Los sługi
Uczeń, który głosi Słowo Boże musi być na to wszystko gotowy i osobiście wybrać „los sługi”. Do tego potrzebna jest wiara, siła osobistego związku z Mistrzem, który pierwszy taki „los sługi” podzielił i teraz na tę drogę zaprasza.
2015-11-10
I Rok czytań
Łk 17,7-10
Taki właśnie jest los sługi. Najpierw pracuje na polu pana na powiększenie jego zasobów, a potem po powrocie do domu dalej pracuje dla pana, obsługując go. Wszystko w jego życiu „kręci się” wokół pana i to pan jest na pierwszym miejscu. Osobiste życie i potrzeby sługi też muszą być panu podporządkowane. Uczeń, który głosi Słowo Boże musi być na to wszystko gotowy i osobiście wybrać „los sługi”. Do tego potrzebna jest wiara, siła osobistego związku z Mistrzem, który pierwszy taki „los sługi” podzielił i teraz na tę drogę zaprasza.
Żaden pan nie usługuje. Żeby zmienić mentalność i radykalnie z pana uczynić siebie sługą potrzebna jest wiara, która „wyrywa morwę z korzeniami i przesadza w morze”. Tylko wówczas może się dokonać w człowieku – w jego sercu i umyśle – radykalna przemiana. Bez przemieniającej łaski Boga człowiek swej „pańskiej” natury, którą odziedziczył w spadku po grzechu pierworodnym nie może dobrowolnie i o własnych siłach zmienić w naturę „sługi Jahwe”. Ale tego właśnie chce od człowieka Jezus.
Z fragmentu dzisiejszej Ewangelii jasno wynika, że praca niewolnika nie jest przedmiotem wdzięczności. Tak on, jak i jego praca należą do właściciela. „Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać»”. Tak jak niewolnik należy do swego pana, tak apostoł należy do Tego, który go posłał. Niewolnik nie zarabia na własne konto. Podobnie apostoł nie otrzymuje wiary dla prywatnych celów, by lepiej ułożyć sobie życie, rozwiązać swoje problemy, czuć się szczęśliwym i budować własną wielkość.
Czy zatem naprawdę jesteśmy „nieużyteczni”?
Człowiek wiary – uczeń Jezusa – to ten, kto cieszy się, że może stać u boku swego Pana i służyć mu. Bycie uczniem jest dla niego radosnym przywilejem, a nie przykrym obowiązkiem. Cieszy się z możliwości służby Panu i nie czeka na żadną nagrodę. Jego bycie przy Jezusie nie ma być dla niego opłacalne i użyteczne – nie ma on zyskać niczego dla siebie. Najważniejszą nagrodą i zyskiem ucznia Jezusa jest już sama Jego obecność i miłość.