Ratuj się kto może!

Ratownik medyczny Karol Kurek opowiada o tym, co jest najtrudniejsze w jego pracy oraz o wielkim pragnieniu pomagania innym.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2015-10-30

REDAKCJA: – Jesteś młodym człowiekiem, a udało Ci się już zrobić w życiu wiele dobra.

KAROL KUREK: – Po prostu staram się wykorzystywać każdą okazję, by móc się komuś na coś przydać, w czymś pomóc.

– Jesteś ratownikiem medycznym. Od jak dawna?

– Cztery lata temu skończyłem 3-letnie studia z zakresu ratownictwa medycznego, a od dwóch lat pracuję jako ratownik.

– Czyli można powiedzieć, że świadczeniem dobra zajmujesz się zawodowo.

– Chyba tak. Oczywiście poza pracą zawodową także angażuję się w pomaganie innym. Często udaje mi się włączyć w jakąś dobroczynną akcję lub usłużyć komuś potrzebującemu. Jako wolontariusz odwiedzam w wolnym czasie kilka osób starszych w ich domach, przynoszę zakupy, odprowadzam do lekarza. Już od czasów szkoły podstawowej byłem zachęcany przez rodziców, by nie siedzieć przed komputerem, ale zająć się czymś pożytecznym. Tak mi zostało.

– Rozumiem więc, że wybór studiów był naturalną konsekwencją atmosfery panującej w domu i rodzących się w sercu pragnień.

– Jestem wdzięczny rodzicom i dziadkom, że własnym przykładem pokazali mi, jak można być dla drugiego człowieka prawdziwym bliźnim. Duży wpływ na wybór zawodu miała również moja formacja w grupie ministrantów, a później w ruchu oazowym. Tam zobaczyłem, że ludzie potrzebują się wzajemnie ponieważ posiadają różne umiejętności, którymi mogą dzielić się ze sobą. Nie ukrywam też, że motywacje moich życiowych wyborów wypływają po prostu z wiary.

– Wiem o pewnym wydarzeniu, które ostatecznie zdecydowało o tym, że wybrałeś zawód ratownika medycznego...

– To było w klasie maturalnej. Któregoś dnia szedłem ulicą i w pewnym momencie poczułem, że tracę równowagę. Upadłem na chodnik i rozbiłem głowę. Do dzisiaj nie wiem, co było tego przyczyną. Kiedy tak leżałem na ulicy, przez ponad dziesięć minut nikt się mną nie zainteresował, nikt do mnie nie podszedł, aby zapytać, co się stało. Ostatkiem sił sam poprosiłem, żeby ktoś zadzwonił na pogotowie. Wtedy przyrzekłem sobie, że nigdy nie będę obojętny na czyjąś krzywdę oraz że zdobędę fachową wiedzę potrzebną, by nieść innym pomoc. Wielokrotnie analizowałem tę sytuację i doszedłem do wniosku, że być może dlatego nikt wówczas do mnie nie podszedł, ponieważ nie wiedział jak się zachować albo był sparaliżowany strachem, że mi zaszkodzi. Nie chciałem, by w podobnych momentach strach miał nade mną władzę i uznałem, że jedynym wyjściem jest nauczyć się nieść fachową pomoc.

– Wiele słyszy się o tym, że praca w ratownictwie medycznym jest skrajnie trudna. Na czym polega ta trudność?

– Na tym, że jest się na pierwszej linii frontu. W karetce ratowniczej panuje zwykle atmosfera napięcia i trzeba w takich warunkach podejmować ważne decyzje dotyczące ludzkiego życia. Pogotowie przecież wzywa się zwykle w nagłych przypadkach, które bezpośrednio temu życiu zagrażają. Nie ma wówczas czasu na długie konsultacje, wątpliwości czy pytania. Trzeba działać!

Często jeździmy do wypadków drogowych i to tam można się najwięcej „naoglądać”. Kiedy przyjeżdżamy na miejsce zdarzenia nieraz okazuje się, że nie mamy już nic do zrobienia. Lekarz może jedynie stwierdzić zgon i wezwać karawan. Brzmi to dość drastycznie, ale to jest nasza codzienność. Zdarza się również, że przyjeżdżamy do pacjenta, który jest agresywny i niebezpieczny, bo zażył na przykład środki odurzające. Wtedy musimy jakoś nad nim zapanować, często siłą. Wielokrotnie pacjent okładał mnie pięściami, broniąc się przed podaniem leku uspokajającego. Musimy być więc nie tylko medykami, ale także trochę negocjatorami czy workami do bicia. Zdarzają się również sytuacje z pogranicza absurdu.

– Jakiś przykład?

