W naszej placówce znajdują pomoc i profesjonalną opiekę. Na Woli Justowskiej w Krakowie działa Maltańskie Centrum Pomocy Niepełnosprawnym Dzieciom i ich Rodzinom oraz przedszkole integracyjne. W Poznaniu z kolei prowadzimy Centrum Pomocy w ramach którego działa Ośrodek Geriatryczno-Gerontologiczny „Pro Seniores”, Warsztaty Terapii Zajęciowej, i Maltańskie Gabinety Specjalistyczne. W Katowicach prężnie działa Maltański Punkt Pomocy Środowiskowej, w Puszczykowie Środowiskowy Dom Samopomocy, a w Szydlaku Dom Pomocy Społecznej... Mógłbym jeszcze długo tak wymieniać.
– Oprócz placówek stacjonarnych, o których Pan wspomniał, Zakon Maltański prowadzi także wszechstronną działalność wśród osób niepełnosprawnych, organizując dla nich wyjazdy integracyjne i obozy rehabilitacyjne.
– Praca z osobami niepełnosprawnymi to ważna część naszej posługi. Od 12 lat organizujemy letni obóz integracyjny dla niepełnosprawnych w Szczyrzycu koło Limanowej. Jest to inicjatywa całkowicie oparta na wolontariacie. Służymy osobom niepełnosprawnym również w środowiskach ich codziennego życia, spędzamy z nimi czas.
– Jednak najbardziej rozpoznawalną częścią Zakonu jest chyba Maltańska Służba Medyczna.
– Dzieje się tak pewnie dlatego, że Maltańska Służba Medyczna zabezpiecza liczne pielgrzymki, zgromadzenia religijne oraz imprezy masowe i przez to jest po prostu bardziej widoczna. W jej szeregach służy wielu zwłaszcza młodych ludzi, którzy pomoc potrzebującym niosą na różnych poziomach. Są wśród nich lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni. Ale jest także bardzo wielu wolontariuszy, którzy nie przeszli specjalistycznego przeszkolenia medycznego, jednak świetnie sprawdzają się w pierwszym kontakcie z potencjalnymi pacjentami, zapobiegając ewentualnym urazom lub wypadkom. Wyszukują w tłumie osoby starsze, roznoszą wodę, znajdują dla nich miejsca zacienione, rozmawiają, dodają otuchy i pewności siebie. Taka prewencja jest bezcenna, bo sprawia, że zmniejsza się liczba poważnych interwencji medycznych, które wymagałyby działania lekarza czy ratownika medycznego.
– Czyli oprócz profesjonalnej pomocy praktykujecie zwykłą, tak potrzebną dzisiaj, ludzką życzliwość.
– Proszę pamiętać, że zwykła życzliwość także jest składową profesjonalnej opieki. Jeśli nie ma empatii i współczującej troski o drugiego człowieka, nie może być mowy o profesjonalizmie w leczeniu. Dobra opieka nad osobą chorą to nie tylko świetny sprzęt, fachowość i wiedza personelu medycznego, ale również czas poświęcony na rozmowę z chorym, budowanie z nim indywidualnej relacji opartej na zaufaniu i okazywanie życzliwego zainteresowania jego sytuacją. Jeśli te wszystkie elementy zaistnieją równocześnie, dopiero wówczas możemy mówić, że świadczymy wobec osoby chorej profesjonalną opiekę. Tylko wtedy mamy szansę osiągnąć sukces w leczeniu. Niestety istnieje wiele zagrożeń w tej kwestii chociażby ze strony rozbudowanych procedur, przepisów i biurokracji. Kiedy w związku z leczeniem trzeba prowadzić dokumentację i pilnować narzuconych standardów, łatwo pominąć samego chorego, łatwo w tej całej machinie „zgubić” człowieka. Trzeba się więc tutaj mocno pilnować.
