Pozwól dotknąć się, Panie

Nie jesteśmy tylko ciałem i choć nie zawsze sobie z tego zdajemy sprawę, zdrowie naszej doczesnej powłoki jest mniej ważne od uzdrowienia wewnętrznego. A takiego możemy dostąpić tylko wtedy, gdy pozwolimy Jezusowi zbliżyć się do siebie na tyle, byśmy potrafili Go „dotknąć”.

zdjęcie: 1bp.blogspot.com

2016-02-08

II Rok czytań
Mk 6,53-56 


Ewangelista opisuje zdarzenia, jakie miały miejsce po przybyciu Jezusa i Jego uczniów do Genezaret, ziemi położonej na północno zachodnim brzegu Jeziora Galilejskiego. Ten krótki, ewangeliczny opis sytuacji świadczy o tym, że Jezus był już tak znaną postacią, iż wieści o Nim – dobre wieści – zwykle dużo wcześniej wyprzedzały Jego przybycie. Oto nadchodzi Człowiek, o którym mówiono, że wszędzie, gdzie się pojawiał uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych, czynił znaki, jakich nikt inny ze znanych im osób czynić nie był w stanie. Nietrudno wyobrazić sobie całe to zamieszanie i wrzawę, jaką czyniono wszędzie, gdzie się pojawiał. W Genezaret było podobnie. Święty Marek relacjonuje: „Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć”.

Cudom, które Jezus czynił wszędzie gdzie się pojawiał towarzyszyło przepowiadanie o przybliżeniu się Królestwa Bożego. Dobra Nowina. Wspaniała Nowina! Ilu jednak przychodziło do Jezusa rzeczywiście dla tej Nowiny, a ilu po dobra – wspaniałe, ale bądź co bądź – doczesne: wzrok, słuch, zdrowe nogi i ręce, ciało wolne od trądu…? Myślę, że taka statystyka, choćby i najrzetelniej przeprowadzona, i tak nie dałaby właściwej odpowiedzi. Jezus szedł do tych ludzi wiedząc, na co rzeczywiście czekają. Znał ich potrzeby lepiej od  nich. Bo największe cuda to nie te spektakularne uzdrowienia, wskrzeszenia, nakarmienie tysięcy, czy panowanie nad siłami natury. To nic w porównaniu z tym, co działo się na płaszczyźnie serca. To tam działy się prawdziwe cuda!

Czytany dziś fragment Ewangelii św. Marka kończy się stwierdzeniem: „…i wszyscy, którzy się go dotknęli, uzyskiwali zdrowie”. Nie wiadomo czy wszyscy odzyskali zdrowie ciała. Może tylko niektórzy, ale WSZYSCY dostąpili uzdrowienia. Nie jesteśmy tylko ciałem i choć nie zawsze sobie z tego zdajemy sprawę, zdrowie naszej doczesnej powłoki jest mniej ważne od uzdrowienia wewnętrznego. A takiego możemy dostąpić tylko wtedy, gdy pozwolimy Jezusowi zbliżyć się do siebie na tyle, byśmy potrafili Go „dotknąć”.

Na innych stronach Ewangelii czytamy o tym, jak często zdrowie – także to zewnętrzne – Jezus przywraca tym, którzy w Niego uwierzyli. Tak było chociażby z kobietą cierpiącą na krwotok – tą samą, która nie mogąc zbliżyć się do Jezusa pragnęła choćby tylko dotknąć frędzli jego płaszcza. Usłyszała: „Twoja wiara Cię uzdrowiła”; nie frędzle Jezusowej szaty, traktowane jako rodzaj amuletu – ale żywa wiara.

Jednak niekiedy jesteśmy zbyt daleko by zbliżyć się do Jezusa. Czasem do wina naszych chorób, niepełnosprawności, naszych ułomności czy grzesznych przywiązań. Najczęściej jednak dzieje się tak dlatego, że odeszliśmy już zbyt daleko, by powrócić o własnych siłach, by powrócić w porę… I wtedy potrzebujemy innych – miłosiernych samarytan, którzy podadzą nam rękę, podprowadzą, znajdą dla nas właściwe miejsce jak najbliżej Jezusowego serca – Serca pełnego miłosierdzia.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024