– Mamy wezwanie od dyspozytora do ostrego przypadku. Z jego relacji wynika, że pacjent leży w domu, ma torsje, zbliża się do granicy niewydolności oddechowej i trudno z nim nawiązać kontakt. Jedziemy więc jak na złamanie karku przez pół miasta, oczywiście na sygnale. Przyjeżdżamy na miejsce, a tam starsza pani prowadzi nas do pokoju, gdzie na tapczanie leży... kotka. Okazało się, że właścicielka zwierzaka popisała się niemałą fantazją, rozmawiając z dyspozytorem, który był święcie przekonany, że wysyła karetkę do chorego człowieka. Prędko wyszło na jaw, że starsza pani ma problemy psychiczne i podobne sytuacje zdarzały się już wcześniej.

– Jakie cechy powinien posiadać według Ciebie dobry ratownik medyczny?

– To trudne pytanie, bo określenie „dobry” dla każdego pewnie oznacza coś innego. Według mnie dobry ratownik medyczny po pierwsze powinien być fachowcem, czyli posiadać umiejętności na wysokim poziomie, a po drugie powinien mieć zdolność współodczuwania z drugim człowiekiem. Bez tych dwóch elementów trudno mi wyobrazić sobie skuteczne wykonywanie zawodu ratownika.

Na studiach miałem cudownego wykładowcę, emerytowanego profesora medycyny, który prowadził zajęcia między innymi z etyki ratownictwa. Powtarzał nam bardzo często, że medyk, który posiada jedynie duże umiejętności, jest zaledwie rzemieślnikiem, ale medyk, który oprócz fachowej wiedzy potrafi także współczuć choremu, jest artystą.

– Rozumiem, że Ty chcesz być owym artystą, nie rzemieślnikiem.

– To jest pewien ideał, do którego dążę. Chciałbym umieć każdego chorego traktować nie jak kolejny nagły przypadek ze zgłoszenia, ale jak człowieka, który właśnie teraz znajduje się w bardzo trudnej chwili życia i potrzebuje pomocy. Jak już wspomniałem, to nie jest łatwe, ponieważ nasza praca wiąże się z dużym stresem i szybko można stracić panowanie nad sobą lub okazać zniecierpliwienie. Niemniej staram się dbać o to, by moje pomaganie naprawdę było dobrej jakości – zarówno od strony fachowości, jak i od strony ludzkiego podejścia do pacjenta.

– Pomaga Ci w tym Twoja wiara i formacja duchowa.

– Tak. Mówiłem już, że moje życiowe decyzje mają źródło w wyznawanej wierze. Nie wstydzę się tego. Wiedzą o tym moi najbliżsi i osoby, z którymi pracuję. Kilka lat temu, jeszcze na studiach, ze znajomymi założyliśmy nieformalną grupę wsparcia o osobliwej nazwie „Ratuj się kto może!”. Jesteśmy grupą przyjaciół z pracy i nie tylko, którzy spotykają się raz w miesiącu u kogoś w domu, aby wspólnie się pomodlić, podzielić Słowem Bożym, porozmawiać o swoich problemach i znaleźć wsparcie. Nazwa grupy nie jest przypadkowa. Jej inspiracją było oczywiście ratownictwo medyczne, ale w grupie są także przedstawiciele innych zawodów. Sens nazwy jest taki, że każdy człowiek potrzebuje czasem pomocy i obecności drugiego. I nie ważne czy sam zawodowo zajmuje się pomaganiem, czy wykonuje inną pracę. „Ratuj się kto może!” to miejsce, gdzie przychodzimy do siebie nawzajem po wsparcie, ale przede wszystkim przychodzimy po nie do Boga, który – jak głęboko wierzymy – prowadzi nas przez życie.

– Podoba mi się ta nazwa. Jest w niej ukryta misterna gra słów...

– No tak. Bo nawet ratownik potrzebuje czasem ratunku. Wszyscy go potrzebujemy!

– Rozmawiając z Tobą, wyczuwam, że praca ratownika medycznego, choć jest bardzo trudna, daje Ci wiele radości.

– Ta praca to całe moje życie. Na obecną chwilę nie wyobrażam sobie, abym mógł robić coś innego. Ona jest spełnieniem moich marzeń o pracy z ludźmi chorymi. Na początku liceum myślałem o tym, aby zostać lekarzem. Marzyłem o chirurgii. Niestety dwukrotnie nie dostałem się na medycynę, zabrakło trochę zdolności. Ale teraz jestem szczęśliwy, że mogę pracować właśnie w ratownictwie medycznym. Tutaj też mam bezpośredni kontakt z chorymi, służę im swoimi umiejętnościami, a przy okazji realizuję własne pasje. Czego chcieć więcej?

– Czujesz się na swoim miejscu...

– Jak najbardziej na swoim. I choć w tej pracy nie brakuje dramatycznych momentów, nie chciałbym zamienić jej na żadną inną. Traktuję ją jak pewien rodzaj powołania i misji.

– Życzę Ci w takim razie, abyś nadal z zapałem i oddaniem potrafił służyć chorym. No i może jeszcze tego, żeby w tej posłudze omijały Cię stresy.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Numer archiwalny, W cztery oczy, 2015-nr-10, Miesięcznik, Cogiel Renata Katarzyna, Autorzy tekstów

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024