– Co zatem można zrobić, by jednak owego chorego człowieka „nie zgubić”?
– Działalność Zakonu Maltańskiego opiera się na wartościach chrześcijańskich. Nasza pomoc niesiona potrzebującym, zarówno na przestrzeni wieków jak i dzisiaj, była i jest zawsze motywowana wskazaniami Ewangelii. Myślę, że to jest niezawodna recepta na to, by człowiek chory pozostał w procesie leczenia kimś najważniejszym. Jeśli widzi się w osobie chorej Chrystusa, to chce się dla niej wszystkiego, co najlepsze. A jeśli choremu służy ktoś, kto wyznaje inny światopogląd niż chrześcijański, to przynajmniej powinien pamiętać, że istnieją wartości uniwersalne i że jego obowiązkiem jest zachowywać się przyzwoicie w każdej sytuacji. To, jak sądzę, powinno wystarczyć, by nie wyrządzić komuś krzywdy. Przyzwoitość jest wyjściem z największej nawet opresji.
– Jednak człowiek, nawet ten najbardziej wykształcony i wrażliwy, jest omylny.
– Tak. Dlatego członkowie Zakonu Maltańskiego starają się opierać swoją posługę na Bogu. Mówię „starają się”, bo nie jest to łatwe zadanie. Jeśli jednak nie będziemy polegać jedynie na sobie i własnych zdolnościach, jednocześnie czerpiąc siłę z mocy Jezusa, to zawsze znajdziemy drogę do drugiego człowieka.
– Do tego potrzebna jest stała formacja. W Zakonie dbacie o nią...
– Ważnym wydarzeniem jest dla nas coroczna pielgrzymka do Lourdes, zawsze w pierwszą sobotę maja. To jest najważniejsze, ogólnoświatowe spotkanie całego Zakonu. Przybywamy wówczas do Matki Bożej wraz z naszymi podopiecznymi, by wzajemnie się za siebie modlić. Wypełniamy szczelnie wszystkie hotele i szpitale w Lourdes, bo jest nas bardzo wielu – od 6 do 8, 5 tysiąca. W tym roku taka pielgrzymka odbyła się już po raz pięćdziesiąty siódmy.
– Wracając jeszcze do struktur Zakonu – każdy może zostać jego członkiem?
– Każdy, kto spełnia określone warunki: jest wierzącym i praktykującym katolikiem, realizuje swoje powołanie do niesienia pomocy bliźniemu i znajdzie czterech członków Zakonu, którzy jako poręczyciele wprowadzą go do wspólnoty. W Zakonie Maltańskim jest miejsce dla osób różnych stanów. W Zakonie istnieją trzy kategorie: trzecia kategoria to świeccy (damy i kawalerowie), którzy nie składają żadnych przyrzeczeń, druga kategoria to damy i kawalerowie składający ślub posłuszeństwa wobec Zakonu i trzecia kategoria to profesi, którzy składają wszystkie śluby zakonne.
– A jak to się stało, że Pan związał się z Zakonem Maltańskim?
– Myślę, że było to w dużym stopniu dzieło przypadku. Mój pierwszy kontakt z maltańczykami to rok 1991. Zaczęło się od zwykłych kontaktów i wyjazdów z osobami niepełnosprawnymi, od opieki, prostych gestów. Z perspektywy czasu widzę, że przez lata dojrzewałem do tej decyzji, odkrywałem swoje powołanie, szukałem własnego miejsca. Zakon Maltański pozwala mi niejako łączyć kilka powołań. Po pierwsze jestem mężem i ojcem rodziny, a po drugie realizuję swoją misję w zawodzie lekarza. Chcę żyć i pracować, przyznając się do Pana Boga. Dodatkową radością jest dla mnie fakt, że również od kilku lat na drodze w Zakonie towarzyszy mi moja małżonka.
– Dziękuję za rozmowę i świadectwo wiary.
Zobacz całą zawartość numeru ►