W Jego Ranach nasze zdrowie
Szkoła modlitwy. Nasze duchowe rany zanurzajmy w Jego Najświętszych Ranach. Otwórzmy przed Jezusem to, co czyni nasze serca ciężkimi.
2016-04-01
Najpoważniejsza choroba, która nas dotyka to nie choroba ciała, lecz duszy. Ona faktycznie czyni nasze życie niepełnosprawnym. Można być niepełnosprawnym na ciele, ale zdrowym na duszy i na odwrót: można być zdrowym na ciele, a niepełnosprawnym na duszy. Znacznie boleśniejsza jest duchowa ślepota i niepełnosprawność. Widząc je, szukamy Lekarza, który by im zaradził. „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mt 9, 12) – mówił Jezus.
Lekarz ludzkich serc
Wszystkie Ewangelie są świadectwem miłosierdzia okazywanego przez Jezusa osobom chorym. Gdyby wyciąć z nich te fragmenty, w których opisane są spotkania Jezusa z osobami chorymi niewiele pozostałoby tekstów. Jezus wskrzesza, uzdrawia, wybawia, na wszelki sposób pomaga człowiekowi. Słowem, gestem; kładąc dłonie na chorych, dotykając chorych miejsc. Cuda Jezusa to jak wota zawieszone wokół cudownych obrazów. Utożsamiamy się z ewangelicznymi ślepcami, głuchoniemymi, paralitykami… Idziemy do Jezusa z tym, co nas boli. Tylko ten wzywa lekarza, kto wie, że jest chory. Podobnie, tylko ten, kto uznaje siebie za grzesznika, przyjmuje Chrystusa i Jego zbawienie. Taka postawa obca była faryzeuszom i uczonym w Piśmie.
Rany w naszym sercu powodujące chorobę duszy ropieją nieraz latami, ponieważ są nieczyszczone i pełne bakterii: wstydu, lęku o siebie, fałszywej dumy. Ukrywamy ropiejące rany. Myślimy: „przecież bogowie nie chorują”. Taki obraz super-człowieka (super-ojca, super-babci, super-pracownika, super-księdza) odpornego na ból serwują nam środki masowego przekazu. Problem w tym, że nikt z nas nie jest bogiem, że jesteśmy zwykłymi ludźmi, wrażliwymi, poddanymi zranieniom.
Dzięki Jezusowi przestajemy się bać o siebie, swoich słabości, swoich ran; otwieramy przed Nim serca. Modlimy się: „Jezu ulecz rany złych wspomnień, aby nic z tego, co się nam przydarzyło, nie przysporzyło dalszych zmartwień i niepokoju. Ulecz urazy, które stały się przyczyną grzechu i które czynią nas niezdolnymi do przebaczenia”. Jezus uzdrawia, umacnia i pociesza; jedna nas ze sobą i z bliźnimi, obdarza pokojem. Rany naszego serca stają się miejscem spotkania z Nim i są znakiem błogosławieństwa. Paradoksalnie, przeżycie cierpienia i oddanie go Zbawicielowi, rodzi głębsze owoce miłości do Boga i bliźniego. Aby spojrzeć z miłością na bliźnich i na siebie w prawdzie i bez lęku, potrzebujemy otwarcia się na Miłosierdzie Boga. Święta siostra Faustyna mówiła o „przepaści Miłosierdzia Boga”. Ono ma swoje źródło w Najświętszych Ranach Jezusa, w Jego przebitym boku.
Rany Jezusa nie są pozorne, są rzeczywiste. Są one znakiem odrzuconej miłości. Konsekwencją otwartych Ran był ból fizyczny i cierpienie duchowe Jezusa. Jezus wziął na siebie wszystkie konsekwencje naszego zła i cierpienia. Na Nim dokonało się wypełnienie sprawiedliwości Bożej, która powinna dotknąć każdego z nas. „On się obarczył naszym cierpieniem” – pisał Izajasz. „On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich” (Iz 53, 4-6). Te słowa otwierają nasze serca…
Strumienie uzdrowienia
Spójrzmy na dwie sceny ewangeliczne ukazujące Rany Jezusa. Stańmy się aktywnymi ich uczestnikami. Pierwsza scena to obraz Jezusa Ukrzyżowanego, druga: obraz Jezusa objawiającego się Apostołom w Wieczerniku. Obie sceny biblijne stanowią krańcowe dni nowenny do Miłosierdzia Bożego.
Przebity bok Jezusa to miejsce, z którego na krzyżu wypłynęły: Krew i Woda. Spełniły się wówczas słowa proroctwa Jezusa, które wypowiedział w świątyni: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: strumienie wody żywej popłyną z Jego wnętrza!” (J 7, 37-38). Krew i Woda, które wypłynęły z boku Jezusa są dla nas źródłem uzdrowienia. Stańmy pod krzyżem Jezusa, podobnie jak Maryja i św. Jan. Nasze duchowe rany zanurzajmy w Jego Najświętszych Ranach. Otwórzmy przed Jezusem to, co czyni nasze serca ciężkimi. Uzdrowienie płynie dla nas z Ciała zdradzonego, z Ciała sprzedanego, skutego łańcuchem, poniżonego, biczowanego, ukrzyżowanego, przebitego, pogrzebanego, z Ciała zmartwychwstałego i Ciała obecnego w Eucharystii.
„Pan mój i Bóg mój!”
Również w Wieczerniku po Zmartwychwstaniu, Jezus pokazał Apostołom swoje Rany. Jak swoim uczniom, tak i nam Jezus nie wyrzuca niewierności, niestałości, ale stoi mówiąc: „Pokój wam”. Mówi: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”. Wraz zes św. Tomaszem odpowiadamy: „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 27-28). Tomasz Didimos (po grecku bliźniak) staje się dla nas bliźniakiem w wierze.
Poznanie takiego Jezusa rodzi głęboką radość i pokój. Sprawdzają się słowa Jezusa: „Obyście mieli pokój we Mnie. Na świecie doznacie udręki, ale miejcie odwagę: Ja zwyciężyłem świat” (J 16, 33). Choćby zewnętrznie wiele rzeczy w życiu nie szło po naszej myśli, wewnętrzna obecność Jezusa prowadzi do pewności, iż On panuje nad wszystkim. To rodzi pokój i staje się ważnym oparciem.
Zobacz całą zawartość numeru ►