Prowadzić do Boga

I my możemy przyprowadzić kogoś do Chrystusa właśnie dzięki miłosierdziu. I nie musimy przy tym zrywać żadnego dachu. Świadectwo naszego chrześcijańskiego miłosierdzia może komuś utorować powrotną drogę do Chrystusa i Jego Kocioła, nawet gdy zdążył oddalić się już bardzo, bardzo daleko.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2015-12-07

II Rok czytań
Łk 5,17-26 


W czasach, gdy do większości ludzi bardziej przemawia obraz niż słowo, można by się pokusić o stwierdzenie, że dzisiejsza Ewangelia ma taką siłę wyrazu i dramaturgię, że to właściwie gotowy scenariusz wspaniałego, opartego na faktach filmu. Oto Jezus siedzi w otoczeniu tłumów w jakimś domu. Zewsząd cisną się do niego ludzie. Przywiodła ich tu rozmaita motywacja. Jedni przyszli po Jego słowo, inni po uzdrowienie, jeszcze inni z ciekawości a niektórzy po prostu po to, by przyłapać Go na bluźnierstwie i donieść o tym gdzie trzeba. Tłum był tak wielki, że o zmieszczeniu w nim przysłowiowej igły można było tylko pomarzyć.

A jednak byli tacy, którzy postanowili znaleźć sposób, aby przyprowadzić do Jezusa sparaliżowanego człowieka – może krewniacy, może przyjaciele lub sąsiedzi – po to, by Jezus mógł go uzdrowić. Śmiałkowie czy bezczelni szaleńcy?! Może jedno i drugie. Jedno jest pewne: Jakaż musiała być ich determinacja, że odważyli się zdjąć dach cudzego domu, wspiąć się na niego wraz z unieruchomionym na łóżku przyjacielem i wpuścić go razem z tym ciężkim łożem do wnętrza domu, tuż przed otoczonego ludzkim tłumem Jezusa. Ale warto było podjąć ten ryzykowny trud. Ewangelista zanotował: „On widząc ich wiarę, rzekł: «Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy»”. Ich wiarę… nawet nie wiarę bezpośrednio zainteresowanego chorego. Musiał też wiedzieć, że przedstawionego mu w ten niezwykły sposób człowieka bardziej bolą własne grzechy niż stan unieruchomionego ciała.

Dla uczonych w Piśmie zdarzenie to stało się jednak pretekstem, aby kolejny raz zarzucić Jezusowi bluźnierstwo: „Któż On jest, że śmie mówić bluźnierstwa? Któż może odpuszczać grzechy prócz samego Boga?”. Nie zdawali sobie sprawy, że mimo własnej woli i swoich niezbyt czystych intencji, w istocie poświadczyli Bóstwo Chrystusa. No bo któż, jak nie sam Bóg, może odpuszczać grzechy? Jezus zna ludzka słabość do spektakularnych, widocznych gołym okiem cudownych wydarzeń. Między innymi z tego powodu, ale także po to, aby udowodnić coś niedowiarkom, którym wydaje się, że uzdrowienie ludzkiej duszy jest czymś znacznie mniej istotnym od przywrócenia zdrowia ciała, Jezus decyduje się uzdrowić także sparaliżowane ciało przyniesionego do niego z taką determinacją chorego. To taki dodatkowy… bonus za wielką wiarę i miłosierne gesty jego przyjaciół.

Do podobnego miłosierdzia w rozpoczętym roku liturgicznym wzywa papież Franciszek. I my możemy przecież przyprowadzić kogoś do Chrystusa właśnie dzięki miłosierdziu. I wcale nie musimy zrywać żadnego dachu. Świadectwo naszego chrześcijańskiego miłosierdzia może komuś utorować powrotną drogę do Chrystusa i Jego Kocioła, nawet gdy zdążył oddalić się już bardzo, bardzo daleko. Wystarczy pamiętać o kilku prostych zasadach, które znamy pod nazwą „uczynków miłosierdzia” względem ludzkiej duszy i ciała:

Grzeszących upominać.
Nieumiejętnych pouczać.
Wątpiącym dobrze radzić.
Strapionych pocieszać.
Krzywdy cierpliwie znosić.
Urazy chętnie darować.
Modlić się za żywych i umarłych.

Głodnych nakarmić.
Spragnionych napoić.
Nagich przyodziać.
Podróżnych w domu przyjąć.
Więźniów pocieszać.
Chorych nawiedzać.
Umarłych pogrzebać.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024