Odrzućmy smutek
Gdy dziś, wspominając wszystkich wiernych zmarłych, staniemy nad mogiłami naszych Bliskich, nie myślmy o nich w czasie przeszłym. Oni naprawdę SĄ; bardziej niż byli, kiedy doświadczaliśmy ich obecności naszymi nieudolnymi zmysłami. Są w rzeczywistości bardziej rzeczywistej niż ta, którą znamy. Są otoczeni Miłością dużo większą od tej, którą my kiedykolwiek moglibyśmy ich darzyć
2015-11-02
I Rok czytań
Łk 23,44-46.50.52-53;24,1-6a
J 11,32-45
J 14,1-6
Nic nie jest tak bliskie każdej ludzkiej istocie, jak właśnie doświadczenie śmierci. Dlatego na przykład św. Franciszek nazywał ją poufale „siostrą śmiercią”, niektórzy mówią o niej, że jest częścią życia, a jeszcze inni podkreślają, że to jedyna sprawiedliwość na tym ziemskim padole, ponieważ nie ominie nikogo. Oczywiście są i tacy, którzy starają się wypierać myśl o śmierci – zwłaszcza własnej – tak długo jak to możliwe, co jednak nie zmienia faktu, że i oni nieuchronnie zmierzają na jej spotkanie.
Pamiętam, jak przed wielu laty zmarł nasz kochany proboszcz – ks. Stanisław. Jego pogrzeb był wówczas prawdziwym wydarzeniem. Nie dlatego, że wzięły w nim udział tłumy ludzi – i to nie tylko współbraci w kapłaństwie czy parafian – i nie dlatego, że kroczący ulicami Katowic kondukt pogrzebowy wydawał się nie mieć końca. Nawet nie dlatego, że uroczystości pogrzebowe odbywały się w niedzielę… Do wielu uczestniczących w pogrzebie żałobników, może po raz pierwszy w życiu, dotarła świadomość, że pogrzeb kogoś, o kim można powiedzieć, że był dobrym człowiekiem i wiernym sługą Chrystusa – to w gruncie rzeczy uroczystość radosna. Nigdy nie zapomnę podniosłego nastroju tamtego dnia i najradośniejszych kościelnych pieśni sławiących zmartwychwstanie Chrystusa, które śpiewaliśmy z całym przekonaniem podążając za trumna Proboszcza, o którym nie myslelismy jak o zmarłym. Oczywiście były i łzy smutku, że oto, na jakiś czas, musimy się z nim rozstać, był żal, że nie przejdzie się z tym swoim ciepłym uśmiechem wzdłuż kościelnych ławek, że nie usłyszymy już jego mądrych nauk. Ale był to smutek właściwy każdemu ludzkiemu rozstaniu, towarzyszący nawet Jezusowi stojącemu przed grobem Łazarza. Smutek, który jednak nie miał nic wspólnego z poczuciem wiecznej straty, czy rozpaczy.
W zależności od tego, w której Mszy świętej weźmiemy dziś udział, usłyszymy jedną z trzech przypisanych do dzisiejszego dnia Ewangelii. Pierwsza będzie opisywała pogrzeb Jezusa, druga – wskrzeszenie Łazarza i czas poprzedzający to wydarzenie, zaś w trzeciej zapewnienie o "mieszkaniach" przygotowanych dla nas w niebie.
My jesteśmy dziś w znacznie szczęśliwszym położeniu, niż żałobnicy wydarzeń sprzed ponad 2 tysięcy lat. My już wiemy, co było potem... Uczniów Jezusa tak bardzo zaślepił ich własny ból, że zdawali się nie pamiętać o zapowiedzi swego Mistrza, iż trzeciego dnia zmartwychwstanie. Podobnie, smutek po stracie Łazarza tak bardzo opanował myśli i uczucia jego sióstr, że zamiast wiary w Bożą wszechmoc zdobyły się jedynie na słowa, które zabrzmiały jak wymówka: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”.
Gdy dziś, we wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, staniemy – zgodnie pięknym obyczajem – nad mogiłami naszych Bliskich, nie myślmy o nich w czasie przeszłym. Oni naprawdę SĄ; bardziej niż byli, kiedy mogliśmy doświadczać ich obecności naszymi nieudolnymi zmysłami. Są w rzeczywistości bardziej rzeczywistej, niż ta, którą znamy. Są otoczeni Miłością dużo większą od tej, którą my kiedykolwiek moglibyśmy ich darzyć. Powiedzmy im po prostu jeszcze raz: "Do zobaczenia!".