Poszukiwany, poszukiwana
Chcę iść za Nim razem z całym umiłowanym przez Niego stadem. Jestem pewien, że On wróciłby po każdego. Bez wyjątku. Każdy zabłąkany zostałby odszukany i uratowany.
2015-11-05
I Rok czytań
Łk 15, 1-10
Przez całe lata uczono mnie, że wiara polega przede wszystkim na szukaniu Boga. Że muszę się sporo natrudzić, by zasłużyć na miano ucznia Jezusa. Że muszę się starać i wkładać wiele wysiłku w dobre życie, zgodne z przykazaniami. Że powinnam spełniać praktyki religijne i być bez zarzutu. Tymczasem, kiedy czytam fragment Ewangelii mówiący o Pasterzu i owcach, zawsze na nowo dociera do mnie prawda o tym, że wiara nie tylko polega na szukaniu Boga i na staraniu się. Dociera do mnie prawda, że wiara polega przede wszystkim na tym, by pozwolić, aby to Bóg mnie odnalazł.
Bóg nieustannie mnie szuka. Jest tak dlatego, ponieważ ja ciągle gdzieś błądzę, gubię drogę, mylę kierunki, chodzę na skróty. Bóg nie nudzi się szukaniem mnie. Ten sam scenariusz powtarzający się od lat: Ja błądzę, On szuka. Ja uciekam, On podąża za mną. Ja upadam, On podnosi. Ja zawodzę, On przygarnia.
I pomyśleć, że Bóg z mojego powodu zostawia wszystko, co jest Mu drogie i wyrusza na poszukiwania. Opuszcza to, co kocha, by odszukać to, co zagubione i zalęknione. Wobec takiego działania Boga rodzi się jednak wątpliwość, czy aby na pewno warto być tym posłusznym, dobrym i prawym? Czy nie lepiej ma ta zagubiona owca, po którą i tak Pasterz wrócił? Czy nie lepiej nic nie robić i czekać tylko z założonymi rękami aż Bóg mnie odnajdzie i uratuje?
Oby tylko Bóg zachował mnie przed takim myśleniem. Chcę pokonać w sobie malkontenta i przestać kombinować po swojemu. Chcę być wierny Bogu. Jego nakazom i Jego woli. Chcę iść za Nim razem z całym umiłowanym przez Niego stadem. Jestem pewien, że On wróciłby po każdego. Bez wyjątku. Każdy zabłąkany zostałby odszukany i uratowany. Nie ma więc sensu wystawiać Pasterza na próbę – wróci, nie wróci, będzie szukał albo sobie odpuści. W stadzie tego Pasterza każdy jest tym jedynym, najbardziej umiłowanym. Po ludzku to nie do pojęcia, że można tak kochać. Bo człowiek kocha według własnych rankingów i kryteriów. Tego kocham bardziej, bo jest dla mnie miły, a tamtego kocham mniej, bo mi dokuczył i zalazł za skórę. Temu dam jeszcze jedną szansę, a na tamtym „postawię krzyżyk”.
Pan Bóg nie ma takich dylematów. On nie chce, „by zginęło jedno z tych małych”. Jego miłość pragnie ocalić każdego bez wyjątku. Jego miłość nie zna marginesu. Jeśli się zgubię, Bóg będzie mnie szukał. Do skutku. Tyle razy, ile będzie trzeba. On nie pozwoli, bym został sam. Będzie o mnie walczył. Będzie szukał wszędzie. Nie zawaha się przyjść po mnie w największą nawet ciemność, w największy grzech.
Dziękuję dzisiaj Bogu, że nigdy nie znudził się szukaniem mnie, że nigdy nie zrezygnował. Uwielbiam Go w każdym kolejnym odnalezieniu mnie i przygarnięciu. Ze wzruszeniem wspominam każdą z tych chwil, gdy czule niósł mnie w ramionach i przywracał mi życie.