Ojciec odda tobie
Nie dowody, przekonywanie i intelektualne spekulacje rozszerzają wiarę, lecz prosty przykład życia. Nic nie jest w stanie bardziej poruszyć człowieka i przyciągnąć go do Boga, niż osobiste świadectwo, które odzwierciedla skarby ukryte w sercu.
2016-02-10
II Rok czytań
Mt 6, 1-6. 16-18
„Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie”. Czytając te słowa z dzisiejszej Ewangelii rodzi się w moim sercu pytanie, czy Jezus rzeczywiście chce, abyśmy ukrywali przed innymi naszą dobroć? Przecież On także działał publicznie.
Pewna żydowska myślicielka – Hanna Arendt – zinterpretowała to Chrystusowe ostrzeżenie twierdząc, że według Jezusa nasze uczynki zachowują wartość tylko wówczas, gdy nie są widziane przez innych. Kiedy zaś dobry uczynek staje się jawny wobec szerszej publiczności, traci swoją „dobroć”. W poprzednim rozdziale tej samej Ewangelii pojawia się zdanie, które zdaje się przeczyć owemu ostrzeżeniu Jezusa: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16). Czy te dwie wypowiedzi nie wykluczają się wzajemnie?
Odpowiedzi dostarcza pojawiające się w obu zdaniach wyrażenie „aby was ludzie widzieli”. W oryginalnym tekście greckim znajdujemy dwa różne słowa, które zapewne z braku odpowiedników oddano przez „widzieć”. Ale w ten sposób nieco ukryto znamienną różnicę. Kiedy Jezus mówi w Mt 6,1 o pobożnych uczynkach, występuje tam słowo thehatridzo, które oznacza „robić widowisko”, „odgrywać rolę na scenie”, „wystawiać kogoś na pośmiewisko”. Przestrogę Jezusa należałoby więc tak oddać: „Nie wykonujcie uczynków pobożnych tak, aby ludzie patrzyli na was jak na ulicznych aktorów, którzy zabawiają tłum. Nie róbcie z siebie pośmiewiska”. Tutaj warto wspomnieć, że aktorzy w starożytności nosili maski – drugie „ja”, zakrywając swoje autentyczne oblicze. Z kolei w Mt 5,16 natrafiamy na słowo eido, które może oznaczać zarówno „widzieć” jak i „poznać”. Można by więc przełożyć zdanie Jezusa w następujący sposób: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby poznali wasze dobre uczynki”. Wymowa tego zdania staje się ciekawsza, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w Biblii poznanie polega na zawiązaniu osobowej relacji. Poznaję kogoś, gdy z nim mieszkam, żyję, dzielę swoje troski i radości. Z pewnością ten rodzaj poznania był bliższy słuchaczom Chrystusa. Można by więc odważyć się na jeszcze inną wersję tego zdania: „Tak postępujcie, aby ludzie chcieli was poznać, wejść z wami w relację, i w ten sposób chwalić Ojca, który jest w niebie”.
O co więc chodzi Jezusowi w dzisiejszej Ewangelii? Myślę, że po pierwsze, Jezus oczekuje od nas autentyczności, a nie udawania. Aktora się podziwia lub wyśmiewa. Tak naprawdę nie można go naśladować. Patrząc na aktora, widzimy odgrywaną przez niego rolę. Ewangeliczny obłudnik wychodzi na ulicę i próbuje wzbudzić w obserwatorach wrażenie, że jest pobożny, że jest nosicielem światła, gdy tymczasem tego światła w nim nie ma. Takiego człowieka nie bierze się na poważnie. Budzi on krótkotrwałe zachwyty albo zostaje uznany za komedianta.
Po drugie, nasze czyny powinny być widoczne dla innych, bo wymaga tego świadectwo życia zjednoczonego z Bogiem. Chrześcijanie nie mają być podziwiani i oklaskiwani. Ich zadanie polega na tym, aby swoimi postawami i działaniem ożywiali w ludziach inny rodzaj widzenia – poznania płynącego z wiary, które nie zatrzymuje się jedynie na tym, co zewnętrzne, lecz przedziera się przez zasłony. Mamy tak żyć, czerpiąc światło z Boga, aby inni chcieli się do nas przyłączyć, aby byli zainteresowani bliższym poznaniem, aby poczuli się zachęceni do podjęcia decyzji na życie takim stylem. Nawiasem mówiąc, ciekawe, że spośród tłumów, które podziwiały Jezusa, tylko niewielka garstka ostatecznie poszła Jego drogą.
Prawdziwe światło emanuje z tych, którzy nawet o tym nie wiedzą. Nie muszą się z tym obnosić. To oni powiedzą ze zdziwieniem na sądzie: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie?” (zob. Mt 25, 37). Nie dowody, przekonywanie i intelektualne spekulacje rozszerzają wiarę, lecz prosty przykład życia. Nic nie jest w stanie bardziej poruszyć człowieka i przyciągnąć go do Boga, niż osobiste świadectwo, które odzwierciedla skarby ukryte w sercu.
Modlę się dzisiaj, aby u progu Wielkiego Postu moje serce pełne było skarbów ukrytych dla ludzkich oczu. Modlę się, by z nich płynęły na zewnątrz dobro i miłość.